Kamil Durczok Fot. PAP/Jacek Turczyk
Kamil Durczok Fot. PAP/Jacek Turczyk

Szklanka dla Kamila. Skiba szczerze o nałogu Durczoka

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 73
Dziś rano media obiegła informacja o śmierci znanego dziennikarza Kamila Durczoka. Mężczyzna chorował na raka, cierpiał też na chorobę alkoholową i depresję.

Skiba szczerze o nałogu Durczoka

Dziennikarza postanowił pożegnać jego znajomy, znany muzyk Krzysztof Skiba. Opublikował na Facebooku szczere wyznanie na temat choroby alkoholowej Durczoka.


Napisze prawdę, bo Kamilowi nic już nie zaszkodzi. Dzwonił do mnie by przyjść i się napić. Dzwonili jego kumple z tekstem, że "Kamil zaprasza". Dzwonili też moi bliscy kumple ze Śląska, że jest impreza z Kamilem.

- czytamy we wpisie.


Wykręcałem się jak mogłem, bo wiedziałem czym, się to skończy. Wielkim kacem i zawaleniem wszystkich spraw. Impreza w męskim gronie. Tak zwana "męska wódeczka". Brzmi kusząco, ale kończy się zwykle smutno i beznadziejnie. Owszem czasem trzeba pogadać. Rozłożyć świat na łopatki, męskim śmiechem odgonić demony i ogarnąć problemy.Ale ja byłem zawsze dezerterem z imprezy. Zasłaniałem się pracą. I teraz ta myśl, że może gdybym przyszedł, to udałoby mi się odciągnąć go od tych pokus.

- pisze dalej muzyk i satyryk.

Czytaj też:Morozowski o śmierci Durczoka: Jeden z największych. Ciężko się po czymś takim pozbierać

"Kamil spadł z samego topu"

Skiba wspomina, że Durczok był szanowanym dziennikarzem, ale "spadł z samego topu".


Był gwiazdą mediów, cenionym i nagradzanym dziennikarzem, a kilka lat później tak nabroił, że znalazł się praktycznie na dnie. Jakie to ludzkie i jakie to smutne.

- czytamy.

Skiba wspomina też, że w TVN nie lubili Durczoka, bo był szefem tyranem.


Słynna scena z brudnym biurkiem Durczoka, odbiła się żartami po całym kraju. Po zdobyciu tych wszystkich Wiktorów, trochę gwiazdorzył i zadzierał nosa. Widywaliśmy się jedynie w przelocie, na korytarzach w telewizji lub na jakiś bankietach.

- wspomina.


Dawno temu, gdy błyszczał w mediach, miałem komediowy występ w jakimś małym pubie w Katowicach. Już po moim występie Kamil wyszedł z bocznej sali, gdzie była impreza zamknięta i ze zdziwieniem spytał, co tutaj robię, "w takiej budzie". Tak się miło wyraził. On był na spotkaniu klasowym i już idzie, bo się nudzi. Dawne koleżanki i koledzy ze szkoły okazali się po latach mało ciekawi. Był jednak ożywiony, że mnie spotkał i poszliśmy razem na drinka. - Ja w takich klubach występuję - powiedziałem. Każdy kto jest w tej branży wie, że nie zawsze gra się koncerty w sali kongresowej, czy w Teatrze Wielkim. Był szczerze zdziwiony. Myślę, że gdy wypadł z salonów, zrozumiał to bardzo dobrze.

- pisze dalej.

Czytaj też: Nie żyje Kamil Durczok. Szpital podał przyczynę

"Walczył do końca"

Skiba pożegnał się z kolegą słowami: 

Kamil walczył do końca. Mimo nałogu, który go zjadał i życia, które mu się kompletnie posypało, nie poddawał się. Założył portal informacyjny, angażował się w akcje społeczne, był czynnym publicystą, komentował celnie scenę polityczną. Wytoczył procesy gazetom, które pisały o nim bzdury. Mimo zdarzającego się hejtu i ataków, pokazywał swą jasną stronę mocy. W twardym lockdownie, gdy wszyscy siedzieliśmy uwięzieni w swych domach, napisał piękny tekst o mnie i moich poważnych felietonach. Zaczynało się to jakoś tak, "Jeżeli ktoś brał Krzyśka Skibę jedynie za prześmiewcę, to bardzo się mylił...". Pogubiony człowiek, świetny dziennikarz, ulubiony cel ataku dla wielu, którzy nie mieli takiego talentu jak on. Jak to łatwo w Polsce doładować sobie akumulatory, gdy się widzi upadek bliźniego. A mało kto, był tak wysoko i tak nisko upadł. Choć upadł nie do końca, bo walczył. I za tę Twoją walkę z demonami życia, wypiję dziś Kamil wódeczkę. Tak jak lubiłeś. Całą szklankę na raz.


Czytaj dalej:

KJ



Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura