Prezydent Warszawy, kandydat KO na urząd prezydenta RP Rafał Trzaskowski podczas "Areny prezydenckiej" w Lesznie, fot. PAP/Mateusz Marek
Prezydent Warszawy, kandydat KO na urząd prezydenta RP Rafał Trzaskowski podczas "Areny prezydenckiej" w Lesznie, fot. PAP/Mateusz Marek

"Arena prezydencka" z udziałem Rafała Trzaskowskiego w Lesznie

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 146

W Lesznie (woj. wielkopolskie) odbywa się "Arena prezydencka" z udziałem kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego. Zaproszenia na wydarzenie nie przyjął sztab ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, który uznał ją za "niepoważną".

Sztaby obu kandydatów startujących w drugiej turze wyborów, zaplanowanej na 12 lipca, dotąd się nie porozumiały, co do formuły debaty, w której Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski zgodziliby się wziąć udział. Andrzej Duda bierze udział w debacie organizowanej przez TVP w Końskich, w której nie chciał wziąć udziału Trzaskowski.

"Arena prezydencka", czyli debata wyborcza organizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego, odbyłwa się z udziałem dziennikarzy redakcji: Polsat News, Radia ZET, Onetu, Wirtualnej Polski, TVP3, Rzeczpospolitej, Faktu, Dziennika Gazety Prawnej, Newsweeka, Oko.Press, Gazety Wyborczej, TVN23, TOK FM, Polskiej Agencji Prasowej, Telewizji Republika, Najwyższego Czasu, Super Expressu i Polski The Times. Kolejność zadawania pytań była losowana.

Marsz Niepodległości i konwencja stambulska

Jako pierwszy zadawał pytanie dziennikarz TV Republika, który zapytał o Marsz Niepodległości w Warszawie i nazwanie przez Guya Verhofstadta jego uczestników "neonazistami" i "faszystami".

Rafał Trzaskowski na początku żałował, że podczas areny prezydenckiej nie pojawił się prezydent Andrzej Duda - ustawiona została druga mównica dla prezydenta.

Mówiąc o Marszu Niepodległości zaznaczył, że jeśli nie będzie on polityczny, jeżeli będą mogły się na niego udać rodziny z dziećmi, i będzie on bezpieczny, weźmie w nim udział. Dodał, że nie nazwałby uczestników marszu nazistami, bo biorą w nim udział różni ludzie.

Pytany, czy wypowie jako prezydent konwencję stambulską, która dotyczy prawa do wychowania dzieci, nie odpowiedział wprost na pytanie. "Rodzice są od tego, żeby wychowywać swoje dzieci i rodzice to robią" - zaznaczył Trzaskowski.

Dziennikarka Oko.press zapytała, czy zdaniem kandydata KO Rafała Trzaskowskiego tzw. tęczowi rodzice powinni mieć prawo do jakiegoś przysposobienia i opieki nad dzieckiem partnera.

Trzaskowski odpowiedział, że zawsze walczył i będzie walczył "z nienawiścią i wykluczeniem". - Nigdy nie ukrywałem jednak, że jeśli chodzi o kwestię dotyczącą adopcji (dzieci przez pary jednopłciowe), jestem przeciw takiemu rozwiązaniu. Natomiast wszystko się dzisiaj zmienia, dlatego pan prezydent Andrzej Duda postanowił wpisać, z tego co rozumiem, związki jednopłciowe do konstytucji, bardzo odważny ruch"- skomentował Trzaskowski poniedziałkową inicjatywę prezydenta. Zapewniał zarazem, że zawsze będzie bronił prawa do związków partnerskich i zawsze będzie bronił tych, którzy są atakowani.

Budżet państwa i Polska powiatowa

Drugie pytanie dotyczyło obietnic kandydata w kontekście sytuacji budżetowej państwa. Trzaskowski zaznaczył, że chciałby wiedzieć, jaka jest prawdziwa sytuacja budżetowa państwa. - Czekam rzeczywiście na to, kiedy rządzący przestaną ukrywać fakty i przedstawią sytuację w kraju - powiedział. Zapowiedział, że następnego dnia po zaprzysiężeniu zwoła posiedzenie Rady Gabinetowej w sprawie budżetu.

- Jak władza nie chce podać obywatelom informacji o stanie finansów publicznych, musi być ktoś, kto będzie patrzył na ręce - mówił Trzaskowski.

Polityk został również zapytany, czy są elementy działania prezydenta Andrzeja Dudy, które on jako głowa państwa chciałby kontynuować. - Problem polega na tym, że pan prezydent jedną rzecz mówi, a drugą rzecz robi. Przecież zapowiadał pięć lat temu, że będzie próbował odbudować wspólnotę, niestety, ale nie wyciągnął ręki do ludzi, którzy myślą inaczej, niestety nadszarpnął zaufanie, jakie można było dla niego mieć w momencie, kiedy podpisywał w ciemno wszystko ustawy, które były mu do podpisu przedstawiane - odpowiedział.

Jak podkreślał, "jedyne, co sobie wyobraża, że mógłby rzeczywiście kontynuować, to kwestia bycia w Polsce powiatowej". - Rzeczywiście pan prezydent zapowiedział, że będzie w każdym powiecie, chwalił się, że był, ja nie byłem w stanie tego zweryfikować, ale tak, rzeczywiście prezydent powinien być prezydentem aktywnym, powinien odwiedzać obywateli, powinien z nimi rozmawiać - dodał.

Relacje z PO

Kandydat Koalicji Obywatelskiej pytany, jak wyobrażałby sobie zorganizowanie relacji ze swoją macierzystą partią po ewentualnym zwycięstwie w wyborach, odpowiedział, że byłaby to współpraca partnerska. - To mnie różni od mojego konkurenta, od pana prezydenta Andrzeja Dudy, że pan prezydent wykonuje tylko i wyłącznie polecania pana prezesa. Ja się martwię, że ten telefon działa tylko w jedną stronę - ocenił.

Jak zaznaczył, on chce rozmawiać ze wszystkimi. - Oczywiście też będę rozmawiał ze swoimi koleżankami i kolegami z Koalicji Obywatelskiej, tylko ja, co najwyżej, mogę posłuchać rady, mogę wdać się w jakąś dyskusję, ale na końcu wszystkie decyzję będę podejmował ja - podkreślał.

Zapewnił, że zaoferuje prezydenturę niezależną, zaprosi społeczników do współpracy, a każdy, kto ma legitymację partyjną - będzie musiał ją złożyć. - Ja na serio mówię o wspólnocie i jeżeli mówię o wspólnocie, to mówię o tym, że wyciągnę rękę do wszystkich. Na pewno do wszystkich tych, którzy czują się poszkodowani, którzy czują się zapomniani - mówił.

Trzaskowski był także pytany, który z systemów jest mu bliższy: prezydencki, kanclerski czy mieszany, odpowiedział: "Prezydencki oczywiście". - My mamy swoją tradycję, a mianowicie systemu, w którym jest równowaga władzy i to, co najważniejsze to, to, żeby ta równowaga była odzwierciedlona w praktyce- podkreślał.

- Nigdy nie jest tak, że monopol władzy jest dobry dla kogokolwiek poza samą władzą - mówił i zaznaczył, że prezydent powinien być silny, niezależny i uzależniony od jednej partii politycznej.

Jawność majątków polityków

Pytany  o to, czy wycofałby z Trybunału Konstytucyjnego ustawę, która nakazuje ujawnienie majątków najważniejszych osób w państwie, Trzaskowski odpowiedział: "Jasno mówiłem o tym i dałem też przykład ze swoją żona składając oświadczenie majątkowe razem, że nie może być sytuacji takiej, w której panowie ministrowie i pan premier ukrywają swój majątek".

- Ja nie mam żadnego problemu z tym, że pan premier, że pan minister (zdrowia) Szumowski są bardzo majętnymi ludźmi. Ja mam problem z tym, że przepisują majątki na żony i próbują ten majątek ukryć - mówił kandydat na prezydenta RP. - Absolutnie uważam, że majątek powinien być ujawniony, wszystko powinno być jak najbardziej przejrzyste - nie tylko polityka, ale również żony - powiedział Trzaskowski.

Zwrócił uwagę, że z kolei PiS "kazał dopisywać całą rodzinę - tak, żeby stworzyć jakiekolwiek konstytucyjne problemy". - Tylko pytanie, czy ta ustawa nie idzie za daleko? A powinien się skoncentrować po prostu na przejrzystości - ocenił kandydat na prezydenta RP.

- Ja jasno mówię do pana premiera, ja jasno mówię do pana ministra Szumowskiego: przestańcie się wstydzić. Po prostu dokładnie powiedzcie, jakie są wasze majątki i przestańcie przez cały czas przepisywać majątek na żonę - apelował Trzaskowski.

Finansowanie mediów publicznych

Kandydat KO był pytany, czy będzie audyt w TVP i Polskim Radiu i czy finansowanie mediów publicznych będzie jawne. Pytanie padło w kontekście opublikowanego także przez TVP filmu pod hasłem #MimoWszystkoDuda, będącego "oddolną akcją patriotów, którzy w pierwszej turze wyborów prezydenckich zagłosowali na Krzysztofa Bosaka, a w drugiej zagłosują - mimo wszystko - na Andrzeja Dudę". Uczestnicy tego spotu - w ocenie części polityków Konfederacji i dziennikarza z "Najwyższego Czasu", który zadawał pytanie - byli działaczami lub sympatykami PiS.

Polityk ocenił, że "to, co się dzieje, jeżeli chodzi o telewizję publiczną, to jest coś absolutnie nieprawdopodobnego". - Nie ma takiego przykładu państwa demokratycznego, w którym telewizja, która nazywa się publiczną, jest używana tylko i wyłącznie do manipulacji, do kłamstw, do tego, żeby napuszczać na siebie ludzi i ja jasno to powiedziałem, że w związku z tym, że TVP Info zlikwiduję, że będę robił wszystko, żeby zostało ono zlikwidowane, bo uważam, że nie da się odbudować wiarygodności telewizji informacyjnej w TVP - podkreślał. "Oczywiście, że zapowiem audyt" - mówił Trzaskowski o TVP.

- Te pieniądze, które ci ludzie biorą za szerzenie kłamstwa i manipulacji, są po prostu skandalicznie wysokie i niestety to jest ten chyba ten obszar polityki, którą cały czas PiS sponsoruje, który jest najbardziej cyniczny i który najbardziej niszczy nasze państwo dlatego, że on wpływa na całą tkankę społeczną - podkreślał. Trzaskowski zaznaczył także, że to TVP jest odpowiedzialna za podgrzewanie nastrojów.

Zmiany w sądownictwie i TK

Rafał Trzaskowski odpowiadał na pytania PAP, jakie przeprowadzi zmiany w ustawach sądowych i w Trybunale Konstytucyjnym, a także, czy przyjąłby ślubowanie od trzech wybranych w 2015 roku sędziów TK, od których przysięgi nie przyjął Andrzej Duda.

Trzaskowski przy okazji skrytykował PiS za dokonanie zmian w sądownictwie. - Opowiadali nam, że chodziło o przyspieszenie procedury sądowej i żeby sądy były bardziej sprawiedliwe. I co? Jest coraz wolniej, jest coraz większy chaos - mówił. Przekonywał, że "chodziło tylko o to, żeby sądy upolitycznić".

- Zrobię absolutnie wszystko, aby sądy były w Polsce niezależne i na pewno powstrzymam rządzących przed kolejnymi inicjatywami, które będą próbowały upolityczniać sądy - zapowiedział Trzaskowski.

- Zrobimy wszystko, żeby Sąd Najwyższy był niezależny i by przywrócić równowagę i powagę w Trybunale Konstytucyjnym. Ale nie zamierzam używać instrumentów PiS, tylko będę powoli odbudował powagę tych instytucji - dodał, zapewniając, że ma na myśli "zmianę odpowiedzialną".

Dopytywany o zaprzysiężenie trzech sędziów nie odpowiedział. Podkreślał, że najważniejsze, żeby uniknąć chaosu. - Dlatego ze specjalistami, którzy znają się na tym jeszcze lepiej niż ja, opracujemy dokładny program dochodzenia do pełnej praworządności w Polsce. Naprawdę jestem w stanie z rządzącymi w tej sprawie współpracować - przekonywał.

Przyznał, że "niektóre analizy PiS dotyczące opieszałości sądów były trafne, tylko trzeba się zająć dokładnie tym". - Ale PiS chce mieć pewność, że jego wszyscy kacykowie i notable będą bezkarni i dlatego jest potrzebny silny prezydent, który powie temu "nie" - mówił.

Polityka zagraniczna i współpraca z rządem

Trzaskowski był też pytany, jak sobie wyobraża współpracę z rządem w polityce zagranicznej i czy zamierza brać udział w szczytach Rady Europejskiej. - Jestem gotów do współpracy właśnie w polityce zagranicznej, dlatego że polityka zagraniczna to przede wszystkim bezpieczeństwo, ale to również pieniądze na rozwój, solidarność i również wartości - powiedział.

- Chcę odbudować silną pozycję Polski w Unii Europejskiej i deklaruję tutaj współpracę z rządzącymi. Olbrzymie kontakty, 20 lat życia, spędziłem właśnie na tym i chce zaprząc te wszystkie kontakty w służbie Polsce - dodał.

Przekonywał, że jest gotów wesprzeć rządzących, jeśli chodzi o kontakty z Unią Europejską, bo "tylko i wyłącznie Polska silna w UE i NATO może być partnerem ważnym i istotnym dla wszystkich innych". - Jestem ostatnią osobą, która chce się z rządzącymi wadzić, ja chce z rządzącymi współpracować - mówił. - Będę na pewno wielokrotnie rękę dla rządzących wyciągał i na pewno nie będę się z nimi kłócił o krzesło - przekonywał.

Życiorysy współpracowników

Dziennikarz "Gazety Polskiej" poruszył sprawę Jolanty Gontarczyk-Lange, której fundacja została dofinansowana przez stołeczny ratusz kwotą 2 mln zł, a - jak zaznaczył - "ta pani była tajnym współpracownikiem SB, wyjątkowym groźnym, donosiła na ks. Blachnickiego". W tym kontekście Trzaskowski został zapytany, "czy będzie otwierał drzwi dla byłych SB-ków i wspierał nadal ich fundacje".

- Ja nie jestem inkwizytorem. Ja nie jestem członkiem PiS-u, którym wszystkim chce zaglądać w życiorysy. Ja dowiedziałem się od państwa, że taki epizod ewentualnie był, ale ja nie będę sprawdzał ludziom ich życiorysów, nie będę ich oceniał na podstawie tego, co pisze "Gazeta Polska" - odpowiedział.

Jak dodał, "procedury przyznawania przeróżnego rodzaju dotacji w m.st. Warszawa są całkowicie przejrzyste i może do nich podejść każda organizacja". "Ja nie jestem osobą od cenzurowania" - podkreślał. "Nie będę zaglądał ludziom w życiorysy" - zaznaczył. - Pan myśli, że ja będę w tej chwili reagował w ten sposób, że pan złoży donos, a ja natychmiast kogoś wyrzucę z pracy. Ja nie jestem z PiS-u. Ja musiałbym wtedy usiąść, analizować dokładnie dokumenty, a z tego, co wiem, to ta pani, o której pan mówi, robi mnóstwo dobrego dla wykluczonych - podkreślał.

- Ja rozumiem, że wy byście chcieli wyrzucać - tak jak PiS - z pracy wszystkich policjantów, którzy pracowali chociaż jeden dzień za komuny, wyrzucać z pracy wszystkich żołnierzy, którzy przepracowali choć jeden dzień za komuny, ale jakoś nie szkodzą wam ci z bardzo trudnym życiorysem w partii rządzącej. Napisał pan kiedykolwiek artykuł o prokuraturze stanu wojennego, przeszkadza panu ten człowiek?  - pytał i kiedy dziennikarz przyznał, że w tej sprawie również pisał, Trzaskowski odpowiedział: "To się cieszę".

"Prawdziwa debata"

Trzaskowski podkreślił, że to wydarzenie w Lesznie było prawdziwą debatą, bo pytania, także trudne i mało wygodne, zadawali przedstawiciele różnych redakcji. Andrzej Duda brał w tym czasie udział w debacie organizowanej przez TVP w Końskich (Świętokrzyskie).

- Chciałbym bardzo, żeby przy tej drugiej mównicy stał prezydent Andrzej Duda. Uważam, że wszyscy zasługujemy na prawdziwą debatę. To, że prezydenta nie ma i że nie podejmuje tej debaty (...) nie podejmuje żadnych trudnych tematów, wyucza się na pamięć tego, co ma powiedzieć albo czyta z telepromptera, zna wcześniej wszystkie pytania, które będą mu zadane - to nie jest poważne i to przede wszystkim jest brak szacunku dla obywateli – powiedział Trzaskowski.

Jak ocenił, Andrzej Duda "godzi się tylko i wyłącznie na ustawki z telewizją, która nie powinna mieć wsparcia prezydenta". - Ta telewizja przede wszystkim niestety buduje napięcia, szerzy nienawiść, napuszcza ludzi na siebie – ocenił.

- Dzisiaj Polska potrzebuję poważnej odpowiedzi na bardzo wiele pytań. Ja rozumiem, że nie jest łatwo odpowiadać na trudne pytania, jeżeli nie można na wizji odbierać telefonów od Jarosława Kaczyńskiego – powiedział Trzaskowski. Zebrani zareagowali na te słowa śmiechem i brawami.

Trzaskowski ocenił, że jego konkurent i rządzący z PiS "kompletnie się odrealnili". - Oni przez cały czas żyją sporami przeszłości, przez cały czas przywołują tych samych polityków, których już dawno nie ma na polskiej scenie politycznej. To trochę wygląda tak, jakby naprawdę walczyli z tym cieniem mgły – powiedział.

Kandydat KO przestrzegł, że "jeżeli oni przejmą wszystkie niezależne instytucje, to kto nas obroni przed jakimś partyjnym kacykiem?" - Kto nas obroni przed kompleksami prezesa Kaczyńskiego? Przed prezydentem, który nie potrafił nigdy powiedzieć: dość, który nigdy nie stanął w obronie wszystkich tych, na których ta władza szczuje i których atakuje? Kto nas obroni, jak nie będzie niezależnych instytucji, niezależnych sądów? – mówił.

Kandydat KO zachęcał do tłumnego ruszenia do urn wyborczych. - Jest szansa, że będziemy mieli nową erę w polityce – zapewnił.
- Musimy powiedzieć: dosyć już tych polityków, którzy przede wszystkim próbują naszym kosztem leczyć swoje kompleksy, którzy nas nie rozumieją, nie rozumieją naszych dzieci, Europy, nie rozumieją nowoczesnego świata i nie rozumieją Polski – mówił.

Zebrani skandowali: "Polska cała na Rafała", "Chcemy zmiany", "Zwyciężymy" i "Mamy dość"

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka