Anna Maria Żukowska o „biedafirmach”. fot. Youtube/Twitter
Anna Maria Żukowska o „biedafirmach”. fot. Youtube/Twitter

Polskie "biedafirmy". W sieci nadal wrze po słowach posłanki Lewicy

Redakcja Redakcja Lewica Obserwuj temat Obserwuj notkę 68
Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska komentując artykuł "Gazety Wyborczej", użyła określenia „biedafirmy” w odniesieniu do polskich małych przedsiębiorstw. Echa tej wypowiedzi nie milkną.

Anna Maria Żukowska o „biedafirmach”

Anna Maria Żukowska z Lewicy zamieściła na Twitterze tekst „Gazety Wyborczej” o tym, jak w mikrofirmach opłacani są pracownicy. Posłanka zacytowała "GW":

Politycy zachęcają Polaków do zakładania własnych firm. Problem w tym, że mikrobiznesy są najmniej wydajnymi podmiotami w gospodarce. W 2020 roku średnia płaca w mikroprzedsiębiorstwach wynosiła 3509 zł brutto, czyli zaledwie 2561 zł na rękę.

Zdaniem Żukowskiej  takie teksty mogą stanowić „obrazę uczuć libkowych” na co odpowiedział jeden z internautów, że woli  „robić sam na siebie”.

Czytaj też: Rafał Woś: Libkom odfrunął globus

Posłanka odpisała komentującemu: 

„Przeczytał Pan ze zrozumieniem czy nie? Nic tu nie ma o ZUS-ie czy podatkach. Jest o tym, które przedsiębiorstwa generują wzrost gospodarczy i w których są wyższe płace. Gospodarce zwyczajnie opłaca się promocja zatrudnienia w dużych firmach, a nie głaskanie po głowie biedafirm”.


Zdaniem Żukowskiej „biedafirmy” to mikroprzedsiębiorstwa, które pełnią rolę etatów.

– To nanofirmy, w których ta jedyna zatrudniona osoba - oficjalnie właściciel - jest zmęczona pracą przez 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu i tym, że nie jest w stanie przewidzieć swoich dochodów. Która codziennie budzi się z duszącym lękiem, że za chwilę jej firma upadnie i do domu wejdzie komornik, ponieważ nie posiada żadnego kapitału poza nadludzkim poświęceniem swojego właściciela czy właścicielki – powiedziała posłanka Lewicy w rozmowie z „Faktem”.

Czytaj też: Burza po wpisie posłanki Lewicy. Obraziła miliony pracujących Polaków

Komentarze wokół „biedafirm"

Hasło „biedafirmy” szybko stało się popularnym hasztagiem na Twitterze, a głos w tej sprawie zabrali nie tylko politycy i ekonomiści. Szczególnie celnie posłance odpowiedział  Marcin Możdżonek, były reprezentant Polski w siatkówce.

Jak byśmy odcięli partie polityczne od subwencji z budżetu państwa, to która z nich byłaby #biedapartią?

- spuentował sportowiec.


Pod hasztagiem #biedafirmy znajdziemy też inne trafne komentarze. 

„Posłanka Lewicy pisząca o małych, rodzinnych firmach »biedafirmy« pokazuje znaną już z Polski Ludowej wzgardę dla prywatnego biznesu i miłość do molochów, które nazywano imieniem Lenina” – skomentował poseł Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński. Podobnie napisał senator PO Marcin Bosacki: „Niechęć do ludzi przedsiębiorczych, samodzielnych, wolnych łączy upadłą komunę, pis-komunę i neo-komunę”.

Marcin Duma, szef IBRiS wskazał natomiast na różnice w średnim wynagrodzeniu osób zatrudnionych w mikroprzedsiębiorstwie w porównaniu do innych przedsiębiorstw. W tych mniejszych wynosiło 3509 zł w 2020 roku, gdy pozostałych 5400 zł.


Czytaj dalej:

KJ


 




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka