Oskarżony Łukasz B. na sali SO w Warszawie, 11 bm. gdzie ruszył jego proces o dokonanie zabójstwa znanego dziennikarza Krzysztofa Leskiego oraz o przywłaszczenie należących do niego przedmiotów. Fot. PAP/Marcin Obara
Oskarżony Łukasz B. na sali SO w Warszawie, 11 bm. gdzie ruszył jego proces o dokonanie zabójstwa znanego dziennikarza Krzysztofa Leskiego oraz o przywłaszczenie należących do niego przedmiotów. Fot. PAP/Marcin Obara

Ruszył proces zabójcy Krzysztofa Leskiego

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Łukasz B. zamordował dziennikarza w sylwestrową noc 2019/ 2020 r. Broni się, mówiąc o pakcie z diabłem. 

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces 35-letniego Łukasza B. oskarżonego o zabójstwo dziennikarza Krzysztofa Leskiego.  

Oskarżony twierdzi, że dokonał zbrodni na podstawie paktu zawartego z diabłem. Na sali rozpraw oświadczył, że po powrocie do aresztu zamierza odebrać sobie życie.

Oskarżony Łukasz B. stanął przed pięcioosobowym składem sędziowskim, któremu przewodniczy sędzia Danuta Kachnowicz.

Prokurator Tomasz Pyzara z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola oskarżył B. o dokonanie zabójstwa Leskiego w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 2020 roku „posługując się nożem dokonał podcięcia gardła” ofiary. Z ustaleń śledztwa wynika, że Łukasz B. chwycił śpiącego dziennikarza za głowę i zadał mu jeden, śmiertelny cios. Następnie opuścił mieszkanie na warszawskiej Woli, wynosząc z niego karty płatnicze, telefon komórkowy i rzeczy osobiste ofiary.

– Zrozumiałem zarzuty i się do ich popełnienia przyznaję – powiedział Łukasz B. po tym, jak prokurator odczytał mu zarzuty. Oskarżony zaznaczył, że w dniu zabójstwa był pod wpływem alkoholu, czego wcześniej nie wskazywał, bo „chciał to ukryć”.

– Wcześniej piłem wódkę u pewnej osoby. Nie wiem, dlaczego dokonałem takiego czynu, który nie powinien mieć w ogóle miejsca. Nie planowałem tego. Nie wiem, dlaczego zabrałem rzeczy, chyba spanikowałem. Dopiero po kilku dniach dotarło do mnie, co się stało i co zrobiłem, dlatego postanowiłem się zgłosić na policję – wyjaśnił.

Zobacz galerię zdjęć:

Oskarżony Łukasz B. Fot. PAP/Marcin Obara
Oskarżony Łukasz B. Fot. PAP/Marcin Obara Sędzia Danuta Kachnowicz na sali SO w Warszawie. Fot. PAP/Marcin Obara Oskarżony Łukasz B. Fot. PAP/Marcin Obara Oskarżony Łukasz B. Fot. PAP/Marcin Obara Oskarżony Łukasz B. Fot. PAP/Marcin Obara Prokurator Tomasz Pyzara na sali SO w Warszawie. Fot. PAP/Marcin Obara
Proces zabójcy Krzysztofa Leskiego

Oskarżony potwierdził wyjaśnienia składane w toku śledztwa, w których twierdził, że do zabójstwa Leskiego nakłonił go diabeł, którego spotkał po zażyciu „jakiejś tabletki”. – Podpisałem pakt z diabłem, że będę co miesiąc zabijał człowieka. Pan Leski był pierwszy – mówił. – Około godziny 1 w nocy diabeł przyszedł i kazał mi go zabić. On musiał mi przypomnieć o tym pakcie, bo ja zapomniałem. Gdy diabeł znów przyjdzie, dokonam zabójstwa kolejnej osoby – dodał przesłuchiwany w prokuraturze. Pod koniec składania wyjaśnień przed sądem oskarżony powiedział, że „w dniu dzisiejszym, wracając do aresztu Warszawa-Białołęka, podetnę sobie gardło”.

W poniedziałek sąd przesłuchał świadka Tomasza A., który zamieszkiwał u Krzysztofa Leskiego do połowy grudnia 2019 roku. Mężczyzna składał zeznania bez udziału publiczności. Wzywani na świadków krewni dziennikarza nie stawili się w sądzie. Sędzia Kachnowicz poinformowała, że nie odebrali wysłanych im wezwań.

O tym, że Krzysztof Leski nie żyje, policja dowiedziała się od oskarżonego. 6 stycznia ub.r. Łukasz B. zgłosił się do funkcjonariuszy patrolujących Rynek Główny w Krakowie, oświadczając, że w noc sylwestrową pozbawił życia znanego dziennikarza. Ciało Leskiego ujawniono tego samego dnia, zostało znalezione w łóżku. Na miejscu zbrodni sprawca zostawił kuchenny nóż, na którym były jego ślady biologiczne. W mieszkaniu przez kilka dni z martwym właścicielem przebywał rudy kot. Po zabójstwie Łukasz B. – jak wyjaśniał – bez celu podróżował po kraju. Był w tym czasie w Szczecinku, Gdańsku, Częstochowie i w końcu w Krakowie.

Prokuratura ustaliła, że 34-latek i Krzysztof Leski poznali się jesienią 2019 roku w szpitalu, gdzie dziennikarz się leczył. To właśnie wtedy Leski miał zaproponować podejrzanemu możliwość zamieszkania w swoim domu. Mężczyzna, którego zaprosił pod swój dach, utrzymywał się z prac dorywczych, nie miał, gdzie mieszkać, a w przeszłości był wielokrotnie karany za kradzieże. Biegli psychiatrzy nie mieli wątpliwości co do poczytalności B. Za zabójstwo grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Jedna z przyjaciółek ofiary powiedziała śledczym, że Krzysztof Leski „nie bał się zapraszać do siebie ludzi z ulicy”, bo był bardzo ufny. Otwartości na ludzi miały go nauczyć zagraniczne podróże, gdzie często korzystał z tzw. couchsurfingu, czyli zakwaterowania u obcych osób w ich mieszkaniu. Z relacji jego przyjaciół wynika, że dziennikarz żył tak od zawsze. Na kilka godzin przed śmiercią Leski napisał na swoim blogu, że „to nie był aż tak zły rok. Odzyskałem wiarę w sens życia będącego czymś więcej niż codzienna wegetacja” – można przeczytać na www.leskipedia.xyz. „Jaki był Twój 2019? Nie wiem. Życzę Tobie i sobie, by był wspaniały” – napisał dziennikarz.

Krzysztof Leski karierę dziennikarską rozpoczął na początku lat 80. w prasie Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a potem Agencji Solidarność. W stanie wojennym był internowany. Po 1989 r. publikował w „Gazecie Wyborczej”, później przez wiele lat współpracował w TVP, gdzie prowadził m.in. „Wiadomości”. Był blogerem Salonu24. Był korespondentem „The Daily Telegraph” i BBC. Publikował też m.in. we „Wprost”, „Polityce” i „Press”. Był synem Kazimierza Leskiego ps. „Bradl”, żołnierza Armii Krajowej i uczestnika Powstania Warszawskiego. Dziennikarz spoczął na warszawskich Powązkach.

KW

Samotność i pasja - Igor Janke o Krzysztofie Leskim


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo