Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński
147
BLOG

Chorzów Platformy

Zbigniew Kopczyński Zbigniew Kopczyński Polityka Obserwuj notkę 5
Wiemy, w jakim państwie żyjemy. I wiemy, że rządzący Polską kierują się doktryną Neumanna. Skoro więc platformerskie CBŚP zatrzymuje ważnego polityka Platformy Obywatelskiej, to musi być naprawdę grubo.

Chorzów to bastion Platformy Obywatelskiej. Platforma wygrywa tu od lat wszystkie wybory bez względu na to, kto z jej ramienia kandyduje. Wystarczy plakietka PO i zwycięstwo w kieszeni. W ostatnich wyborach Rafał Trzaskowski wygrał w Chorzowie z wynikiem 61% wobec 39 Karola Nawrockiego. Nie jest to wprawdzie wynik taki jak w więzieniach i aresztach, gdzie kandydat Platformy tradycyjnie zdeklasował rywala uzyskując wynik w granicach 80-90%, ale i tak imponuje. Długie też lata w ratuszu rządził prezydent Platformy, uzupełniony bezpieczną większością platformerskich radnych.

Ostatnio o Chorzowie zrobiło się głośno z dwóch istotnych powodów, a one pokazują, do czego mogłyby doprowadzić Polskę nieograniczone rządy Platformy Obywatelskiej. Te powody to nowy stadion dla Ruchu – czternastokrotnego mistrza Polski i estakada – główna droga między Katowicami a Bytomiem, przebiegająca nad chorzowskim rynkiem.

W roku 2010 Andrzej Kotala, kandydat Platformy Obywatelskiej, wygrał większością 281 głosów z dotychczasowym, samorządowym prezydentem Markiem Koplem, głównie dzięki obietnicy zbudowania nowego stadionu niebieskim. Obietnicy, oczywiście, nie spełnił, co nie przeszkodziło mu składać ją ponownie w następnych wyborach. I, kierując się obowiązującą w Platformie zasadą, że dwa razy obiecać, to jak raz zrealizować, uznał sprawę za załatwioną.

Kibice Ruchu bardziej przejęli się inną zasadą, głoszona w Platformie Obywatelskiej, że obietnice wyborcze obowiązują tych, którzy w nie uwierzyli. A ponieważ uwierzyli, wysunęli w ostatnich wyborach swojego kandydata – Szymona Michałka i eksmitowali Andrzeja Kotalę z chorzowskiego ratusza. Jak ocenili wyrzuconego prezydenta chorzowianie świadczy fakt, że w platformerskim mieście platformerski prezydent przegrał w I turze, uzyskując kompromitujące 34% głosów.

Radość kibiców świadczyła o ich naiwności i słabej znajomości partii, na którą zwykle głosowali. Uważali, że skoro po pozytywnym wyniku konkursu ogłoszonego za czasów rządu Mateusza Morawieckiego i wypełnieniu wymogów formalnych, pozostało jedynie podpisanie decyzji przez ministra, to minister Nitras tę decyzję niezwłocznie podpisze. Naiwni! Nie zauważyli pamiętliwości i mściwości PO i jej lidera. Skoro Szymon Michałek wysadził z siodła polityka Platformy, Chorzów o pieniądzach z budżetu państwa może zapomnieć.

Mimo tego, prezydent Michałek znalazł pieniądze na rozbiórkę stadionu i prace ruszą lada chwila. Co będzie z finasowaniem następnych etapów, Bóg raczy wiedzieć, a logika podpowiada, że trzeba czekać na zmianę rządu. To jednak trochę potrwa. Na razie Ruch gra na Stadionie Śląskim. Też dobrze.

Estakada wybudowana została w latach siedemdziesiątych. Była jednym z elementów inwestycji unowocześniających Polskę, tak jak rozumieli to ówcześni rządzący. Do tego czasu samochody jadące z Bytomia do Katowic jeździły przez chorzowski rynek. Estakada, przecinająca rynek po przekątnej, przeniosła ten ruch piętro wyżej. Wyglądała naprawdę nowocześnie, jak w Japonii. Tym, że wyburzono przy okazji parę zabytkowych kamienic i zniszczono rynek, nikt się nie przejmował. By podkreślić ekspresowy charakter nowej drogi, autobusy pospieszne z Katowic do Bytomia nie zatrzymywały się w Chorzowie, przejeżdżając nad jego rynkiem. Zjazd na przystanek na rynku wprowadzono po wielu latach.

Zaraz po zmianie ustroju, władze Miasta zdały sobie sprawę z fatalnego stanu technicznego estakady i spustoszenia w tkance miasta, jakie czyni droga tranzytowa przebiegająca nad rynkiem. Z czasem stworzono koncepcję jej rozebrania i wybudowania obwodnicy miasta. Były to jednak czysto teoretyczne spekulacje, jako że miasta nie było stać było na taką inwestycję, a władze państwowe nie wykazywały zainteresowania tematem.

Aż do momentu, gdy władzę w Chorzowie objął Andrzej Kotala. Krótko przed następnymi wyborami w Chorzowie pojawili się prominentni politycy Platformy Obywatelskiej w osobach Adama Matusiewicza – marszałka województwa śląskiego i Tomasza Tomczykiewicza – lidera śląskiej PO i wraz z prezydentem Kotalą obiecali wybudować obwodnicę. Bo to – wicie, rozumicie – my tam w Warszawie wszystkich znamy i pieniądze załatwimy, tylko – wicie, rozumiecie – musicie na nas zagłosować. I chorzowianie zagłosowali, jak zwykle, na PO, po czym otrzymali komunikat o przystąpieniu do pudrowania trupa, czyli remontu estakady. Oznaczało to odłożenie tematu obwodnicy do świętego Nigdy.

Remont ukończono w roku 2014 i otrzymano gwarancję do roku 2024. W maju 2025 nadzór budowlany stwierdził utratę przez estakadę jakiejkolwiek nośności i zamknął ruch zarówno na niej, jak i pod nią. Chorzów ogarnął komunikacyjny Armagedon. Ruch samochodów, który na dwupasmowej estakadzie tworzył w godzinach szczytu wielusetmetrowe, a czasem i kilometrowe korki, został skierowany na jednopasmowe miejskie ulice. Nie trzeba znać Chorzowa, by wyobrazić sobie, jak to wygląda. Autobusy przepychają się jak pozostałe samochody, a tramwaje po prostu nie jeżdżą.

Nie bacząc na krótki termin gwarancji funkcjonowania estakady, platformerskie władze Chorzowa przeprowadziły w otoczeniu estakady kilka ważnych dla miasta, a drogich, inwestycji. Ciekawostką jest wybudowanie pod estakadą tężni. Solanka wraz ze spływającymi z estakady spalinami daje niesamowitą mieszankę, jakiej nie ma Ciechocinek.

Tężnia to drobiazg. Miasto wybudowało pod estakadę nowe centrum przesiadkowe i przebudowało rynek. Na ukończeniu jest gruntowna przebudowa skrzyżowań na drodze dochodzącej do estakady od strony Bytomia. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że prawdopodobna rozbiórka estakady zniszczy te inwestycje, co z kolei zniszczy trwałość tych realizacji, a trwałość realizacji projektu to warunek uzyskania finasowania z funduszy europejskich. Chorzów musi więc liczyć się z żądaniem zwrotu unijnych środków, a chodzi o naprawdę duże, jak na to miasto, pieniądze. Władze pewnie będą chciały coś wynegocjować. Cóż, życzę powodzenia.

Na koniec znaczek firmowy Platformy Obywatelskiej, czyli ogromne zadłużenie budżetu miasta, jakie zostawił odchodzący platformerski prezydent i, związane z tym, znikanie pieniędzy nie do końca wiadomo jak i gdzie. Na koniec marca 2024 roku zadłużenie miasta wynosiło prawie 300 mln zł, dochodach budżetowych rzędu 950 milionów złotych. Uwagę zwraca dynamika zadłużania: w roku 2022 deficyt budżetowy wyniósł 39,5 mln zł, w roku 2023 wzrósł do 53,9 mln zł. Na przełomie lat 2023 i 2024, miasto zaciągnęło nowe kredyty na 70 milionów złotych. Na szczęście zmiana władzy w ratuszu zatrzymała galopujące zadłużanie. Prezydentowi Michałkowi udało się zakończyć rok 2024 z deficytem 4,5 mln złotych – 12 razy mniejszym niż w ostatnim roku rządów PO. Jednocześnie całkowite zadłużenie Chorzowa w marcu 2025 wyniosło 288,5 mln zł wobec 299,5 mln zł rok wcześniej, a więc spadło o 11 mln zł.

Nie wiem, jakich czarów dokonał prezydent Michałek. Są pewne przesłanki, by sądzić, że zastosował zasadę znaną z rządów Dobrej Zmiany: „Wystarczy nie kraść”. Wiem, jest to ciężki zarzut wobec poprzedniej władzy tak, ale do takich podejrzeń skłania mnie niedawne zatrzymanie byłego prezydenta przez Centralne Biuro Śledcze Policji.

Wiemy, w jakim państwie żyjemy. I wiemy, że rządzący Polską kierują się doktryną Neumanna. Skoro więc platformerskie CBŚP zatrzymuje ważnego polityka Platformy Obywatelskiej, to musi być naprawdę grubo.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj5 Obserwuj notkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka