Pogodny Pogodny
1972
BLOG

Jaki los czeka IV Rzeczpospolitą?

Pogodny Pogodny PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 108

Ostatnio wiele się mówi o PiS zarówno po lewej jak i po prawej stronie sceny politycznej. Obok tego z każdej z tych stron sypie się też lawina krytyki na działania rządowe. Często bezpodstawnej, irytującej i niemerytorycznej. Obliczonej wyłącznie na skłócenie rządzących z ich wyborcami, czyli z prawdziwą krytyką nie mającą zbyt wiele wspólnego. Publikuje się wobec tego w mediach przeróżne, niechętne PiS-owi w swej treści sondaże, manipuluje się celowo zdarzeniami i błędami urzędników państwowych, aby tylko wysadzić  rząd z siodła, a sobie dodać tym sposobem iluzorycznego blasku, gdyż w Polsce niemal wszyscy krzyczą że mają większość, podczas gdy starcza jej ledwie niektórym z krzyczących na zebranie do kupy samego zarządu, nie wspominając o zwykłych członkach partii. Mówił kiedyś taki jeden aktywista, że wystarczyło dać kilka tysięcy złotych komu trzeba, by już po paru dniach mógł przeczytać w osobliwych gazetach, iż ma on niebywałe poparcie wśród społeczeństwa, a dzieje się to wszystko po to, aby siebie oszukać, a przy tym osłabić realnie tych, którzy postanowili zbudować niepodległy zrąb i podwalinę dla państwa. Czyż to nie nikczemne?

Ja oczywiście rozumiem że polityka PiS nie każdemu się podoba. Szczególnie tym, którzy byli przez dziesiątki lat z dziada i ojca beneficjentami powstałego po drugiej wojnie światowej lukratywnego komunistycznego układu.  Tacy ludzie w żadnym więc razie nie pojmą, że ktoś obok nich nie chce mieszkać w złotej klatce, jak oni chodzić wyłącznie na czworaka i naginać karku pod obcym batem. Nie zrozumieją więc, że PiS jest na dzisiejsze czasy - mimo posiadania oczywiście wielu mankamentów - jedyną siłą polityczną, która zwykłemu Polakowi dała nie tylko nadzieję na lepsze, ale też i pokazała kierunek, by mógł on zobaczyć coś więcej, niż tylko pełen znoju kierat za dwa złote na chwałę obcych i sprzedawczyków. Ci zaś, wiadomo, uczynią wszystko aby powróciły "stare" dobre dla nich "stosunki".

Pięknie o tej wspólnie poplątanej polskiej historii mówił Marszałek Piłsudski  11 stycznia 1920 roku w Lublinie: "Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków, Polaków z trudnością się porozumiewających, Polaków tak przyzwyczajonych do życia według obcych szablonów, według obcych narzuconych sposobów życia i metod postępowania, żeśmy prawie za swoje je uznali, że wyrzec się ich z trudnością możemy (...) czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy zabezpieczyć następnym pokoleniom łatwe życie, jeżeli chcemy obrócić tak koło historii aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęgą nie tylko wojenną lecz także kulturalną na całym wschodzie."

Byłyby to słowa aktualne zapewne i dziś, gdyby nie ogromna przeszkoda w osobach, których napiętnowała do cna ich małość, chciwość, egoizm i brak charakteru. Za żadne skarby nie pójdą więc drogą wskazaną przez Marszałka, nie wypowiedzą też słynnej maksymy Reymonta włożonej w usta Moryca Welta "że chcieć to móc", gdyż wolą oni budować własną przyszłość, a przy tym i cudzą, wyłącznie tanim kosztem, opartym na lichwie i matactwie. Nie wyobrażam więc sobie sytuacji, w której pan Schetyna, pan Petru lub np. pan Miller, względnie szef KOD-u pan Kijowski, byliby zdolni wybrać do odbudowy państwa drogę wymagającą poświęceń, drogę wyboistą pełną potu i łez. Wybraliby raczej wszyscy  razem i z osobna wygodną autostradę, i to w dodatku brukowaną niemieckimi lub rosyjskimi funduszami, bo tak właśnie do ich wyobraźni mówi UE, przemawiają Niemcy i Rosjanie czyniąc z nich tym sposobem posłuszne sobie narzędzia.

Dla tych więc kilku nędznych zachodnich i wschodnich srebrników, dla wątpliwej jakości przywilejów i pochlebstw, gotowi są wspomniani panowie poświęcić nie tylko własną przyszłość, ale także i przyszłość narodu z którym los ich związał. Lecz jeszcze większe zagrożenie płynie z samego obozu rządowego. To  jest zresztą naszą wielką polską "specjalnością", aby ubierać się ustawicznie w narodową zawiść, która płynnie wymusza na nas wszystkich ochotę aby się wzajemnie potopić w przysłowiowej łyżce wody, aby w imię własnego egoizmu okadzać się pysznie dymem kadzideł, nie bacząc wcale na czyhające zewsząd głodne, wrogie nam koty.

Przepychają się więc niczym chochoły, rozpychają łokciami, nadeptują wzajemnie i popychają, żeby tylko być tym dobrze zauważonym. Być tym  "Naj", tym lepszym od pozostałych, nie tylko w ich oczach, ale przede wszystkim w oczach pana prezesa; A pan prezes jak kiedyś Marszałek, robi się coraz starszy. Co się więc stanie kiedy go nagle wśród nich zabraknie? Druga Rzeczpospolita padła pod butem sprzymierzonych najeźdźców, albowiem nie miała po śmierci swoich założycieli godnych jej następców. Czy z IV Rzeczpospolitą będzie podobnie?







Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka