Niedziela 1 października nie powiedziała niczego nowego!
Pewne siebie, tysięczne tłumy na ulicach Warszawy symbolizowane przez uśmiechniętego Jurka Owsiaka i trochę smutne, trochę zgubione twarzy z dalszych rzędów katowickiego Spodka.
"Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać: to są "proxy election". Bylejakość polskiej "klasy politycznej" sprawia, że w praktyce wybieramy tylko to, czy będziemy "robić łaskę" Niemcom, czy USA. Doświadczenie uczy zaś, że Yankes daje potem garść dolców, a Szwab - z kopa w ryj."
Powyższy wpis Rafała Ziemkiewicza z wczorajszego X wydaje się lapidarnie, ale w sposób bliski prawdy, definiować stawkę najbliższych wyborów.
Jeśli role są już rozdane to może mało jest sensu w szczegółowym roztrząsaniu niedzielnych wydarzeń dwóch głównych bloków wyborczych.
Wydaje się jednak, że kilka uwag może lepiej przybliżyć szczegóły alternatywy sformułowane przez Ziemkiewicza.
A więc po pierwsze liczebność marszu miliona. Jako "stary warszawiak" świadomą pamięcią ogarniam wszystkie wydarzenia od 1976 roku (marzec 1968 tylko z relacji starszych kuzynów, a grudzień 1970 to jednak nie Warszawa) i z tego punktu widzenia, nie bawiąc się w skomplikowane obliczenia, stwierdzam "autorytatywnie: to najliczniejsze zgromadzenie od czasu papieskich pielgrzymek! Można sobie dworować ze skali kaczystowskiej dyktatury i jej skutków, ale w efekcie mamy demonstrację znacznie przerastającą te z lat 1980-81. Może wqrw większy , a może reżim słabszy, ale takie są nagie fakty.
Widoczną cechą maszerujących jest przeważający przedział wiekowy 60+! Stąd chyba najbardziej nośne obok ***** ***, hasło protestujących, czyli "pieniądze biorą i PIS ****dolę" zademonstrowane "na żywo i w kolorze".
Czy jeszcze coś wartego zapamiętania?
Oglądanie całości wymagałoby detoksu, więc tylko subiektywnie wybrane dania główne z telewizyjnych podsumowań:
1) intelektualna głębia wystąpienia Kołodziejczaka, kreowanego na drugą nogę Koalicji
2) efektowny antyklerykalizm Czarzastego
3) sympatyczne szelmostwo Owsiaka, który rozdając zebrane zimą pieniądze, nie zawahał się publicznie zażartować ze swojej wersji "łódki Bols".
Komentując osobiście "deser" , tego trzydaniowego obiadu, mogę dodać, że niezrozumiałe chyba jest prawackie wzmożenie co do niestosowności wydawania orkiestrowych pieniędzy na polityczną propagandę. Trudno uwierzyć, że dorośli donatorzy Orkiestry ostatnich lat, korporacyjni w szczególności, nie orientowali się z "z kim tańczą". Chcącemu nie dzieje się krzywda. A dzieciaki i młodzież? Niech się uczą życia!
A Tusk?
Do zapamiętania na pewno końcowy bon mot na temat małych ludzi. Wydaje się, że niewłaściwie odczytany przez cześć uczestników, więc musiał prostować, że nie o wzrost chodzi!
Niezależnie od tego nieporozumienia, ale z perspektywy emeryta ok. 190 cm, zastanawiam się czasem, czy powracający, w wypowiedziach Tuska, "element wzrostowy" to nieporozumienie, czy tak cenna u polityka autoironia, źle interpretowana przez lud ?
I chyba jeszcze początkowa zapowiedź wystąpienia postępowej (?) katoliczki Walerii, czy Wiktorii. Co prawda dziewczyna poza dygnięciem przed mikrofonem pokazała niewiele, ale zręcznie potwierdziło to narrację o ograniczoności kościelnej kruchty.
Dziewczyna zebrała brawa trochę mniejsze niż Kołodziejczak, a główne wiadomości TVN wybrnęły z potencjalnego dysonansu gumkując Czarzastego.
Tyle o opcji niemieckiej.
A w Ameryce?
Nie tylko wymagający sympatycy Kaczyńskiego i Morawieckiego narzekają, że za dużo o Niemcach i Tusku.
Pojawiają się zarzuty, że za mało o przyszłości i Łukasz Warzecha na X napisał, że wystąpienie Kaczyńskiego podobne do mów pierwszych sekretarzy PZPR.
Nie jestem pewien, czy, ze względu na wiek, red. Warzecha ocen dokonał w oparciu o osobiste doświadczenia, ale, odrzucając erystyczne chwyty, można rozważyć racjonalność jego opinii.
Wydaje się, że Kaczyński jakiś czas temu utracił atrybuty agitatora wiecowego. Nie można też powiedzieć, że jego analizy tchną świeżością.
O świeżość tym trudniej, że od kilkunastu lat podstawowym problem Polski są wciąż ponawiane próby wprzęgnięcia Polski do europejskiego rydwanu kierowanego przez Niemcy i od kilkunastu lat Donald Tusk jest tych prób aktywnym animatorem.
To rola do podsumowania w kilku krótkich zdaniach i tylko "wariacje na temat" są dalej możliwe. Bez szans na powiew świeżości!
Ktoś X-sowiczów zwrócił też uwagę, że od kilku dni ciszej o szkodliwości CPK, portu kontenerowego w Świnoujściu i polskiego atomu.
Można to traktować jako symptom czegoś nowego, ale lepiej podejść do tego jak do kwestii budowy przekopu Mierzei Wiślanej -nie warto szukać sensu i logiki. Ale jeśli tak, to tym trudniej powiedzieć coś o Tusku co nie byłoby już zrekapitulowane w kolejnych odcinkach Resetu.
Niedziela 1 października nie powiedziała więc niczego nowego!
Pewne siebie, tysięczne tłumy na ulicach Warszawy symbolizowane przez uśmiechniętego Jurka Owsiaka i trochę smutne, trochę zgubione twarzy z dalszych rzędów katowickiego Spodka.
Jednak to nie wybory kompana na wyjazd integracyjny, ani ulubionego standuppera. Nie wybieramy supportu dla Abelarda Gizy!
Każdy emeryt wie, że "kto nie ryzykuje, szampana nie pije". Wielu chce więc spróbować. Dla dzieci, dla wnuków, może jeszcze dla siebie samego. Ja jednak staram się też pamiętać, że upojny wieczór może się skończyć w przydrożnym rowie, gdzieś obok niemieckiej lagi. A człowiek poobijany i na kacu!
Inne tematy w dziale Polityka