Kamil Bortniczuk/Łukasz Mejza. fot. Youtube
Kamil Bortniczuk/Łukasz Mejza. fot. Youtube

"Pępkowe" w Ministerstwie Sportu i zarzuty o szpiegowanie

Marcin Dobski Marcin Dobski Marcin Dobski Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
Afera z wiceministrem Łukaszem Mejzą nie popsuła nastrojów w szeregach Partii Republikańskiej. Niedługo po jej wybuchu, w resorcie sportu, odbyło się zakrapiane "pępkowe”, z okazji narodzin kolejnego dziecka ministra Kamila Bortniczuka. Kulisy imprezy trafiły na Nowogrodzką.

W kilku źródłach potwierdziliśmy, że do takiej imprezy doszło przy ulicy Senatorskiej 14, gdzie znajduje się resort sportu. Odbyła się ona około tygodnia po tym jak minister pochwalił się - w mediach społecznościowych - przyjściem na świat syna. Świętowanie trwało do późnych godzin, a rozpoczęło się już po zakończeniu pracy ministerstwa. To kolejny punkt zapalny między Partią Republikańską a PiS.


Afera Łukasza Mejzy

O przyjściu na świat piątego dziecka minister Bortniczuk informował 25 listopada. Było to dzień po ujawnieniu przez "Wirtualną Polskę" afery. Z tekstu wynikało, że wiceminister sportu Łukasz Mejza założył firmę Vinci NeoClinic, która oferowała wyjazdy do kliniki w Meksyku, w której medycy mieli leczyć nieuleczalne choroby. Koszt terapii zaczynał się od 80 tys. dolarów.

Więcej: Szokujący biznes wiceministra. Chciał zarabiać na cierpieniu ciężko chorych ludzi

Publikacja wywołała burzę nie tylko w internecie, ale też wśród opinii publicznej i na scenie politycznej. Niemal wszyscy jednogłośnie domagali się złożenia wyjaśnień i dymisji Mejzy. Zamieszanie wokół wiceministra, a także samego resortu nie sprawiło, że nastroje w Partii Republikańskiej i kierowanym przez nią ministerstwie się pogorszyły.

Koledzy z partii bronili Mejzy, Prawo i Sprawiedliwość grało na przeczekanie, ale z tygodnia na tydzień napięcie między dużym i małym koalicjantem narasta. Nic dziwnego, dla obozu władzy to ogromny problem wizerunkowy. Trudno o gorszy przekaz, niż taki, że jeden z ministrów rządu Zjednoczonej Prawicy chciał zarabiać na krzywdzie dzieci.

O wszystkich wątpliwościach, wokół wiceministra, pisaliśmy tutaj: Łukasz Mejza. Anatomia upadku

Sprzeczne informacje

Wróćmy na ulicę Senatorską 14. O tym, że odbyła się taka impreza usłyszeliśmy w… Ministerstwie Aktywów Państwowych, w którym o tym plotkowano. Z ustaleń Salon24.pl wynika, że na "pępkowym" oprócz ministra, byli też posłowie z Partii Republikańskiej: Mejza, Jacek Żalek, Małgorzata Janowska, Lech Kołakowski, Arkadiusz Czartoryski, a później miał dołączyć też europoseł Adam Bielan. Być może był ktoś jeszcze, o kim nie wiemy.

Uczestnicy nie ukrywają, że nie wylewali za kołnierz, jak tradycja nakazuje przy oblewaniu narodzin dziecka. Wątpliwości dotyczą kilku kwestii. W PiS panuje przekonanie, że impreza była "na całego", a uczestnicy nie oszczędzali się. Usłyszeliśmy, że stan toalet pozostawiał wiele do życzenia po świętowaniu, a także, że była awantura z portierem, który późną porą nie chciał wpuścić do resortu jednego ze spóźnionych polityków. Miał też robić zdjęcia. I za to miał stracić pracę (portierzy nie są zatrudniani przez ministerstwo, tylko przez właściciela nieruchomości).

W Partii Republikańskiej usłyszeliśmy, że fakty są inne. - Świętowanie było kulturalne, kameralne i bez ekscesów. Portier nie został zwolniony, tylko przeniesiony w inne miejsce, ale z innego powodu - mówi nasze źródło.

Dopytujemy o przyczynę. - Robił dla pani wiceminister notatki z listą osób, które wchodzą do resortu, a ta później była zanoszona na Nowogrodzką - wyjaśnia nasz rozmówca.

Konflikt Partii Republikańskiej z PiS

Wśród Republikanów sugerują, że informacje z resortu na Nowogrodzką wynosi wiceminister Anna Krupka (PiS). To właśnie o niej wspomniał nasz informator. I to między innymi ją miał na myśli minister Bortniczuk, gdy pytany przez dziennikarzy o Mejzę, mówił: "Ja sobie współpracowników sam nie dobieram".

Tajemnicą poliszynela jest, że to właśnie sekretarz stanu miała chrapkę na objęcie tego resortu, miała dostać nawet już taką propozycję, ale ostatecznie sytuacja polityczna sprawiła, że urząd musiał dostać nowy koalicjant PiS.

Chcieliśmy porozmawiać z panią wiceminister Krupką, ale zlekceważyła naszą prośbę o kontakt. Warto wiedzieć, że posłanka Krupka jest bardzo lubiana przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który darzy ją zaufaniem.

O konflikcie między Partią Republikańską a PiS mówił ostatnio w rozmowie z "Super Expressem" senator Jan Maria Jackowski: - Problem jest polityczny, ponieważ mamy do czynienia z przedstawicielem małego, kieszonkowego ugrupowania, które się nazywa Republikanie. Ono jest niezwykle radykalne w lobbowaniu swoich politycznych interesów i stoi murem za ministrem Mejzą. W kuluarach politycznych mówi się, że dochodzi do bardzo ostrego sporu między środowiskiem Republikanów a PiS-em.

W resortach, w których rządzą koalicjanci, zawsze ulokowany jest "szpieg" z PiS, który wynosi informacje do centrali przy ulicy Nowogrodzkiej. Wyjątkiem jest Ministerstwo Sprawiedliwości, w którym Zbigniew Ziobro nie wyraził zgody na zatrudnienie polityka związanego z PiS.

Marcin Dobski


Czytaj dalej:

Marcin Dobski
Dziennikarz Salon24 Marcin Dobski
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka