Premier Mateusz Morawiecki (P) i doradca prezydenta RP Zofia Romaszewska (C) przed Kościołem Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym w Warszawie, fot. PAP/Rafał Guz
Premier Mateusz Morawiecki (P) i doradca prezydenta RP Zofia Romaszewska (C) przed Kościołem Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym w Warszawie, fot. PAP/Rafał Guz

Zofia Romaszewska nie została wpuszczona na mszę pogrzebową Jana Lityńskiego

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 241

Zofia Romaszewska nie została wpuszczona do Kościoła na mszę świętą pogrzebową za śp. Jana Lityńskiego - poinformował Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta. Działacz opozycji w okresie PRL, poseł i doradca byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego Jan Lityński spoczął na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

Uroczystości pogrzebowe Jana Lityńskiego rozpoczęła msza św. w Kościele Środowisk Twórczych przy stołecznym Placu Teatralnym. Następnie trumnę z ciałem zmarłego przeniesiono na cmentarz, gdzie odbył się pogrzeb.

Jak poinformował sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Błażej Spychalski, do kościoła nie została wpuszczona Zofia Romaszewska, która  jest doradcą prezydenta RP Andrzeja Dudy.


- Jestem absolutnie wstrząśnięta. To przerażające, co się dziś wydarzyło - powiedziała Romaszewska w rozmowie z portalem polsatnews.pl Zofia Romaszewska. Jak tłumaczy, "nie było jej na liście" uczestników uroczystości.Wieniec prezydenta został wpuszczony, ja już nie" - przekazała.

- Dotychczas nie było takiego obyczaju w Polsce, żeby zapraszać na pogrzeby, zaprasza się na śluby - zauważa. Jak mówi, "w kościele siedzieli ludzie, którzy się nie modli, a premier Morawiecki modlił się przed kościołem na chodniku, to niesłychane".

Romaszewska zaznacza, że w kościele były jeszcze wolne miejsca. - Zaproponowano mi krzesełko, ale ja się wyniosłam. Będą teraz mówić, że nie wpuścili nas ze względu na covid - dodała.

- Jeszcze w Polsce czegoś takiego nie było. Na pogrzeb nie zaprasza się ludzi, tylko na pogrzeb przychodzą ci, którzy przychodzą. Ja jestem dawną koleżanką i to nawet dosyć bliską pana Lityńskiego z czasów bardzo zamierzchłych, bo późnych lat 70. - powiedziała w rozmowie z PAP.

Doradczyni prezydenta oświadczyła, że uznaje to za "akt antypolski". - Żeby nie wpuścić osób, które są reprezentantami najwyższych władz polskich, to jest to coś niesłychanego - dodała.

- Mamy różne poglądy, ale wiemy, że jesteśmy przyzwoici. Bo nasza przyzwoitość nie zależy od naszych poglądów. Taka nić porozumienia w tym zakresie na takich pogrzebach jest i to, co nas ma łączyć jako naród, jako państwo, to jednak nas łączy. A tu się okazuje, że nic nas nie łączy - mówiła Romaszewska.

Rektor Kościoła Środowisk Twórczych w Warszawie ks. Grzegorz Michalczyk poinformował, że w związku z pandemią i obowiązującymi ograniczeniami sanitarnymi do świątyni może wejść nie więcej niż 31 osób. - W przypadku pogrzebu ich listę przygotowała rodzina zmarłego. Natomiast było dobre nagłośnienie na zewnątrz i bardzo wiele osób stało przede świątynią uczestnicząc w uroczystości, tak jak mogli - powiedział. - Nie miałem świadomości, że pani Zofia Romaszewska oraz pan premier Mateusz Morawiecki uczestniczyli w uroczystościach - dodał.

Kancelaria premiera poinformowała, że premier Mateusz Morawiecki miał świadomość obostrzeń wprowadzonych w wyniku pandemii koronawirusa ograniczających liczbę osób, które mogą przebywać jednocześnie w kościele i wiedział, że nie znajduje się na liście osób, które mogą uczestniczyć w mszy pogrzebowej w intencji śp. Jana Lityńskiego wewnątrz świątyni.

"Pomimo to, premier wziął udział w uroczystości pozostając wśród zgromadzonych na zewnątrz. W związku z tym nie miało miejsce niewpuszczenie premiera na uroczystość - zachowane zostały wszystkie obostrzenia związane z limitem osób, które mogą przebywać w kościele" - przekazała KPRM.

Zobacz także: Jan Lityński nie zostanie odznaczony Orderem Orła Białego

Podczas mszy św. ks. Andrzej Luter podkreślił, że jej uczestnicy modlą się za męża, ojca, przyjaciela. - Teraz chciałoby się użyć patetycznych słów: za bohatera, bohatera "Solidarności", członka KOR, jednego z twórców polskiej niepodległości. I właśnie to powiedziałem, ale czuję, że on gdzieś tam patrzy na mnie teraz z ironicznym uśmiechem, macha ręką i może wyjmuje ze swoich przepastnych zbiorów jakąś płytę rockową, tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem go w latach 90. - wspomniał.

Duchowny mówił też o "mądrej, a więc krytycznej" wierze Jana Lityńskiego. - Ten krytycyzm wyrażał w stosunku do Kościoła jako instytucji. Wspominał, że już w latach 80. widział dwa Kościoły, a także dwa modele działania Kościoła w opozycji. Z jednej strony Kościół ks. Tischnera i ks. Popiełuszki - ciepły, otwarty i czuły dla ludzi, a z drugiej strony Kościół z niezachwianą wiarą w instytucję zastępującą Boga - wyjaśnił.

Były prezydent Bronisław Komorowski zaznaczył, że jego współpracownik był człowiekiem niebanalnym, "o ogromnej ilości nie tylko zasług, ale i zainteresowań i ludzkiej pasji". Przypomniał też, że "poznał Janka w celi Aresztu Śledczego w Pałacu Mostowskich, na tzw. dołku". Podkreślał, że wtedy ich znajomość zawarta w celi przerodziła się we współpracę. - Przerodziła się potem we wspólnotę celu, jakim była wolna Polska, demokratyczna Polska - i wspólnotę drogi, która prowadziła poprzez opozycję antykomunistyczną, obóz internowania, przez później działania w ramach "Solidarności", a potem, co było szczególnie ważne (...) w ramach wolnej Polski, którą wspólnymi siłami wszyscy próbowaliśmy zmieniać na lepsze - wyjaśnił były prezydent.

Komorowski przywołał także drugie, "radosne wspomnienie" z czasów już po jego prezydenturze. - Kiedy wspólnie cieszyliśmy się - oglądając, podróżując, zwiedzając, jedząc i pijąc - wolną Ukrainą - mówił. - To była podroż niezwykła - od Lwowa po Odessę, gdzie dotknęliśmy cudu wolności, który przekroczył granicę Polski - stwierdził.

Były prezydent ocenił, że Jan Lityński "był człowiekiem dla polskiej wolności i dla wolności w ogóle niezwykle zasłużonym". "Żegnam Cię, Janku! Dziękuję Ci, Janku! Dobrze zasłużyłeś się ojczyźnie, dobrze zasłużyłeś się wolności" - zaznaczył.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zwrócił uwagę, że nam wszystkim będzie bardzo brakowało prawdziwych bohaterów, którzy "przez cały czas uczyli nas podejścia do życia, że należy przedkładać interes innych ponad swój własny, że nie sztuką być odważnym wtedy, kiedy żadne konsekwencje za tę odwagę nie grożą. Sztuką być odważnym w czasach trudnych" - mówił.

Jak podkreślił Trzaskowski, "bez takich ludzi, jak Jan Lityński, na pewno nie byłoby wolności, ale nie byłoby też nas, kolejnego pokolenia". - Dlatego że właśnie bezkompromisowości, chęci służenia innym, i przede wszystkim tego, żeby zawsze stać przy tych, którzy tej pomocy potrzebują, słabszych - tego właśnie nauczył nas Jan Lityński - wskazał.

Prezydent Warszawy poinformował, że wystąpi do Rady Miasta o to, żeby schronisko dla zwierząt "Na Paluchu" nazwać imieniem Jana Lityńskiego. - Wydaje mi się, że tego właśnie Jan Lityński by chciał - ocenił. Jak dodał, "to jest właśnie miara tego człowieczeństwa i tej misji, a ta misja była po prostu prosta - pomagać tym, którzy tej pomocy w danym momencie potrzebują".

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka