Borys Budka, Fot. PAP/Radek Pietruszka
Borys Budka, Fot. PAP/Radek Pietruszka

Eksperci bez złudzeń: Budka to nie jest ktoś, kto miałby szansę zjednoczyć opozycję

Redakcja Redakcja PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Nie jest już dla nikogo tajemnicą, że Borys Budka jako przewodniczący nie jest tym liderem, który może jeszcze zjednoczyć opozycję. I aby myśleć o zmianie władzy opozycja musi się uporządkować. Co  nie zmienia faktu, że konflikt w rządzącej Zjednoczonej Prawicy jest realny. Że spory będą narastać. A od tego momentu czas będzie już grać na niekorzyść duetu Gowin-Ziobro – mówi prof. Rafał Chwedoruk, politolog Uniwersytet Warszawski.


Sojusz PiS z Lewicą w sprawie planu odbudowy rozpalił emocje, podzielił opozycję, ale też rozpoczął dyskusję o ewentualnej koalicji PiS z Lewicą. Nie brak głosów, że z jednej strony partie te mocno się różnią – chodzi o światopogląd, kwestie historyczne. Ale też mają punkty styczne. A duże różnice mogą nawet pomóc, bo nie będą podbierać sobie elektoratów. Tak było z Platformą Obywatelską i Polskim Stronnictwem Ludowym – zupełnie inne elektoraty, ale dzięki temu nie przenikały się, więc partie te długo i zgodnie rządziły. Czy może być powtórka w przypadku PiS z Lewicą?

Prof. Rafał Chwedoruk: To jest bardzo interesująca intelektualnie koncepcja, jednak zupełnie dziś nierealna. Co nie znaczy, że było tak zawsze. Kilkanaście lat temu, po 2007 roku, kiedy polityczną scenę zdominowała całkowicie Platforma Obywatelska, ewentualny  sojusz PiS z Lewicą wydawał się logiczny. W sytuacji, gdy jeden podmiot całkowicie dominuje na scenie, to współpraca drugiego i trzeciego jest  naturalna. I nawet PiS z SLD podjął taką współpracę – była koalicja w mediach publicznych, była współpraca w niektórych samorządach. Po latach sytuacja jest jednak zupełnie inna. A współpraca całkiem niemożliwa.

Dlaczego?

PiS przeforsował szereg ustaw w ramach polityki historycznej, przeforsował ustawę dezubekizacyjną, która była nie do zaakceptowania przez trzon elektoratu SLD i tak na co dzień mocno sceptyczny wobec jakiejkolwiek prawicy. Teraz, praktycznie nie ma mowy o tym, by jakakolwiek współpraca z lewicą była przez lewicowy elektorat do zaakceptowania. Do tego dochodzi pewna praktyka polityczna – podczas, gdy w niektórych krajach Europy Środkowej lewica mając do wyboru ugrupowania liberalne albo konserwatywną prawicę, na zasadzie mniejszego zła skłania się do poparcia prawicy. Tymczasem w Polsce zdecydowanie ciąży w kierunku liberalnego centrum. A więc trwała, koalicyjna współpraca na linii PiS – Lewica jest niemożliwa. Co oczywiście nie znaczy, że nie będzie dochodzić do doraźnej współpracy przy konkretnych sprawach.

Ale ta współpraca też wywołuje złość reszty opozycji, oskarżenia o rozbijanie jedności?

Tak, ale gdybyśmy prześledzili dokładnie poszczególne głosowania, to mogłoby się okazać, że ugrupowaniem, które zdecydowanie częściej współpracuje z PiS, jest Platforma Obywatelska. Choćby święto Żołnierzy Wyklętych, stosunek do których jest po lewej stronie delikatnie mówiąc sceptyczny – ostatecznego kształtu nabrało w czasie, gdy rządziła Platforma Obywatelska, a prezydentem był Bronisław Komorowski. A generalnie – taka współpraca nie oznacza przecież, że dojdzie do koalicji. Ani PO nie stworzy koalicji z PiS, ani PiS z SLD. Natomiast doraźnie te formacje będą współpracę podejmować.


Jeśli PSL chciałoby budować nowe centrum, to raczej tworząc ofertę dla mieszkańców mniejszych miejscowości, o umiarkowanie konserwatywnych poglądach, na pewno nie liberalnych gospodarczo. Tu wydaje mi się, że powstanie po prostu liberalna partia, z zieloną koniczynką jako listkiem figowym


Wywołał Pan temat Bronisława Komorowskiego. Były prezydent wsparł formację, określaną mianem „nowej chadecji”, skupionej wokół PSL, ale poszerzonej o formację Jarosława Gowina i tzw. platformianych konserwatystów. Czy pociągnie tę formację, czy nie bardzo?

Oczywiście nie jest politykiem nowym, który mógłby zaoferować coś młodemu pokoleniu. Tu jest jednak inne pytanie – w ogóle o zasadność tworzenia takiej formacji. W Polsce na przestrzeni lat wszyscy poza lewicą mienili się chadecją. I każdy to inaczej rozumiał. Tu raczej mamy do czynienia z kolejnym wcieleniem partii konserwatywno-liberalnej, na którą zapotrzebowanie jest, ale tylko wśród tworzących ją osób. To partia łącząca liberalizm gospodarczy z konserwatyzmem politycznym. W społeczeństwie nie ma na nią zapotrzebowania. Natomiast po stronie antypisowskiej opozycji, a mówiąc wprost – po stronie PO – jest tęsknota za takim podziałem na liberalną partię, której liderem byłby Rafał Trzaskowski, która to partia miałaby liberalne podejście do gospodarki i także postępowe światopogląd, i drugą też liberalną gospodarczo, ale tradycjonalistyczną. Przestrzeni dla niej nie ma. Jeśli PSL chciałoby budować nowe centrum, to raczej tworząc ofertę dla mieszkańców mniejszych miejscowości, o umiarkowanie konserwatywnych poglądach, na pewno nie liberalnych gospodarczo. Tu wydaje mi się, że powstanie po prostu liberalna partia, z zieloną koniczynką jako listkiem figowym.

No tak, ale jeśli ta liberalna partia określona chadecją, czy konserwatywnym centrum pozyskałaby konserwatystów z PO, pozyskałaby Porozumienie Gowina, mogłaby nawet przejąć rząd, biorąc pod uwagę, że Zjednoczona Prawica ma poważne problemy?

Zjednoczona Prawica ma bardzo poważne problemy, nawet można powiedzieć, że jej los jest już przesądzony. Jednak problemy ma też opozycja. Szansa na przejęcie przez sojusz ugrupowań opozycyjnych władzy była, w roku 2020. Wtedy się nie udało, więc na kolejne okienko poczekamy jeszcze bardzo długo. Poza tym – jeżeli opozycja miałaby zrealizować plan odsunięcia PiS od władzy, to przecież nie ze Zbigniewem Ziobrą, którego Solidarna Polska jest w sporze z PiS, ale sam minister sprawiedliwości jest dla koalicji nie do zaakceptowania, ale z Porozumieniem Jarosława Gowina.

No właśnie, tu pomóc ma chyba nowa chadecja?

No nie. Jarosław Gowin, aby zdecydować się na woltę, która odsunie PiS od władzy, musiałby dostać atrakcyjną propozycję na polityczne jutro. Nie na dziś – bo dziś, zapewnia mu sojusz z PiS. Musiałaby to być oferta dająca gwarancję dostania się do Sejmu w przyszłej kadencji, i bycia liczącym się graczem po wyborach. Nowa chadecja mu tego nie gwarantuje. Zagwarantować by mu to mogła jedynie bardzo szeroka formuła polityczna współpracy opozycji, coś jak Koalicja Europejska z 2019 roku, a więc sojusz od Lewicy po PSL. Wtedy tak, może to być dla Gowina  atrakcyjne. Jednak po ostatnim sporze wokół głosowania w sprawie planu odbudowy, raczej prawdopodobieństwo takiej koalicji jeszcze się zmniejszyło. Jeśliby miało do takich rozmów w ogóle dojść, to musiałyby nastąpić poważne zmiany po stronie opozycji.

Jakie zmiany?

Musiałyby zostać wyciszone obecne spory personalne. Nie jest już dla nikogo tajemnicą, że Borys Budka jako przewodniczący nie jest tym liderem, który może jeszcze zjednoczyć opozycję. I aby myśleć o zmianie władzy opozycja musi się uporządkować. Co  nie zmienia faktu, że konflikt w rządzącej Zjednoczonej Prawicy jest realny. Że spory będą narastać. A od tego momentu czas będzie już grać na niekorzyść duetu Gowin-Ziobro. Część ich zaplecza może być coraz mniej asertywna wobec ofert PiS-u. Ofert na zasadzie „chętnie zobaczymy Pana/Panią na liście wyborczej, ale już bez liderów”. I ostatnie wydarzenia bynajmniej pozycji Gowina i Ziobry nie poprawiły. PiS z tej wojny może wyjść osłabiony. Ale nawet osłabiony poradzi sobie, w najgorszym dla siebie wariancie jako największa partia opozycyjna. Dla Solidarnej Polski i Porozumienia alternatywą jest albo odejście w polityczny niebyt, albo stanie się satelitą dla dużo mniejszych niż PiS formacji.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka