Nie tak dawno sugerowano w naszej prasie, że pani Le Pen chce razem z Jarosławem Kaczyńskim rozbić Unię wyjściem z niej aby stworzyć ją na nowo. Jarosław Kaczyński zaprzeczył tym rewelacjom tłumacząc, że ma tyle wspólnego z panią Le Pen co z Władimirem Putinem. Sprawa więc ucichła, ale jakieś dwa-trzy tygodnie temu Marie Le Pen zapowiedziała na swoim podwórku, że jak tylko odsunie od władzy Hollande'a to zrobi wszystko aby Francja opuściła jak najszybciej strefę euro oraz szeregi UE, gdyż w mniemaniu kandydatki na francuskiego prezydenta Unia w obecnym kształcie nie ma żadnych szans na przetrwanie, albowiem odcięła się zdecydowanie od zasad Roberta Schumana. Jednym słowem Marie le Pen zapowiada powrót do narodowych korzeni czym poniekąd małpuje pomysł o jakim od długiego czasu wspomina w polskiej polityce Jarosław Kaczyński.
I tutaj jawi się problem, bo czy w dzisiejszej UE istnieje szansa na powstanie czegoś takiego jak państwo narodowe? Odpowiedź może być tylko jedna: Nie. Nie ma nawet cienia szansy na zaistnienie takiego państwa. Nie ma nie tylko we Francji gdzie rośnie ustawicznie w siłę muzułmańska mniejszość, ale też i gdzie indziej w świecie pomijając oczywiście plemiona pierwotne z głębin dżungli Afryki Centralnej czy Papui Nowej Gwinei.
Poza tym jak wygląda w rzeczywistości takie państwo narodowe i jak potrafi ono skończyć pokazała nam dobitnie historia II RP, gdzie obywatele wspomnianej Rzeczpospolitej strzelali w chwili zagrożenia wspomnianego państwa do Wojska Polskiego, które zgodnie z zapisem Konstytucji miało ich bronić przed wrogiem zewnętrznym i broniło we wrześniu 1939. Wygląda więc na to, że pojęcie "państwa narodowego" straciło już dawno swój głęboki sens, ale nie w polityce gdzie pełni ono nadal rolę klasycznej kiełbasy wyborczej oraz stanowi wodę na młyn dla popularności polityków, którzy operując tym pojęciem zakłamują świadomie rzeczywistość starając się za pomocą parawanu słów uczynić z iluzji fakt, zdając sobie jednocześnie sprawę że w dzisiejszych kosmopolitycznych czasach stworzenie państwa narodowego jest po prostu niemożliwym do wykonania. To zakłamanie widać zresztą dokładnie w naszej polskiej rzeczywistości. Z jednej strony trwa narracja o potrzebie odbudowania polskiego państwa narodowego, a z drugiej otwiera się wszelkie furtki i bramy aby istotną część podwaliny tego państwa stanowił element temu państwu z punktu historycznego obcy i wrogi.
Polskie przysłowie powiada (tu je nawet zmodyfikuję), że koszula zawsze będzie bliższa ciału, gdyż każde grabie ciężko grabią do siebie. I jest to prawda ludowa od której nie da się uciec na żadnym poziomie. Pokazał to zresztą dobitnie pan reżyser Kuc, (przepraszam) pan Kutz, zręczny twórca filmowy i teatralny, który przez wiele lat ukazywał widzom swoimi dziełami swą pro narodową twarz: Sól ziemi czarnej" ,"Śmierć jak kromka chleba", "Pułkownik Kwiatkowski" ostatnimi czasy zmienił on jednak narrację na obcą czym uświadomił wielu z czego wykuto w rzeczywistości PRL i na czym osadzono III RP.
Może więc zamiast mówić o państwie narodowym, którego tak naprawdę nie ma i nie będzie, bo nie może takiego zwyczajnie być, gdyż jego powstanie jak zawsze oprze się na mylnym wzorze jakim jest czystka etniczna (ludobójstwo), nie zastapić go jakimś innym pojęciem np. państwem patriotycznym? Ale z drugiej strony jak tutaj mówić o wspólnym państwie i patriotyzmie, kiedy pojęcie to posiada dla każdego z nas, mieszkańców Rzeczpospolitej, wydźwięk odrębny, a przecież do czasów księstw nie powrócimy. Pozostaje więc nam chyba tylko ustawiczne chlubienie się zamierzchłą historią własnego państwa oraz wiara w iluzję i mity opowiadane nam przez współczesnych polityków.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo