Grzegorz Krychowiak fot. YouTube: Meczyki
Grzegorz Krychowiak fot. YouTube: Meczyki

Edward Krychowiak: Grzesiek wyleciał z boiska, bo chciał naprawić błąd kolegi

Redakcja Redakcja Euro 2020 Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
- Gdyby nie to, że Grzesiowi zawsze na sercu leżało dobro drużyny narodowej, to pewnie nie dostałby dwóch żółtych kartek w meczu ze Słowacją. Najpierw sędzia go ukarał, bo interweniował, żeby naprawić błąd Kamila Jóźwiaka, a potem zachował się za ambitnie. Nie kalkulował. Gdyby odwrócił się i nie podjął pojedynku z rywalem, pewnie spokojnie dograłby do końca meczu ze Słowacją (1:2). A tak za jego serce do walki dla Polski, „podziękowano mu” określeniem, że jest winowajcą porażki Biało – Czerwonych w pierwszym meczu na Euro – mówi w rozmowie z portalem Salon24.pl ojciec pomocnika Lokomotiwu Moskwa, Edward Krychowiak.

Salon 24.pl: Po meczu ze Słowacją na Grzegorza spadła lawina hejtu. Słusznie?

Edward Krychowiak: Kibice mają prawo do swojego zdania. Do oceny piłkarza, krytyki. Tylko niech ta krytyka będzie konstruktywna, a nie przypomina walenia w człowieka jak w bęben. Na Grześka spadło mnóstwo hejtu, jednak ci, którzy go zaatakowali nie zastanowili się nad tym, że syn interweniował, żeby naprawić błąd Kamila Jóźwiaka i odzyskać piłkę. Podjął ryzyko. Był faul. Zdarza się. Przy ocenie tej sytuacji trzeba pamiętać, że mógł się odwrócić, odpuścić. Ale nie zrobił tego, bo on zawsze dla reprezentacji zostawiał na boisku swoje zdrowie. Ci którzy teraz wyzywają piłkarzy, dziennikarze nie zostawiający na drużynie suchej nitki, nie zdają chyba sobie sprawy, że zawodnicy mają bliskich, rodziny i to w te najbliższe osoby ta krytyka najbardziej uderza. Owszem, jak jest powód, trzeba skrytykować, ale wszystko można zrobić z taktem i z umiarem.

Nie brak głosów, że Grzegorz spóźniał się w starciach ze Słowakami, bo podobnie, jak cała drużyna był źle przygotowany do mistrzostw Europy. Są tacy, którzy twierdzą, że Paulo Sousa w Opalenicy zafundował piłkarzom za mocne treningi i zabrakło im czasu na odzyskanie świeżości.

Rozmawiam z synem codziennie i nie skarżył się na intensywność zajęć. Inna sprawa, że spodziewałem się, że coś się w kadrze ruszy. A tu w towarzyskich meczach z Rosją i Islandią oraz ze Słowacją, drużyna wyglądała tak samo. Przed pierwszym meczem na Euro na konferencjach piłkarze powtarzali musimy wygrać, musimy wygrać. Nic nie musimy! Czasami zamiast publicznie prężyć muskuły, trzeba postąpić, jak w tym powiedzeniu: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz.

A pan jako ojciec Grzegorza nie miał nieprzyjemności z powodu czerwonej kartki syna?

Mrzeżyno to mała miejscowość. Większość ludzi się zna. Nie było jakiegoś dogadywania, docinek, ale na pewno nie było mi miło...

Nie obawia się pan, że syn po tak wielkiej fali hejtu zrezygnuje z gry w reprezentacji?

Grzesiek to twardy chłopak. Po przejściu z Sevilli do PSG też mówiono, że nie pasuje do składu, nie podawali mu piłki. Ale wytrzymał toi po przejściu do Rosji, pokazał, że jak ktoś na niego postawi, to syn na boisku odda to w trójnasób. Poza tym, tak jak w każdym innym zawodzie, w piłce trzeba być odpornym na krytykę. Nie można siąść i płakać. Trzeba przeanalizować błędy i iść do przodu. Grzesiek to patriota i na pewno nie zrezygnuje z gry dla Polski.

Rozmawiał Piotr Dobrowolski

Czytaj też:


Komentarze

Inne tematy w dziale Sport