Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
148
BLOG

Zagadka za zagadką

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 19
Zmasowany atak zjednoczonych sił postępu na Karola Nawrockiego przekroczył wszystko, co dotychczas przeżyliśmy w kampaniach wyborczych III RP. Mamy więc bezprecedensowy festiwal obrzucania gnojem, przeinaczania faktów i ich wyolbrzymiania. Fakty zresztą niezbyt interesują funkcjonariuszy postępowego frontu propagandy.

Szczególną aktywnością wykazał się portal Onet, nie bez przyczyny nazywany „Der Onet”, zamieszczając równocześnie kilkanaście artykułów atakujących Karola Nawrockiego. To robi wrażenie! Akcja rodzi reakcję, więc w Internecie zauważono, że tak wielką mobilizację Niemcy przeprowadzili ostatnio przygotowując obronę Berlina.

Nikt nie uwierzy, że dopiero wczoraj „dziennikarze dotarli do szokujących faktów”. Materiały publikowane są krótko przed II turą, by uniemożliwić atakowanemu jakiekolwiek wyjaśnienia. A że po wyborach prawda wyjdzie na jaw, nie ma żadnego znaczenia. Liczy się efekt wyborczy, a nie jakaś tam prawda, czy tym bardziej moralność

Intensywne, acz nieskoordynowane ataki psują jednak relację, która ewidentnie rozjeżdża się atakującym. Powoduje to liczne wątpliwości i generuje zagadki, na jakie trudno znaleźć odpowiedź korzystną dla zjednoczonych sił postępu.

Ot, choćby występ naszego premiera, przytaczającego, na dowód podejrzanych kontaktów przeciwnika Rafała Trzaskowskiego, relację człowieka o niezbyt ciekawej – mówiąc bardzo delikatnie – przeszłości, skazanego za pomówienia. I tu pierwsza zagadka, czy człowiek mający na swym koncie wyrok za pomówienie, mówi teraz prawdę czy dalej pomawia?

To akurat drobiazg. Ciekawsze jest, dlaczego premier polskiego rządu wyżej stawia opinię skazanego kłamcy od audytów dokonanych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Przypomnę, że Karol Nawrocki był kilkakrotnie sprawdzany przez ABW, w tym dwukrotnie za rządów Donalda Tuska. Albo więc premier naprawdę uważa, że tenże człowiek lepiej rozpracował kandydata na prezydenta niż wyspecjalizowana w tym służba, albo wie, że za rządów Platformy Polska była państwem z dykty, a służby zajmowały się zbieraniem haków na przeciwników, zamiast ściganiem szpiegów? Trzeciej możliwości nie ma.

Nie wiem, która z odpowiedzi jest prawdziwa. Każda z nich świadczy, że kompetencje Donalda Tuska jako premiera są zerowe. Nawiasem mówiąc, Donald Tusk co i rusz oskarża o putinowską agenturalność każdego, kto mu się naraził, a pamięta ktoś, ilu ruskich agentów złapała ABW za jego rządów? Jakoś nie mogę sobie przypomnieć.

Ze spraw wcześniejszych, zadziwiające było obserwowanie sprawy kawalerki, czyli opisywanie wykorzystania starszego człowieka przez młodego cwaniaka, który przejął jego mieszkanie. I nie tak istotne jest to, że krzywda polegała na tym, że skrzywdzony mieszkał w tym mieszkaniu za darmo kilkanaście lat, ile to, że nad jego losem użalali się ci, którym nie przeszkadzała działalność czyścicieli kamienic, wyrzucających tysiące osób z ich mieszkań i mających na sumieniu zabójstwo Jolanty Brzeskiej.

Ale najciekawsza zagadka, to grube oskarżenie o sutenerstwo. Dziwne jest to o tyle, że od dłuższego już czasu postępowe media promują prostytucję. Zamiast „prostytutka” mówi i pisze się „pracownica seksualna”, lub z angielska „sexworker”. To ostatnie jest lepsze, bo „worker” w angielskim to bardziej robotnik, a więc osoba wykonująca ciężką, ale uczciwą pracę.

Tak też praca prostytutki przedstawiana jest jak każde inne zajęcie, jak choćby praca kasjerki, pielęgniarki czy hydraulika. Takie zwykłe świadczenie usług. Czym więc gorszym jest zaprowadzanie do potrzebującego klienta prostytutki, przepraszam: pracownicy seksualnej, od zaprowadzenia tam pielęgniarki, czy kuriera z pizzą?

Wiem, odpowiedź jest prosta, bo tu nie chodzi o logikę, tylko dialektykę. Nie ważne, co kto robi, tylko kto to robi. Inaczej: gdyby w Grand Hotelu pracował Rafał Trzaskowski, byłby młodym, uczynnym człowiekiem, ułatwiającym innym pracę. Pracował tam jednak Karol Nawrocki, więc jest ohydnym sutenerem. To wszystko oczywiście przy odważnym założeniu, że choć część z nagłaśnianych rewelacji jest prawdziwa.

A wracając do tradycyjnej logiki, to ostania zagadka, dedykowana piewcom postępu, brzmi: Czy prostytutki to zwykłe k…y i pokazywanie się z nimi w hotelowej windzie hańbi kandydata, czy są to ciężko pracujące robotnice seksualne i każdy porządny człowiek powinien im pomagać w wykonywaniu ich trudnych i odpowiedzialnych obowiązków? Tertium non datur.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj19 Obserwuj notkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka