Marek Lisiński. fot. PAP archiw./Rafał Guz
Marek Lisiński. fot. PAP archiw./Rafał Guz

Marek Lisiński nie był molestowany przez księdza. Sąd w Łodzi uznał, że jest oszustem

Redakcja Redakcja Pedofilia Obserwuj temat Obserwuj notkę 188
Zapadł wyrok w sprawie Marek Lisiński kontra ksiądz Zdzisław W. Łódzki sąd stwierdził, że duchowny jest niewinny, a oskarżenia o molestowanie są fałszywe. Lisińskiego jako ofiarę księdza pedofila całował w rękę sam papież Franciszek.

Ksiądz osądzony po oskarżeniach Lisińskiego

Marek Lisiński twierdził, że gdy miał 13 lat, ksiądz Zdzisław W. wielokrotnie go molestował w rodzinnej parafii w Korzeniu, począwszy od wiosny 1981 roku. Będąc ministrantem nocował u księdza w tzw. organistówce i tam miało dochodzić do molestowania.

W sierpniu 2013 roku Lisiński został współzałożycielem fundacji Nie Lękajcie Się pomagającej ofiarom molestowania przez duchownych. W tym samym roku sąd biskupi uznał księdza W. za winnego. W styczniu 2014 r. biskup Piotr Libera zawiesił księdza W. w posłudze duszpasterskiej na trzy lata. Dożywotnio zakazał mu też pracy z dziećmi. Wyrok zapadł, mimo że nie został przesłuchany ani jeden świadek z ośmiu zgłoszonych przez duchownego. Nie przeprowadzono też konfrontacji. Bp Libera napisał w uzasadnieniu wyroku, że to dlatego, że się nie stawili.

Lisiński zażądał od kurii rekompensaty w wysokości 200 tysięcy złotych "na terapię, za straty moralne i psychiczne",  a kiedy ta nie chciała płacić, skierował następnie pozew do Sądu Okręgowego w Płocku i zaczął walczyć o 1 mln zł zadośćuczynienia. 17 maja 2018 roku Sąd Okręgowy w Płocku potwierdził winę księdza Zdzisława W. i nakazał mu wystosować do Marka Lisińskiego list z przeprosinami. Ale ksiądz przepraszać nie chciał i złożył apelację.

Całował go w rękę papież Franciszek

W tym czasie Lisiński stał się medialną gwiazdą. Jego fundacja opublikowała raport o pedofilii w Kościele. W lutym 2019 r. wraz z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus oraz warszawską radną Agatą Diduszko-Zyglewską pojechał do Watykanu przekazać papieżowi ten raport. Franciszek ucałował go w rękę jako ofiarę kościelnej pedofilii.


Sąd Apelacyjny uznał, że Lisiński jest oszustem

Niecałe trzy lata później, 11 października 2021, zapadł prawomocny wyrok w sprawie Lisiński kontra ksiądz. W środę poznaliśmy jego pisemne uzasadnienie. Sąd Apelacyjny w Łodzi przeanalizował m.in. dotychczasowe relacje Lisińskiego składane przed sądami biskupim czy okręgowym w Płocku i stwierdził, że relacjonując to samo zdarzenie, Lisiński przedstawił trzy różne wersje.

„Tak daleko idące rozbieżności w przedstawianiu tych samych wydarzeń nie da się wytłumaczyć w świetle zasad wiedzy i doświadczenia życiowego, co prowadzić musi do wniosku, że twierdzenia powoda są niewiarygodne" – napisał w uzasadnieniu wyroku łódzki sąd.

Ksiądz Zdzisław W. – zdaniem sądu – nie tylko od początku zaprzeczał, ale i dowodził, że Lisiński nigdy nie był ministrantem. A ten w trakcie procesu nie był w stanie udowodnić, że było inaczej. Za to ksiądz przedstawił świadków, którzy zaprzeczyli, by kiedykolwiek widzieli w tej roli Marka Lisińskiego.

Pożyczał pieniądze i ich nie oddawał

W 2019 roku "Gazeta Wyborcza" przeprowadziła dziennikarskie śledztwo. Wyszło wtedy na jaw, że Lisiński pożyczył od księdza W. dużą sumę pieniędzy, której nie chciał oddać. Marek Lisiński poszedł do proboszcza i przedstawił się jako były ministrant jego parafii, który potrzebuje pieniędzy na leczenie żony. Pożyczył ponad 20 tys. zł. Pieniądze zobowiązał się zwrócić po powrocie z Niemiec, gdzie planował pracować. Gdy ksiądz dowiedział się, że w sprawie choroby żony został oszukany, zażądał zwrotu pożyczki. Marek Lisiński złożył pisemne zobowiązanie do zwrotu pieniędzy. Wkrótce potem napisał do biskupa płockiego pismo, w którym oskarżył proboszcza o wykorzystywanie seksualne.

Jak się okazało, Lisiński okradł też jedną z ofiar księdza pedofila, której rzekomo pomagał. Wyłudził od niej 30 tys. zł na operację trzustki, podczas gdy w ogóle nie chorował na nowotwór. W dodatku zażądał 50 tys. złotych od twórców filmu "Tylko nie mów nikomu" za wystąpienie w dokumencie, na co bracia Marek i Tomasz Sekielscy się nie zgodzili, więc nie pojawił się w tym filmie.

Kiedy sprawa wyszła na jaw, Lisiński złożył rezygnację z funkcji prezesa fundacji Nie Lękajcie Się.

Nie jest ofiarą księdza pedofila

Jeśli chodzi o pożyczki od księdza, to Lisiński twierdził, że to nie jego podpis widnieje pod odbiorem pieniędzy. Sąd w Łodzi stwierdził, że „w opinii biegłej grafolog podpis należy do Marka L.". Sąd odrzucił zatem powództwo Lisińskiego i zasądził na rzecz księdza 1560 zł tytułem zwrotu kosztów. Ksiądz rozważa dalsze kroki prawne przeciwko byłemu szefowi fundacji Nie Lękajcie Się.

Sebastian Karczewski, publicysta "Naszego Dziennika", w książce  "Pedofilią w Kościół. Oblicza kłamstwa" z 2019 roku opisał przypadki niesłusznych oskarżeń wobec kapłanów na całym świecie. Jeden z rozdziałów poświęcił właśnie Lisińskiemu. "Marek Lisiński nie jest żadną "ofiarą księdza-pedofila" jest osobą poszywającą się pod taką ofiarę" - napisał wtedy Karczewski. Jego zdaniem ta sprawa podobna do serii przypadków oszustów w USA, którzy "zwęszyli możliwość wyłudzenia pieniędzy od Kościoła". "Wypłacanie pieniędzy naciągaczom obraża uczucia prawdziwych pokrzywdzonych" - napisał.

Wyrządzamy księżom krzywdę

– Myślę, że ksiądz będzie walczył o swoje dobre imię, ponieważ jest to zbyt poważna sprawa. Przypomnę, że pan Marek Lisiński był tzw. gwiazdą i twarzą walki z pedofilią w Polsce. Nieprawdziwe informacje o rzekomym molestowaniu były nagminnie przedstawiane społeczeństwu, natomiast o wyroku jest cisza – skomentował wyrok Karczewski w rozmowie z TV Trwam.

Jego zdaniem problemem jest to, że przy tego typu oskarżeniu kapłan zostaje sam. - Nawet władze duchowne w wielu diecezjach przyjmują stronę oskarżenia. Później, kiedy okazuje się, że oskarżenie było fałszywe, to działa się zgodnie z regułą, by nie rozdrapywać sprawy. Często odbieram telefony od księży i biskupów, którzy mówią, że dzwonią, ponieważ nie mają się do kogo zwrócić z tym problemem. W mojej ocenie jest to dowód na to, że ten system nie działa prawidłowo. Przez to, w tego rodzaju sprawach, wyrządzamy księżom krzywdę – powiedział publicysta.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo