Zbyszek Zbyszek
960
BLOG

#2: Jedniodniowy post Zbyszka wg Dąbrowskiej

Zbyszek Zbyszek Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Łeb mi pęka. Zachciało mi się roweru drugiego dnia jednodniowego postu. Tak sobie mówię. Że to przez rower. Ale bądźmy uczciwi, to przez post.

Pierwszego dnia, wszystko normalnie. Warzywka wwędrowały do przewodu pokarmowego, po czym, po obiedzie złożonym z papryki, kalafiora i odrobiny cebuli, zabarykadowały się tam. Najpierw nie rozumiałem, co się dzieje, ale potem… tak – stanęły na baczność. od żołądka aż do gardła. Małpy jedne. No nic… wiedziałem, że jedzenie nie będzie mi już pisane na kolacje.

Dzisiaj piękna pogoda, to polazłem. Wsiadłem na siodełko. Przyjemny powiew. Jestem mistrzem. Przemieszczam się przez przestrzeń. Słońce, miłe obiekty do zawieszenia wzroku. Rewelacja – ja wielki poszczący. Po drodze spotkałem kolegę, pogadaliśmy. Wszystko dobrze. Dopiero w domu. Stopniowo. Jakby mi ktoś od środka w czaszkę zaczął stukać. Matko kochana, myślałem, że mi czoło wypadnie. Wrrr. Zdenerwowałem się. Poszedłem spać. Jakoś trzeba przecierpieć.

# Dzień 1

  • Śniadanie: Marchewka, ze trzy, pomidor, ząbek czosnku.
  • Obiad: Pół kalafiora, cebula, czerwona papryka.
  • Samopoczucie: Dobre, choć czuć wyraźnie głód.
  • Nastrój: Dobry

# Dzień 2

  • Śniadanie: Trzy marchewki, ząbek czosnku (nie wiem skąd ten ząbek mi przyszedł do głowy, ale jak się dręczyć, to się dręczyć). Sałata lodowa.
  • Obiad: Kalafior, papryka, cebula, pomidory, ogórek kiszony.
  • Samopoczucie: Złe. Boli łeb, że rodzina podpowiada proszki. Nie biorę proszków. Sio.
  • Nastrój: Pod psem.



Teraz słucham sobie piosenek. Moja sprawność niziutko, trzeba przetrwać. Wierzyć. Że ten ból, że przykrość, że wyrzeczenia doprowadzą nas. Czy nie na tym polega życie? Na tym, że jedni się napychają, doznaniami, „szczęściem”, słodyczą różnej maści, a drudzy mówią – czekaj, weź poświęć trochę z tego, dobrego samopoczucia, komfortu, siebie samego, to wtedy… Ale owo wtedy, zobaczyć można tylko „po drugiej stronie” cienia/bólu/niedogodności?

Więc do postu, niestety trzeba się z jednej strony trochę zmusić, a z drugiej – zaufać. Dlatego tak ważni są ludzie, którzy do tego zaufania zachęcają. Nie gadaniem. Bo gadania to wszyscy już chyba mamy dość. Zachęcają przykładem. Tym, że przeszli przez „góry” i po drugiej stronie było, że ach…, że… warto.

Obiecałem sobie, że będę się trochę dokształcał z diety i dzielił tym, co się dowiem, ale póki co, nie chce mi się. Płynę. Słucham. Pan śpiewa o pani. Pojawia się pani i śpiewa o panu. Czy wszystkie piosenki muszą być o miłości? Może nie wszystkie, ale od tego się chyba zaczęło. Co? Wszystko?

To bardzo dziwna sprawa, pani i pan. I to, co się miedzy nimi dzieje. Racjonalne, przytomne istoty nagle doznają czegoś dziwnego. Świat i wszystko wokół staje się zniekształcone. Tak jakby zbliżyli się do jakiejś niewidzialnej bariery rzeczywistości, za którą tuż tuż  płonie to niesamowite słońce. Czują przez drżące powietrze jego promieniowanie, jego rytm, jego nieskończoność i… wpadają – w miłość. Więc, co się dziwić, że potem o tym śpiewają – artyści. Co się dziwić, gdy samemu, choć na chwilę się doświadczyło, tego otwarcia się, tego wejścia w coś – spoza tego świata.

No ale miało być o poście. Na razie, jak piszę, źle. Ale spoko, zanim będą mnie reanimować jest jeszcze ziele angielskie no i… porady cudownych, zaprzyjaźnionych, poszczaków i poszczanek. Tak sobie myślę, że my, przez ten post, też trochę nie jesteśmy „z tego świata”, że to też – oczywiście nie porównując – odmienny stan świadomości. Bo człowiek, odmawia sobie. Odmawia życiu, do którego się przyzwyczaił.

Uwaga techniczna zatem. W czasie przed postem, „grzeszyłem”. Jadłem, co popadnie. Niezdrowo, smacznie, bez hamulców, do oporu. Więc może jednak to był błąd. Możliwe, że przed rozpoczęciem postu lepiej jest się trochę przygotować. Zmniejszyć węglowodany z wysokim ig, ograniczyć insulinę. Uspokoić organizm. I dopiero wtedy. Czy ja się zawsze muszę uczyć na błędach? No.. przynajmniej innym może coś te moje błędy podpowiedzą.

Poza tym, ja zawsze na przekór. Na „spróbowanie”. I mam nadzieję, że jutro, najpóźniej za tydzień ból głowy przejdzie. Tak ze dwie godziny temu, biłem się ma poważnie z myślą, czy nie sięgnąć po kromkę chleba z masełkiem. Wygrałem. Ten jeden dzień. Reszta nieważna.

Aha, na wadze minus 1,5 kilograma. Albo się waga zepsuła, albo się źle ważyłem. Ale przez pierwsze trzy dni, to leci z człowieka woda, a i zawartość przewodu pokarmowego ulega zmniejszeniu. Jak piszę te słowa to trochę się nawet lepiej czuję. Oddycham sobie głębiej. Więc i dla wszystkich czytających ta piosenka, co sobie teraz słucham. Proste, ale fajne. Ona blondynka, on szczupły, oboje jak po poście ???? Konie galopują, deszcz pada, można się zakochać. W kimkolwiek. W czymkolwiek. Obyśmy nie utracili tej zdolności, bo bez nas – nie będzie miłości na tym świecie ????


Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości