Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
181
BLOG

Rosyjskie sympatie Platformy

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 4
Po raz kolejny Radosław Sikorski oskarżył rząd Zjednoczonej Prawicy o prorosyjskość i dążenie do wspólnego z Rosją rozbioru Ukrainy. Oskarżenie zupełnie absurdalne, godne eksperta spod budki z piwem i zasługujące jedynie na uśmiech politowania. Jednak oskarżycielem nie jest osiedlowy pijaczek, a postać nietuzinkowa: były minister obrony narodowej i spraw zagranicznych, były marszałek Sejmu, a obecnie europoseł i wzięty konsultant.

Co do konsultanta, sprawa jest delikatna. Całkiem możliwe, przy szybko rozwijającej się aferze korupcyjnej w Parlamencie Europejskim, że z wziętego konsultanta zrobi się wkrótce zwykły jurgieltnik.

Nawiasem mówiąc, Sikorski nie jest oryginalny. Oskarżenie o tajne porozumienie Kaczyńskiego z Putinem i Orbanem, w celu rozbioru Ukrainy, rzucił w momencie wybuchu wojny znany adwokat o nieposzlakowanej opinii, zachowanej dzięki skutecznemu unikaniu kontaktu z polskimi organami ścigania.

A ponieważ brednie Sikorskiego spotkały się z akceptacją samego Donalda Tuska, nie sposób zapytać dlaczego oni to robią? Przecież to, że sami w to nie wierzą, jest oczywiste. Odpowiedzi można mnożyć, ja uważam jednak, że wyjaśnia to znane powiedzenie, że najgłośniej „Łapać złodzieja!” krzyczy sam złodziej. Oskarżeniami usiłują przykryć własną prorosyjską działalność. Mają jednak pecha, bo w Polsce żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają ich rządy.

Na pełny opis prorosyjskich działań Platformy Obywatelskiej poświęcić należałoby co najmniej broszurkę. By nie nadużywać cierpliwości czytelników, przedstawię jedynie skrótowo kilka subiektywnie wybranych elementów. A więc:

Rozmowy o Ukrainie

O tym, że Donald Tusk rozmawiał z Włodzimierzem Putinem o rozbiorze Ukrainy, wygadał się właśnie Sikorski. Tusk pary z gęby nie puścił. O ile wiem, nie ma o tym wzmianki w żadnej notatce służbowej z tej rozmowy, a powinna być. Sikorski twierdzi, że to Putin proponował podział Ukrainy, a Tusk nie podjął tematu. Gdyby tak było, mógłby Tusk chwalić się swoją postawą, a nie jakoś się nie chwali. Może więc było trochę inaczej? Tak to już insynuacja, trudno jednak jej uniknąć, gdy premier ewidentnie ukrywa przebieg rozmów.

Rezygnacja z patriotów

Niemożliwe? A jednak! Pierwszy rząd PiS-u (2005-2007) wynegocjował z Amerykanami umieszczenie tarczy antyrakietowej w Polsce. Nie zdążył jednak dokończyć formalności i podpisać umowy. Nowy rząd PO zwlekał z jej podpisaniem, a premier Tusk publicznie głosił swoje wątpliwości, że instalacja patriotów zwiększy bezpieczeństwo jedynie Stanów Zjednoczonych, a stworzy zagrożenie dla Polski. Czekano na zmianę rządu w USA i doczekano się. Administracja Obamy dokonała resetu stosunków z Rosją i zrezygnowała z instalacji tarczy.

Liderzy Platformy często określali rządy PiS-u mianem „dyplomatołków”. Otwarte pozostaje pytanie czy rozegranie kwestii tarczy antyrakietowej to przejaw dyplomatolstwa Platformy, czy celowe działanie?

Zaproszenie Ławrowa

We wrześniu 2010 odbyła się narada polskich ambasadorów, na którą minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zaprosił ministra spraw zagranicznych Rosji. Dumy Radek prezentował wystosowane zaproszenie, na którym pod oficjalnym adresem dopisał własnoręcznie Dear Siergiej. Było to dwa lata po agresji na Gruzję i pięć miesięcy po Smoleńsku, a polskich ambasadorów, ambasadorów państwa NATO i Unii Europejskiej, instruował nie Amerykanin, Brytyjczyk, Francuz czy Niemiec, a Rosjanin.

Import gazu

Sprawa znana, ale warta przypomnienia. To rząd Tuska podpisał z Rosją umowę uzależniającą Polskę od dostaw gazu z Rosji do roku 2035. Jak wyglądalibyśmy dziś, gdyby ta umowa obowiązywała? Jeszcze przez 12 lat kupowalibyśmy gaz z Rosji, albo zostali bez gazu. Na szczęście interweniowała Komisja Europejska i wynegocjowała – wbrew stanowisku polskiego rządu – skrócenie obowiązywania umowy do roku 2022. W międzyczasie rząd PiS uruchomił Bałtyk Pipe i gazoport. Połączono nasz system gazowy z gazoportem w Kłajpedzie i z południem Europy. Jesteśmy niezależni od Rosji, dlatego że nie rządzi Platforma.

Tranzyt gazu

Światłe i europejskie rządy Platformy porozumiały się z Rosją w kwestii tranzytu gazu przez Polskę i wspaniałomyślnie zrezygnowały z zaległych opłat za ten tranzyt. Coś około miliarda złotych. Kwota niewyobrażalna dla normalnego człowieka, a nie warta zachodu dla przyszłego prezydenta Europy. Przy okazji, niejako w bonusie, Polska pozbyła się, na rzecz Rosji, kontroli nad operatorem gazociągu przebiegającego przez nasz kraj.

Agresja na Ukrainę

Jak zachowałaby się Polska, gdyby w lutym 2022 władzę dzierżyła w niej Platforma? Tego akurat nie musimy zgadywać, bo to już było. Przypomnę rok 2014, trwa wojna w Donbasie, nowo powołana premier Kopacz pytana o ewentualną sprzedaż broni Ukrainie odpowiedziała:

Czy powinniśmy wysyłać broń na Ukrainę? Wie pan, ja jestem kobietą. Wyobrażam sobie, co ja bym zrobiła, gdyby na ulicy nagle pokazał się człowiek, który wymachuje jakimś ostrym narzędziem albo trzyma w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl? "Tam za moimi plecami jest mój dom i są moje dzieci". Więc wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi. Co w takiej sytuacji zrobiłby mężczyzna? Pewnie pomyślałby: "Nie mam nawet porządnego kija w ręku, ale jak to? Ja nie stanę i nie będę się z nim tłukł, tylko dlatego, że odważył się przyjść i grozić mojej rodzinie?".

- Więc odpowiem jedno: Polska powinna zachowywać się jak polska, rozsądna kobieta. Nasze bezpieczeństwo, nasz kraj, nasz dom, nasze dzieci są najważniejsze, co nie oznacza wcale, że powinniśmy dzisiaj mówić głosem odrębnym od Unii. Wręcz przeciwnie: ja nie uważam, że nie powinniśmy dziś na wyścigi być czynnym uczestnikiem tego konfliktu zbrojnego. Jeśli tylko ta duża rodzina europejska zdecyduje, że chcemy pomagać, powinniśmy brać udział w tej pomocy - ale razem z innymi krajami.

Tłumacząc to na rok 2022: gdyby rządziła dalej Platforma, uszczelnilibyśmy granice z Ukrainą, bo przecież nie z Białorusią. Może wpuścilibyśmy jakieś Ukrainki, ale bez przesady. W końcu wiele miejsc byłoby już zajętych przez gości z Afryki i Azji, zarówno z europejskiej relokacji, jak i turystów z Białorusi. Broń moglibyśmy wysłać, jeśli mielibyśmy jakieś nadwyżki i tylko po uzgodnieniu z UE. Nie muszę dodawać, że zanim te uzgodnienia nabrałyby kształtu, rosyjscy sołdaci staliby już nad Bugiem.

Oczywiście wysyłalibyśmy mnóstwo apeli o pokój, do obu stron, by żadnej nie urazić. Może w ramach europejskiej solidarności dołożylibyśmy coś do niemieckich hełmów, a może i dorzucilibyśmy jakieś buty czy mleko w proszku, by głosić wszem i wobec jacy to jesteśmy pokojowi i humanitarni. To wszystko. Można Zjednoczonej Prawicy lubić lub nie, można wytykać jej wiele, rzeczywiście popełnionych, błędów, ale gdyby teraz rządziła Platforma nie byłoby już Ukrainy, a i z Polską mogło być różnie.

Przypomnijmy sobie to oburzenie i kpiny z wyjazdu premiera i wicepremiera wraz z premierami Czech i Słowenii do Kijowa. Jak to tak? Samodzielnie, bez uzgodnienia z Komisją Europejską, tak wymachiwać szabelką? Przypominało to reakcje tych samych ludzi na wyjazd Lecha Kaczyńskiego do Tbilisi w 2008. Radosław Sikorski głosił, że chętnie też pojechałby do Kijowa, ale lojalnie czeka na zgodę Komisji Europejskiej. I czeka do dziś.

A ja nie mogę zapomnieć podziwu w oczach Ukrainek, gdy mówiły mi, jakiego odważnego premiera mają Polacy. W czasie, gdy miliony ludzi uciekały z Ukrainy, on po prostu wsiadł do pociągu i pojechał do Kijowa, ryzykując życiem. I to dlatego Lech Kaczyński jest bohaterem Gruzji, Andrzeja Dudę, Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego Ukraińcy uważają za braci i bohaterów. A Radosław Sikorski ciągle czeka na zgodę Brukseli.

Współpraca z FSB

11 września 2013 roku w Petersburgu ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego generał Janusz Nosek podpisał umowę o współpracy z generałem–pułkownikiem Aleksandrem Bezwierchnym – szefem Zarządu Kontrwywiadu Wojskowego Federalnej Służby Bezpieczeństwa – następczyni osławionej KGB. Była to już druga z takich umów, a współpraca SKW z FSR rozwinęła się spontanicznie, bez formalnego porozumienia zaraz po tragedii smoleńskiej.

Do dziś nie zostało dokładnie wyjaśnione do czego zobowiązały się obie strony, jak wyglądała ta współpraca i rzeczywista wymiana informacji między nimi, bo jakaś być musiała. Polska była wtedy i jest nadal członkiem NATO, uważanego przez Federację Rosyjska za swego głównego wroga. W tamtych latach Rosjanie nie mówili o tym zbyt głośno i wielu zachodnich polityków dało się mamić demokratyczną i pokojową wizją Rosji, choć było to już po agresji na Gruzję, o zmasakrowaniu Czeczeni nie wspominając. Wyśmiewani wtedy realiści nie mieli złudzeń, a dziś widzimy, że mieli rację. Złudzeń nie powinny też mieć i wtedy, i teraz służby specjalne.

Zasadnym zatem staje się pytanie, po której stronie geostrategicznego konfliktu stanęły wtedy polskie służby, a w konsekwencji państwo? Wobec kogo były lojalne?

Smoleńsk

O Smoleńsku nie chce mi się już pisać. To kulminacja służalczości wobec Moskwy i już tylko z tego powodu całe ówczesne kierownictwo państwa powinno na zawsze odejść z polityki w niesławie, a pewnie i z wyrokami. Nie znam drugiego przypadku, by jakiekolwiek państwo oddało śledztwo w sprawie śmierci głowy państwa innemu państwu, pozbawiając się możliwości kontroli nad jego przebiegiem. I nie zapominajmy o wściekłej kampanii nienawiści wobec tych, którzy nie mogli uwierzyć w rosyjską teorię pancernej brzozy. Radosław Sikorski miał też znaczny w tym udział rozpowszechniając, zaraz po rozbiciu samolotu, informację o błędzie pilotów popełnionym wskutek wywieranej na nich presji. Informację tę wysłał zanim tak naprawdę rozpoczęło się rosyjskie dochodzenie. Dla porządku dodam, że rosyjskie konkluzje zgodne były z opinią Sikorskiego. Prorok czy co?

Tekst się wydłuża, nie kończy się lista spraw, które należy przypominać wobec udawanego zaniku pamięci tych, którzy rządzili Polską przez osiem lat. Nie pamiętają już ani o Cieśninie Pilawskiej, ani o demontażu polskiej armii, próbie sprzedaży Lotosu Rosjanom, braku działań w sprawie Nord Stream i Baltic Pipe, imporcie węgla z Rosji (z podejrzeniem dużej wzjatki), ani o szkoleniu Państwowej Komisji Wyborczej w Moskwie i wielu innych wstydliwych dziś faktach.

Z pewnością można podane wyżej fakty inaczej interpretować, może nieco przesadziłem w ich ocenie. Niemniej całościowy obraz służalczości wobec Moskwy jest jednoznaczny. I nie jest istotne, czy ta służalczość wynikała z chęci odniesienia osobistych korzyści, przymuszenia szantażem, czy po prostu mylnej oceny sytuacji. Liczą się efekty, a tych nie da się obronić. I tylko Bogu dziękować, że w obliczu wojny za ścianą i rzeczywistego zagrożenia Polski, ci ludzie już nie rządzą, choć bardzo by chcieli.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka