Były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie: Nadchodzi bardzo trudny czas w relacjach z USA

Redakcja Redakcja USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 111
Nadchodzi bardzo trudny czas w relacjach Polski i Stanów Zjednoczonych. Jest to przykre, bo oczywiście wielu Polaków ma w sercu dużą życzliwość do USA. Ale obecnie na wielu polach – od bezpieczeństwa po kwestie ekonomiczne – te relacje są napięte. A wyjście z impasu jest zadaniem niezwykle trudnym – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi, prawnik, dyplomata, były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.

Rząd nie chce zatwierdzić ambasadora USA w Polsce. Sytuacja jest o tyle dziwna, że polska strona mówi, że Mark Brzeziński, syn prof. Zbigniewa Brzezińskiego, musi zrzec się polskiego obywatelstwa. On sam twierdzi, że takowego nigdy nie posiadał?

Grzegorz Długi: To, czy Mark Brzeziński ma polskie obywatelstwo, czy nie, to kwestia czysto prawna. On sam pewnie nie ubiegał się o nie, ani nim się nie posługiwał. Jednak wg prawa wystarczy, że rodzice mieli polskie obywatelstwo, by je dziedziczyć. Jak jest w tym wypadku – nie wiem, i nie chcę wchodzić w szczegóły. Bo w rzeczywistości sprawa jest dużo poważniejsza, dotyczy naszych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Może być, że z tym brakiem zgody na zatwierdzenie Brzezińskiego wiążą się polityczne deklaracje kandydata na ambasadora i bliskich mu środowisk politycznych a deklaracje te są sprzeczne z założeniami polityki europejskiej strony polskiej.

Applebaum szokująco o sojuszu Polski z USA. "Nie mamy wielkiego znaczenia dla Stanów"

A konkretnie?

Widać, że obecna administracja amerykańska postawiła z powrotem na Niemcy, i chce w nich właśnie widzieć głównego partnera w Europie. To jest oczywiście ogromna zmiana w stosunku do polityki Donalda Trumpa, którego polityka nie była proniemiecka ani prounijna. Dziś amerykańska polityka wraca do tej, jaką prowadził Barack Obama. To opcja stawiająca nawet w większym stopniu na Niemcy niż na Unię Europejską.

Co to oznacza w praktyce?

Widzimy choćby deklaracje amerykańskie , że "patronem" Trójmorza mają być Niemcy. Stanowi kłopot dla obecnej polskiej dyplomacji, która sojusz państw Europy Środkowej chciała budować na zasadzie pewnej przeciwwagi wobec państw „starej” Unii Europejskiej. Przeciwwagi w sensie dbałości o interesy środkowo-wschodniej części Europy. To tylko przykład. Zasadniczą różnicą jest to, że głównym partnerem dziś dla Waszyngtonu jest Berlin a Warszawa ma takie ambicje.

Jaki ma to związek z zatwierdzeniem, bądź nie ambasadora USA w Polsce?

Wybór ambasadora jest kwestią bardzo istotną. Zazwyczaj, szczególnie w przypadku krajów sojuszniczych, państwa w spsób nieformalny konsultują osobę kandydata aby wybrać osobę, która będzie ułatwiała prowadzenie współnej polityki a nie tylko akceptowalna dla kraju przyjmującego. Chodzi o to aby nie było żadnych niedomówień. Jeśli tutaj nie udało się tego osiągnąć, oznacza to, że we wzajemnych relacjach Polski i USA mamy poważne pęknięcie. Zamieszanie z wyborem ambasadora będzie też oznaczać problem wizerunkowy i organizacyjny.  Niewątpliwie rząd polski jest w bardzo trudnej sytuacji, bo z jednej strony przez lata to na Stanach Zjednoczonych Polska próbowała opierać swoją politykę bezpieczeństwa. Obecny rząd również starał się na relacjach z USA budować strategię gospodarczą w zakresie energii. Ja uważałem to zresztą za dobry pomysł, byłem przekonany, że jeśli Amerykanie będą związani z Polską interesem, na przykład będą sprzedawać nam gaz, który potem będzie rozprowadzany po Europie Środkowej, to będzie to wzmacniać nasze bezpieczeństwo. Okazuje się jednak, że w tych kalkulacjach był błąd.

Dlaczego?

Ten amerykański interes w Europie Środkowej okazał się zbyt mały, by Waszyngton przeciwstawił się, na przykład, budowie Nord Stream 2. Do tego dochodzi niepewność co do polityki wojskowej Stanów Zjednoczonych.

Jednak obecność wojskowa USA w Polsce i Europie Środkowej nie jest chyba zagrożona?

To, że Kongres potwierdził, że obecność ta zostanie utrzymana, wcale nie oznacza, że podobne zdanie będzie miała amerykańska administracja. Przypomnę, że administracja Baracka Obamy, której kontynuatorem jest ekipa Joe Bidena, podjęła decyzję o wycofaniu się z budowy tarczy antyrakietowej. I ogłoszone to zostało 17 września, a więc w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę. Inną kwestią jest poważna komplikacja projektu Trójmorza – taki projekt miał sens, ale tylko gdy będzie zdecydowany lider. Polska nie jest na tyle silna ani gospodarczo, ani politycznie, ani prestiżowo, aby rolę lidera udźwignąć samodzielnie, mogła to robić tylko przy wsparciu USA. Teraz Amerykanie wyraźnie stawiają na Niemcy, co projekt Trójmorza stawia pod znakiem zapytania.

Kolejną kwestią sporną jest ustawa o przedawnieniu postępowań administracyjnych powyżej 30 lat. Izrael, środowiska żydowskie, w ślad za tym Stany Zjednoczone uznały to za antyizraelskie. Chyba niesłusznie?

W polityce liczy się nie to, jak sprawy wyglądają naprawdę, ale to, jak są odbierane. A odebrano to jako cios w Izrael i interesy Żydów. A Stany Zjednoczone zawsze swą politykę koordynują i z Izraelem i środowiskami żydowskimi. Zmiana w stosunku do poprzedniej administracji jest natomiast taka, że za rządów Donalda Trumpa Amerykanie starali się napięcia między Polską i Izraelem tonować, łagodzić. Teraz na to liczyć nie możemy – na pewno będzie zdecydowane wsparcie dla Izraela i środowisk żydowskich.

I jeszcze jedna rzecz – "lex TVN", czyli ustawa mająca na celu ograniczenie wpływów pozaeuropejskich w mediach, która może doprowadzić do utraty koncesji przez TVN. Faktycznie cios w wolność słowa, czy może obrona polskiego rynku medialnego?

Tu trzeba rozróżnić dwie rzeczy. W kwestiach gospodarczych znaczenie TVN dla Stanów Zjednoczonych jest minimalne. Ale jest też kwestia polityczna. Jeśli na biurkach decydentów w Waszyngtonie pojawiają się raporty mówiące o zagrożeniu wolności słowa w Polsce, mówiące o tym, że TVN jest "ostatnim bastionem tej wolności" (nie wnikam, jaka jest prawda, chodzi o to, jak to jest tam przedstawiane), to jest oczywiste, że administracja amerykańska musi zareagować. Zresztą w obronie TVN reagowały już poprzednie władze amerykańskie, w czasie prezydentury Donalda Trumpa. I robiły to pomimo, że TVN była jednoznacznie antytrumpowska. Tym bardziej więc przeciwko takim praktykom będzie protestować obecna ekipa rządząca w Waszyngtonie.

Czego więc możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

Nadchodzi bardzo trudny czas w relacjach Polski i Stanów Zjednoczonych. Jest to przykre, bo oczywiście wielu Polaków ma w sercu dużą życzliwość do USA. Ale obecnie na wielu polach – od bezpieczeństwa po kwestie ekonomiczne – te relacje są napięte. A wyjście z impasu jest zadaniem niezwykle trudnym.

Uciekł z Białorusi, w Polsce grozi mu więzienie. „Polacy są wspaniali, państwo bezduszne”

Pomysł ograniczenia nadawania stacji TVN? "Czysta głupota. PiS robi to, bo może to robić"

Bogna Janke: Pałac Prezydencki jest otwarty na spotkania. Zapraszam do dialogu

Kaczyński nie pozostawił złudzeń. Bogatsi zapłacą wyższą składkę zdrowotną

Morawiecki: Nigdy nie pozwolimy na zakłamanie tej strasznej i ważnej części dziejów


Zobacz galerię zdjęć:

Grzegorz Długi, Fot. arch.
Grzegorz Długi, Fot. arch.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka