By zrozumieć czym jest demokracja, a czym populizm i dlaczego śmiertelnymi są wrogami, zacznijmy od źródła tych słów. Demokracja pochodzi z języka starożytnych Greków i jest złożeniem dwóch słów: demos czyli lud i kratos czyli władza. Chodzi więc o władzę ludu, lub, jak to jest dzisiaj praktykowane, o władzę tych, których lud wybrał. W zupełnym przeciwieństwie do populizmu, które to słowo pochodzi od łacińskiego słowa populus czyli lud, a wiec rządy tych, którzy podobają się ludowi, po grecku demosowi.
No to mamy demokrację, szczyt rozwoju ludzkości, ustrój marzeń tych, którzy zaliczyli peerelowską demokrację socjalistyczną, mającą się do demokracji odwrotnie niż krzesło do krzesła elektrycznego. Jest więc świetnie, ale nie traćmy czujności, bo na tę demokrację czai się wróg śmiertelny, a jest nim populizm. Tak przynajmniej przedstawiają to światłe elity.
By zrozumieć czym jest demokracja, a czym populizm i dlaczego śmiertelnymi są wrogami, zacznijmy od źródła tych słów. Demokracja pochodzi z języka starożytnych Greków i jest złożeniem dwóch słów: demos czyli lud i kratos czyli władza. Chodzi więc o władzę ludu, lub, jak to jest dzisiaj praktykowane, o władzę tych, których lud wybrał. W zupełnym przeciwieństwie do populizmu, które to słowo pochodzi od łacińskiego słowa populus czyli lud, a wiec rządy tych, którzy podobają się ludowi, po grecku demosowi.
Jakaż to więc różnica i dlaczego te, identyczne w swym znaczeniu, słowa znaczą swoje przeciwieństwa? Logicznie to bzdura, ale tu chodzi o nowoczesną eurologikę. Pytajcie więc światłe, europejskie elity o wyjaśnienie.
Elity oczywiście niczego nie wyjaśnią, bo dla podległego sobie ludu – demosu lub populusu, jak kto woli – mają prosty przekaz do wykucia na pamięć: Demokracja dobra, populizm zły. Teraz wszystko jasne: demokratami są ci, którzy rządzą, a populistami ich przeciwnicy. I z tymi wstrętnymi populistami eurodemokraci walczą wszelkimi środkami, wprawdzie mało świętymi, ale demokratyczny cel je uświęca.
Pierwsza zwycięska batalia miała miejsce w Polsce, gdzie zjednoczone siły postępu odsunęły od władzy znienawidzonych populistów. Nie pytajcie, dlaczego użyto przeróżnych sił i środków przeciwko wybranym w demokratycznych wyborach. Chodzi przecież o demokrację, a jak demokracja, to demokracja!
Po Polsce przyszła kolej na Rumunię. Tam I turę wyborów prezydenckich wygrał nie ten co powinien. Rumuński Sąd Konstytucyjny potwierdził ważność tych wyborów, ale wkrótce okazało się, a przynajmniej taką wiadomość rozpowszechniono, że tenże kandydat korzystał ze wsparcia rosyjskich trolli. Wprawdzie okazało się później, że to niekoniecznie były rosyjskie trolle, a raczej to jedna z partii mainstreamu chciała go pompować by zaszkodzić konkurentom i, jak to bywa w socjalizmie, przekroczono plan. Nieważne, że nie ma dostatecznych dowodów, unieważniono wyniki tych wyborów tuż przed II turą. Co więcej, Centralne Biuro Wyborcze wykluczyło zwycięskiego kandydata z udziału w powtórzonych wyborach. A żeby było śmieszniej, Sąd Konstytucyjny, krótko przed powtórką wyborów uchylił decyzję o unieważnieniu poprzednich. Przeprowadzono jednak nowe wybory, a nie II turę poprzednich. Jaka w tym logika? Żadna, to eurologika.
Powtórzone wybory wygrał w I turze kandydat popierany przez wykluczonego i to z wynikiem rokującym zwycięstwo w II turze. Co zrobią z tym obrońcy demokracji? Nie wiem, ale coś na pewno szykują. Władzy naszych trzeba bronić do ostatniej kropli krwi. Jak demokracja, to demokracja!
We Francji faworytka zbliżający się wyborów prezydenckich została pozbawiona prawa kandydowania pod durnym pretekstem wykorzystywania pieniędzy wypłacanych przez Europarlament na koszty związane z funkcjonowaniem jej jako lidera partii. I nie ważne, że robią tak prawie wszyscy, a szczególnie małe partie żyją dlatego, że mają jakiegoś posła a najlepiej europosła, bo tam są lepsze pieniądze, i z tego utrzymuje się asystentów, biuro i tak dalej i bez tego te partie nie mogłyby funkcjonować. I nie ważne, że lider mainstreamowej partii, uprawiający ten sam proceder, został uniewinniony. Ciekawsze jest to, jak, według sądu, ma pracować ochroniarz pani Le Pen? Ochraniać ją tylko jako europosła, a jeżeli ktoś ją zaatakuje ją jako lidera partii to powinien wtedy odsunąć się i powiedzieć sorry to nie moja bajka? Żeby było jeszcze bardziej po europejsku, to wyrok skazujący panią Le Pen jest nieprawomocny i ostateczne rozstrzygnięcie najprawdopodobniej nastąpi już po wyborach prezydenckich. Wykluczenie z życia politycznego obowiązuje jednak wobec – według reguł praworządnego państwa – niewinnego człowieka już teraz. Jak demokracja, to demokracja!
W Niemczech Urząd Ochrony Konstytucji, czyli tamtejsze ABW, uznało największa partię opozycyjną – Alternatywę dla Niemiec organizacją ekstremistyczną. Urząd Ochrony Konstytucji nie jest instytucją niezależną, podlega ministrowi spraw wewnętrznych. Ministrem tym była lewacka polityk, która najwyraźniej poleciła podległemu urzędowi przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie. I na odchodne otrzymała prezent w postaci grubego raportu. Raport jest tajny, więc Niemcy nie dowiedzieli się, dlaczego tak brzydka jest najpopularniejsza partia.
Co jest w Niemczech legalne i jak traktowana jest AfD to temat na osobny artykuł. Mnie interesuje tutaj pojęcie ekstremizmu i jego źródłosłów. Ekstremizm pochodzi od łacińskiego ekstremus co znaczy najdalszy, ostatni, krańcowy. Biorąc pod uwagę wyniki ostatnich wyborów, ekstremistami powinny być lewacy z Sojuszu Sahry Wagenknecht lub liberałowie z Partii Wolnych Demokratów, jako że obie te partie nie załapały się do Bundestagu, popiera je więc margines wyborców, takie ekstremum. Ale uważać za ekstremistyczną, czyli skrajną, partię o największym obecnie poparciu w sondażach? Partię, na którą chce głosować blisko co trzeci Niemiec? Logiki w tym zero, ale eurologiki to i owszem.
Nowo wybrany kanclerz zawarł koalicję z dotychczas rządzącymi socjaldemokratami, zmasakrowanymi w ostatnich wyborach i przejął ich program. Jest to gwarancja zjazdu popularności CDU/CSU i autostrada do zwycięstwa w przyszłych wyborach dla AfD. A to realne zagrożenie dla demokracji, czyli władzy obecnych elit. Trzeba więc zrobić wszystko, by bronić status quo. Jak demokracja, to demokracja!
W Polsce populizm znów podnosi łeb i ma nadzieję zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Światli demokraci uruchomili więc policje - tajne, widne i dwu-płciowe, by temu zapobiec. I wygląda na to, że szykują się do wygranej w III turze. Komisja Europejska planuje objęcie tych wyborów swoim nadzorem poprzez stworzenie „okrągłego stołu”, marszałek Sejmu zastanawia się publicznie, kto będzie prezydentem w razie braku stwierdzenia ważności wyborów, a premier już skarży się na ataki ruskich trolli. Jasne jest, że jeśli kandydat populistów nie wygra wyraźnie w II turze, to polegnie w trzeciej. Głosujmy więc jak najliczniej na Nawrockiego, bo gdy wygra Trzaskowski będzie demokracja, tak jak oni ją rozumieją. A jak demokracja, to demokracja!
Inne tematy w dziale Polityka