Prokuratura skarży wyrok uniewinniający byłego senatora Aleksandra G., dotyczący podżegania do zamordowania dziennikarza Jarosława Ziętary.
Prokuratura skarży wyrok uniewinniający byłego senatora Aleksandra G., dotyczący podżegania do zamordowania dziennikarza Jarosława Ziętary.

Zabójstwo Jarosława Ziętary. Kuriozalne okoliczności uniewinnienia byłego senatora

Marcin Dobski Marcin Dobski Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 55
Prokuratura zaskarżyła w całości wyrok uniewinniający byłego senatora Aleksandra G., dotyczący podżegania do zamordowania dziennikarza Jarosława Ziętary. Okoliczności uniewinnienia były skandaliczne. Od tego czasu minął rok, a Sąd Apelacyjny w Poznaniu nie tylko nie rozpatrzył apelacji, ale nawet nie wyznaczył terminu rozprawy.

74-letni Aleksander G., były senator i niegdyś najbogatszy Polak, w 2015 r. został oskarżony o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary, poznańskiego dziennikarza. Uniewinniający go nieprawomocny wyrok zapadł 24 lutego 2022 r. po 6-letnim procesie w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Na ostatniej rozprawie sąd odrzucił wnioski o przesłuchanie ważnych świadków oraz odroczenie procesu w celu przygotowania mów końcowych, a werdykt wydał po zaledwie 20 minutach od wysłuchania stanowisk obu stron procesowych. Prokuratura Regionalna w Krakowie zaskarżyła wyrok w całości.


Mocne argumenty w apelacji

W liczącej 30 stron apelacji prokurator Piotr Kosmaty szczegółowo uzasadnia wszystkie zastrzeżenia wobec wyroku. Najwięcej uwagi poświęca lekceważącemu potraktowaniu przez sąd zeznań najważniejszego świadka Macieja B. ps. Baryła, który zeznał, że był obecny przy tym jak Aleksander G. w 1992 r. miał domagać się od pracowników Elektromisu „skutecznego zlikwidowania” Jarosława Ziętary.

Prokuratura Regionalna w Krakowie zarzuca też sądowi naruszenie zasad postępowania karnego. Pierwszą z nich jest niewskazanie w wyroku przepisów stanowiących podstawę uniewinnienia oskarżonego. Drugi zarzut dotyczy nieprzeprowadzenia dowodów na poparcie oskarżenia przed dowodami służącymi do obrony (najpierw przesłuchano świadków zeznających na korzyść Aleksandra G.). Kolejne zarzuty dotyczą odrzucenia wniosku o przeprowadzenie istotnych dla sprawy dowodów dotyczących oskarżonego - konfrontacji pomiędzy świadkami (chodzi o założyciela Elektromisu, Mariusza Ś. i byłego redaktora naczelnego tygodnika „Wprost”, Marka Króla) oraz odmowę przesłuchania byłego wysokiego oficera Służby Bezpieczeństwa Henryka J. Ostatni zarzut prokuratury dotyczy poważnego naruszenia procedury sądowej, którym miało być przyjęcie przez sąd od oskarżonego dowodu (płyty z nagraniem) już po zamknięciu przewodu sądowego i bez umożliwienia zapoznania się z nim przez prokuratora i oskarżyciela posiłkowego.

– Zgromadzone materiały dowodowe, moim zdaniem, jako autora oskarżenia, wskazują na winę Aleksandra G. Całkowicie nie zgadzam się z uzasadnieniem sądu, które było podstawą jego uniewinnienia – mówił nam przed rokiem prok. Piotr Kosmaty. – Przedstawiam szeroką argumentację sądowi wyższej instancji. Będę wnosił o to, aby jeszcze raz sąd przyjrzał się tym dowodom i je przeprowadził.

Sprawą miał zająć się Sąd Apelacyjny w Poznaniu II Wydział Karny. Problem w tym, że wciąż się to nie stało, chociaż od zaskarżenia wyroku minął już rok.

Nawał pracy, brak sędziów

– Jest po prostu nawał spraw i niewystarczająca ilość sędziów – mówi Salon24.pl sędzia Elżbieta Fijałkowska z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, gdy pytamy, dlaczego nie ma jeszcze nawet terminu rozprawy. – Obserwuję ten temat i jak tylko będzie konkretna wiadomość, kiedy odbędzie się ta rozprawa, to zamieszczona będzie informacja na stronie internetowej.

Rozżalenia z takiego obrotu sprawy nie kryje doświadczony dziennikarz śledczy TVP 3 Poznań, który od początku jest zaangażowany w wyjaśnianie okoliczności zabójstwa Ziętary. Redaktor Krzysztof M. Kaźmierczak od lat 90. skrupulatnie relacjonuje wszystko, co dotyczy tej zbrodni.

– Rozumiem obciążenie sądu pracą, jednak w przypadku sprawy zabójstwa Jarosława Ziętary czas liczy się szczególnie. Przypomnę, że rozpatrywanie sprawy w sądzie pierwszej instancji zajęło prawie 7 lat. Jeśli doszłoby do ponownego procesu, to może zabraknąć czasu na prawomocne rozstrzygnięcie przed upływem okresu przedawnienia odpowiedzialności karnej za tę zbrodnię – mówi Salon24.pl dziennikarz TVP3 Poznań Krzysztof M. Kaźmierczak, założyciel Komitetu Społecznego im. Jarosława Ziętary.

Niewiarygodny dla sądu słynny profiler Bogdan Lach

Przed rokiem dziennikarze i postronni obserwatorzy procesu przecierali oczy ze zdumienia, gdy zapadł wyrok uniewinniający Aleksandra G. Przewodnicząca składu sędziowskiego, sędzia Joanna Rucińska, uzasadniając wyrok najwięcej czasu poświęciła Maciejowi B. ps. Baryła, który był naocznym świadkiem podżegania przez Aleksandra G. do zabójstwa dziennikarza i złożył obszerne, potwierdzone przez innych świadków, zeznania. Sąd zakwestionował jego wiarygodność, powołując się na opinię wskazanego przez siebie poznańskiego psychologa, zajmującego się dotychczas głównie sprawami rodzinnymi. Tym samym sąd odrzucił opinie dwóch biegłych, którzy, niezależnie od siebie, dowodzili, że Maciej B. to wiarygodny świadek. Jednym z nich był słynny ekspert Bogdan Lach, jeden z najlepszych profilerów kryminalnych w Polsce.

Podobnie sąd ocenił wyniki badania wariografem (tzw. wykrywaczem kłamstw), które wskazywały na wiedzę Aleksandra G. o zabójstwie dziennikarza. "Z ekspertyz nie wynikają żadne przydatne informacje" – stwierdziła sędzia.

"Nigdy w życiu z czymś takim się nie spotkałem"

To oburzyło na koniec, ale wcześniej też nie brakowało kontrowersji. Sąd nie zgodził się na przesłuchanie świadków – w ważnej dla motywów zbrodni okoliczności – współpracy Aleksandra G. z Mariuszem Ś., założycielem Elektromisu. To pracownicy nieistniejącego już holdingu mieli brać udział w zastraszaniu i porwaniu Jarosława Ziętary. I to na terenie Elektromisu były senator miał w czerwcu 1992 r. podżegać do zabójstwa dziennikarza, tam też miał on być przetrzymywany po uprowadzeniu, torturowany i zabity.

Jako pierwsza o szczegółach rozprawy poinformowała TVP 3 Poznań. Z relacji telewizji wynika, że obrońca Aleksandra G. stwierdził, że kolejne przesłuchania to byłoby zbędne przedłużanie sprawy, a sąd przychylił się do tej opinii. To nie wszystko. Ku zaskoczeniu, sąd ogłosił po tym zakończenie przewodu sądowego. Następnie odrzucił wnioski prokuratora Piotra Kosmatego i oskarżyciela posiłkowego, brata zamordowanego, Jacka Ziętary, o odroczenie procesu w celu przygotowania mów końcowych.

Oskarżyciel musiał improwizować i szybko streścić najważniejsze tezy. Prokurator Kosmaty w zwarty sposób przedstawił najmocniejsze punkty oskarżenia: spójne ze sobą zeznania świadków oraz potwierdzające ich wiarygodność ekspertyzy. Wniósł o skazanie byłego senatora na 25 lat pozbawienia wolności.

Natomiast Paweł Szwarc, obrońca Aleksandra G, w swojej mowie powiedział, że jego klient nie miał motywu do podżegania do zabicia Jarosława Ziętary. Stwierdził też, że były senator nie miał żadnych związków z Elektromisem (sąd nie chciał wysłuchać świadków, którzy mieli opowiedzieć o tych związkach). Zarówno adwokat, jak i Aleksander G., przedstawili w negatywnym świetle zamordowanego dziennikarza, jako reportera bez doświadczenia.

Podczas procesu zgromadzono kilkadziesiąt tomów jawnych akt i wiele tomów materiałów niejawnych, kilkaset godzin z przesłuchań świadków, a wyrok zapadł po zaledwie 20 minutach od wysłuchania stron.

– To był Blitzkrieg, jak nazwali to niektórzy dziennikarze. Nigdy w życiu z czymś takim się nie spotkałem i również to znalazło wyraz w treści mojej skargi apelacyjnej. Dla dobra sprawy nie będę teraz o tym mówił, bo nie chcę żeby sąd mi zarzucił, że przez media próbuję wywierać jakiś nacisk – komentował wyrok dla Salon24.pl prok. Piotr Kosmaty, autor aktu oskarżenia.

Zginął, bo chciał ujawnić prawdę

Jarosław Ziętara pracował w „Gazety Poznańskiej”. Został porwany 1 września 1992 r., ponieważ nie dał się zastraszyć, ani przekupić i zamierzał opublikować wyniki swojego śledztwa dziennikarskiego dotyczącego tzw. poznańskiej szarej strefy, czyli nielegalnych interesów prowadzonych przez biznesmenów należących do grona najbogatszych Polaków. Ciało dziennikarza zniszczono w kwasie – chodziło o usunięcie kluczowego dowodu zbrodni. Szczegółowe okoliczności sprawy wyszły na jaw dopiero po tym, jak w 2011 r. udało się doprowadzić do podjęcia śledztwa, a sprawą zajęła się krakowska prokuratura.



Marcin Dobski

(Zdjęcie: Prokuratura skarży wyrok uniewinniający byłego senatora Aleksandra G., dotyczący podżegania do zamordowania dziennikarza Jarosława Ziętary)


Czytaj także:

Marcin Dobski
Dziennikarz Salon24 Marcin Dobski
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo