Bartosz Marczuk - podsekretarz stanu w resorcie rodziny i polityki społecznej w latach 2015-2018. Fot. Flickr/Kancelaria Premiera
Bartosz Marczuk - podsekretarz stanu w resorcie rodziny i polityki społecznej w latach 2015-2018. Fot. Flickr/Kancelaria Premiera

Były podsekretarz stanu w rządzie PiS: Czekają nas głodowe emerytury, pasy zapięte?

Redakcja Redakcja Emerytury Obserwuj temat Obserwuj notkę 213

1000 złotych emerytury miesięcznie? Taka wypłata w przyszłości czeka polskich emerytów - ostrzega Bartosz Marczuk, były podsekretarz stanu w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej. Polityk wywołał burzę swoim wpisem, a internauci wypominają PiS obniżenie wieku emerytalnego. 

- Pasy zapięte? Kto ma słabe nerwy niech nie czyta. Oficjalny szacunek wysokości emerytur w przyszłości jaki dostałem z ZUS. Teraz dostajemy 53,8% ostatniej pensji (ok. 2,2 tys. złotych). W 2045 będzie 32%, w 2060 - 24,9%, a 2080 - 23,1% - ujawnił Marczuk. - To będzie ok. 1 tys. zł na miesiąc (na dzisiejsze pieniądze) - wyliczył wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju. 

Wpis Marczuka o emeryturach


Trzeba dodatkowo się zabezpieczać. Dbać o zdrowie, kształcić, oszczędzać (PPK to idealny produkt), mieć więcej dzieci, przygotować się na dłuższą pracę.


W jaki sposób przyszli emeryci mają poradzić sobie z fatalną sytuacją i głodowymi świadczeniami? Marczuk przedstawił swoją receptę. - Dlatego trzeba dodatkowo się zabezpieczać. Dbać o zdrowie, kształcić, oszczędzać (PPK to idealny produkt), mieć więcej dzieci, przygotować się na dłuższą pracę - zachęcał w mediach społecznościowych. 

Wpis Marczuk wywołał lawinę komentarzy ekonomistów, publicystów i internautów. Ci ostatni wypominali byłemu dziennikarzowi, który ostrzega przed głodowymi emeryturami, że w latach 2015-2018 był podsekretarzem stanu w ministerstwie rodziny, pracy i polityki społecznej, a to PiS obniżyło wiek emerytalny. 

- Trzeba zrobić emeryturę obywatelską i nie wydawać miliardów na liczenie że nie dostanie się więcej niż minimalna więc będzie się dostosować minimalną - stwierdził Robert Gwiazdowski, ekspert podatkowy w Centrum im. Adama Smitha.

- Pewnie do dyskusji. Ale na razie to trzeba ludziom mówić prawdę: emerytury z sytemu publicznego będą więcej niż niskie - powtórzył Marczuk. 

- Były minister pracy piszący w tłicie, że ZUS to wielkie oszustwo to jednak nowa jakość - rozważał motywy wpisu Marczuka Michał Szułdrzyński, publicysta "Rzeczpospolitej". 

- Czy rząd PIS właśnie nas informuje, że ta partia, przekonując do obniżenia wieku emerytalnego, świadomie skazała miliony Polaków na głodowe emerytury i tragedię w ostatnich latach życia? - pytał Tomasz Lis. 

Marczuk zareagował na burzę, którą wywołał komentarzem o niskich emeryturach w przyszłości. - Mój twitt o niskiej stopie zastapienia wywołał sporo reakcji. Uporządkujmy: 1. To oficjalne dane ZUS, o których mówi on od wielu miesięcy (wystarczy sprawdzić w sieci). 2. To poruszenie jest pouczające-trzeba myśleć o debacie na temat zabezpieczeń społecznych (tu bardzo cenna inicjatywa PPK) - komentował. 

Rzeczywiście, o spadających kwotach świadczeń emerytalnych mówiła choćby prezes ZUS w niedawnym wywiadzie. - Według naszych szacunków w 2040 roku relacja przeciętnej emerytury do średnich zarobków spadnie poniżej 40 proc., a w 2060 będzie wynosić niecałe 30 proc. - oceniała prof. Gertruda Uścińska w niedawnej rozmowie z Interią. Oznacza to również spadek relacji przeciętnej emerytury do średnich zarobków. 

ZUS nie pozostawia wątpliwości ws. niskich emerytur

Według jej obliczeń, każdy dłuższy rok pracy skutkować może wyższą emeryturą w skali od 8 do nawet 10 proc. - Dzisiaj nikt nie podejmie decyzji o wydłużeniu wieku emerytalnego, chociaż jest to zasadne. Politycznie ta sprawa skazana jest na porażkę, ale nie wykluczam, że w przyszłości takie próby będą musiały być podejmowane - tłumaczyła Uścińska.

- Już dziś musimy przygotowywać się na sytuację, która może się u nas pojawić w roku 2040 czy 2060. Tego wymaga od nas odpowiedzialność za przyszłe pokolenia - tłumaczyła szefowa ZUS w "Rzeczpospolitej". 

Już w 2015 roku "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na analizy ZUS, wskazywał na niskie emerytury dla pokolenia obecnych 30-latków. Powodem było masowe wejście młodych ludzi na rynek pracy od razu po studiach i zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych. W pierwszych latach działalności płacili symboliczne lub niewielkie składki.

- Dla 30-latka, który zaczął pracę zaraz po studiach, ale dopiero w wieku 30 lat załapał się na etat (i potem przez resztę kariery zarabiał przeciętne wynagrodzenie), stopa zastąpienia – czyli relacja ostatniej pensji do pierwszej emerytury – wyniesie niepełne 35 proc. A to i tak pod warunkiem, że popracuje do 67. roku życia. Bo jeśli pójdzie na emeryturę dwa lata wcześniej, świadczenie będzie stanowiło już tylko 30 proc. pensji - czytamy w alarmującym artykule sprzed lat. 

Z wyliczeń ZUS wynikało, że osoby, które chciałyby przejść na emeryturę w wieku 60 lat, będą mogły liczyć na świadczenie w wysokości ok. 1/5 wcześniej pobieranej pensji. - Symulacje ZUS pokazują jeszcze jedno: niezależnie od formy zatrudnienia i uzyskiwanej pensji przejście na emeryturę dla pokolenia dzisiejszych 25–30-latków będzie szokiem – ich poziom życia gwałtownie się obniży - wnioskował "Dziennik Gazeta Prawna". 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo