Bardzo dobry tekst. Gratulacje. Szereg celnych spostrzeżeń. Śmiała i interesująca parabola (perspektywa) religijna.
1. Demokracja ateńska to rządy mężczyzn i tylko obywateli Polis. Zatem procent ludności mieszkającej na terenie rządzonym przez demokrację, a uprawnionych do udziału w procedurach demokratycznych to było od 10% do 20%. Weźmy 15%. Czy to jest demokracja?
2. Współczesne ustroje państw Zachodu NIE SĄ demokracjami. Nie są z takie powodu, że wzorzec tych wszystkich państw: ustrój USA był konstruowany z postulatem, aby przypadkiem nie była to właśnie demokracja. Także w nazwach współczesnych państw zapisana jest ich forma ustroju, to republika.
Samo to, że żyjemy w republikach, a myślimy, wiemy, że w demokracjach jest genialną ilustracją opisującą stan współczesnych ludzi w post-modernizmie, gdzie przede wszystkim nie wiadomo, co jest czym. Definicje, terminy i pojęcia są absolutnie plastyczne, a ten "mówi prawdę", kto ma siłę ich kształtowania w przestrzeni myślenia ludzi.
3. "Demokracja" to nie sposób rządzenia ludu, tylko sposób rządzenia ludem, co celnie wskazano w tekście. Słowo demokracja użyto w cudzysłowie na określenie tego, "co jest". Amerykańscy uczeni dowiedli w sposób chłodny, bezsporny, że w rzeczywistości żyjemy w oligarchii [link]. Skoro tak, to pojawia się przesłanka do uzasadnienia trwałości "demokracji". Jest ona potrzebna tak długo, jak jest potrzebna oligarchii w celu rządzenia masami.
4. Z "demokracją" jako procesem, gdzie wszyscy podejmują decyzje, związane jest ogromne niebezpieczeństwo. Otóż ponieważ ludzie w swej masie podejmują niezależnie decyzje (za kotarą do głosowania), to ludzki proces podejmowania decyzji i wszystko, co za tym stoi staje się celem podboju, podporządkowania, dominacji, przez władzę. W "demokracji" prawdziwa władza MUSI kontrolować, a więc kształtować myślenie, osobowości, wartości, tożsamość, czy też językiem bardziej ogólnym umysły, serce i dusze ludzi. To jest problem. Nieusuwalny.
Sciślej, władza musi ludzi - w sensie mentalnym - zniszczyć, zdegradować, ogłupić, sprymitywnić. Degeneracja ludzi, jako postulat odwrotny zarówno do postulatu "wieku wiary", gdzie chodziło o wzrost człowieka rozumiany duchowo, jak i "wieku rozumu", gdzie chodziło o rozwój człowieka rozumiany intelektualnie, jest wymogiem nieusuwalnym utrzymania procedur demokratycznych w oligarchii udającej demokrację.
5. Dobrobyt rodzi się głównie z postępu naukowego i technologicznego. Zrodziły go wielkie zachodnie rewolucje:
- agrarna (trójpolówka->rośliny strączkowe->nawozy sztuczne->mechanizacja)
- przemysłowa
- sanitarna i zdrowotna
- informacyjna
Do dobrobytu przyczynił się też liberalizm, w tym sensie, że ustrój w którym są żywe i mocne zasady chrześcijańskie, a jednocześnie istnieje wolność od przymusu państwa, partii itp. generuje wyjątkową aktywność, pomysłowość społeczeństwa. Niestety, gdy liberalizm staje się bogiem, brata się z post-modernizmem i mamy eksplozję zachowań kontr-produktywnych oraz degradację społeczeństwa, wzajemnych zachowań i relacji, postaw ludzkich.
6. Dla jakości życia ludzi i społeczeństw formy politycznej organizacji mają znaczenie wtórne a nie pierwotne. Znaczenie pierwotne mają wartości. "Bar Abbas! Bar Abbas!!" - to była wartość tłumu. Bar to syn, a Abba to ojciec, a Barabasz to syn ojca, ale nie tego Ojca, o którym opowiadał Pan Jezus.
Pierwotne znaczenie mają więc podstawowe wartości, nie te podawane ustnie i pisemnie, ale te przeżywane głęboko wewnątrz, materializujące się w postaci zachowań, nawet dodatkowo w postaci szczelnej warstwy kłamstw - inaczej racjonalizacji, tłumaczących nasze czyny, jako dobre.
Najwyższą, powszechnie wyznawaną współcześnie wartością, zarówno poprzez oligarchiczne elity jak i poprzez zdezorientowany, toksyczny i półnienawistny tłum, także na placu pretorium, jest...
Chciwość.
I nie ważne czego. Czy wszystkiego, czy tylko liczby czytań i odpowiedzi na tekst na blogu, czy wyrazów poparcia i pochwał, czy pieniędzy i prestiżu. Wszyscy staliśmy się prostytutkami chciwości. Takiej czy innej. I oczywiście, że nie wszyscy i nie całkiem. I oczywiście - wszyscy i całkiem.
Oczywiście mamy bolesne wyjście z tej sytuacji. Ale my nie chcemy bólu. Wiemy, co się nam "należy"! Wczepieni jesteśmy w to, czego chcemy. Nawet ustami wypowiadamy "Bądź wola twoja", ale... co to niby znaczy? To znaczy moja! Bo ja chcę tego, co ty. I ja WIEM czego chcę.
7. Kresem współczesnej demokracji wydaje się być technokracja. To jak wejście "Ubera" w przestrzeń taksówek. To będzie po prostu bardziej efektywne. Obecne prostytutki zostaną wyrzucone do kosza przez technokratycznego Behemota, który zaproponuje ludziom lepsze warunki. Oczywiście, coś za coś. Kontrola będzie jak nigdy, bo trzeba będzie "bronić ludzi" i systemu.
8. Generalnie świat chciwości to świat pożerania. Wszyscy się nawzajem pożerają. Najwięcej mają ci na górze piramidy. Oni też jednak są pożerani. Chciwość pożera ich dusze, jestestwa, to, co w nich transcendentne. Nagradzając ich w międzyczasie, takimi czy innymi kąskami, tym światem, który przecież jest jej "poddany".
9. So what? Rozwiązanie. Wyjście? Propozycje? Nie ma. Są? Czy ja wiem? Nie. Nie wiem. Wiem, że jestem. I co z tego? Wiem, że się do Niego zwracam. I co z tego?
Scorsese nakręcił świetny film "Milczenie" [link]. Człowiek wobec milczenia. Z całą swoją wiarą, albo oczekiwaniem, albo nawet z całym swoim rozumem, rozumieniem i pytaniami. Staje wobec milczenia. I musi coś zrobić. Co?
Pewnie się modlić. Jeden do nieznanego Boga. Inny do jemu znanego Boga. A jednak potrzeba tej instancji, która stałaby za przesłoną milczenia, konieczność adresu, na który moglibyśmy nadać całe swoje cierpienie, rozpacz, wszystkie aspiracje, marzenia, wydaje się nieusuwalna. Choć i tę potrzebę "Chciwość" poprzez pożerające świat swoje sługi, chce w ludziach zamazać, zaciemnić, wyłączyć.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
