Władimir Putin.
Władimir Putin.

Putin i cerkiew, wojna na Ukrainie, pytania o Boga. "Sojusz ołtarza z tronem niesie zgubę"

Redakcja Redakcja Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Jakiekolwiek wykorzystywanie argumentów religijnych dla celów wywołania wojny, usprawiedliwienia agresji jest absolutnie niedopuszczalne. Staje się ideologizacją religii albo cynicznym pozyskiwaniem treści religijnych dla usprawiedliwienia zła. Ostatnio przykładem takiego cynizmu stały się słowa prezydenta Putina łączące ewangeliczne słowa o miłości wyrażonej w oddaniu życia za drugiego człowieka ze śmiercią żołnierzy rosyjskich będących ewidentnie agresorami – mówi Salonowi 24 ks. prof. Paweł Bortkiewicz.

Wojna, krew, zniszczenie. Gwałty na ludności cywilnej, mordowanie kobiet i dzieci. To wszystko towarzyszy rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wielu ludzi czytając straszne opisy i widząc zdjęcia, filmy z udziałem ofiar inwazji, zadaje pytania ostateczne. Gdzie w takiej chwili jest Bóg? Czy w ogóle istnieje, a jeśli tak – dlaczego pozwala na coś tak straszliwego?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Pytanie o to, gdzie w takich sytuacjach jest Bóg, stawiamy sobie właśnie w sytuacjach ekstremalnych. To pytanie wybrzmiewa szczególnie dramatycznie w przestrzeni Auschwitz czy Kołymy. Ale pierwszy raz takie pytanie mogło zostać postawione w przesłuchaniu i sądzie człowieka nad Bogiem - Piłata nad Jezusem. To wtedy, bezsilny Bóg stanął przed sądem człowieka. To wtedy bezsilny Bóg przyzwolił na to, aby zostać wydany na śmierć krzyżową. Te pytania są zawsze pytaniami o ludzką wolność. A zarazem są potwierdzeniem konsekwencji bożej miłości. Bóg bowiem tak konsekwentnie i radykalnie miłuje człowieka, że nie godzi się na ograniczenie jego wolności, nawet jeśli ta wolność ogranicza samego Boga. Oznacza zagładę.

Sądzę jednak, że niezależnie od rozważań teoretycznych z zakresu teodycei czy z zakresu filozofii zła, warto i trzeba zauważyć jedno. Bezsilny i ukrzyżowany Bóg nie udziela z wysokości krzyża wykładu na temat filozofii czy teologii cierpienia. Cierpiący i ukrzyżowany Bóg daje człowiekowi, każdemu człowiekowi swoją obecność. Nie tyle teoretyzuje - dlaczego cierpienie, ile daje egzystencjalną, konkretną odpowiedź - jak przeżyć cierpienie? Daje odpowiedź bliskości, solidarności posuniętej aż po własną śmierć. Ale także po nadzieję zmartwychwstania.

Przeczytaj też:

Ekspert nie ma złudzeń: Następuje powolny zmierzch Jarosława Kaczyńskiego

Z czego wynika fakt, że pomimo dwóch tysięcy lat istnienia chrześcijaństwa – przecież religii miłości, szacunku do bliźniego, wciąż ludzkość nie porzuciła bestialskiego okrucieństwa. A co gorsza – postęp naukowy, techniczny, edukacyjny bynajmniej nie sprawił, że okrucieństwo podczas wojen jest mniejsze?

W swojej encyklice misyjnej pisanej u kresu drugiego tysiąclecia święty Jan Paweł II wyraźnie stwierdził w pierwszym zdaniu, że misja Kościoła dopiero się rozpoczyna... Chrześcijaństwo nie jest projektem przeszłości, chrześcijaństwo ma przyszłość. Jeżeli spoglądamy na zło tego świata, tragedie, bestialstwo, zejście człowieka do poziomu poniżej ludzkiego, to jest to konsekwencją nieprzyjęcia, banalizacji lub odrzucenia orędzia Chrystusa.

Oczywiście, odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosimy my, chrześcijanie, wówczas gdy banalizujemy to orędzie, gdy zapominamy, że mamy być solą ziemi i światłością świata. Ale odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą także ci, którzy walczą z chrześcijaństwem, usiłują zastąpić je ideologią. Ta zaś posługując się szczytnymi hasłami zamienia je cynicznie na język antywartości tworzący anty człowieka w anty świecie.

Podejście Kościoła do wojny było różne, ale generalnie nauka była jasna – wojna w obronie kraju, miasta, rodziny, jest sprawiedliwa. Najechanie na kogokolwiek jest zbrodnią. Nie zmienia to faktu, że na przestrzeni wieków wielu polityków uzasadniało krwawą przemoc religią. Niemcy hitlerowskie były pogańskie, niektórzy twierdzą, że satanistyczne, ale nie przeszkadzało to w malowaniu krzyży na samolotach i napisu "Gott mit uns" na pasach. Dziś także dla wojny szuka się uzasadnień religijnych. Jak z punktu widzenia chrześcijańskiej moralności należy podejść do tego typu wykorzystania religii?

Oczywiście takie podejście jest wyrazem straszliwego cynizmu. Ale ono także przestrzega przed jakąkolwiek formą sojuszu ołtarza z tronem. Chrześcijaństwo ma program wyzwolenia człowieka przez program walki ze złem, który nie jest programem przemocy, wyzysku, opresji. Proponuje niezmiennie wewnętrzne nawrócenie człowieka i reformowanie instytucji. Niestety, obserwujemy niekiedy zgubne dla samego chrześcijaństwa alianse ołtarza z tronem. Dotyczy to zwłaszcza chrześcijaństwa prawosławnego, jak i reformowanego.

Kościół katolicki mając na uwadze trudne i niekiedy wstydliwe doświadczenia przeszłości, wykazuje w tym zakresie znaczącą mądrość. Jakiekolwiek wykorzystywanie argumentów religijnych dla celów wywołania wojny, usprawiedliwienia agresji jest absolutnie niedopuszczalne. Staje się ideologizacją religii albo cynicznym pozyskiwaniem treści religijnych dla usprawiedliwienia zła. Ostatnio przykładem takiego cynizmu stały się słowa prezydenta Putina łączące ewangeliczne słowa o miłości wyrażonej w oddaniu życia za drugiego człowieka ze śmiercią żołnierzy rosyjskich, będących ewidentnie agresorami.

Na koniec – żeby nie było tylko gorzko i pesymistycznie – tragedia ludzi otworzyła w Polakach bardzo wielkie pokłady solidarności i miłosierdzia. Czy w ocenie Księdza Profesora jest nadzieja na to, że uda się zbudować na tych odruchach solidarności coś realnie trwałego i dobrego?

Przyznam, że obserwując ten wielki zryw serca i solidarności, ten odruch miłości dla człowieka potrzebującego byłem i pozostaję w głębokim podziwie i szacunku. Warto zauważyć, że w całym ciągu czynów, nie są podejmowane żadne reminiscencje. Nie dokonuje się próba bilansowania rachunków z przeszłości. Jako naród stanęliśmy wobec bolesnego i wstrząsającego dla Ukrainy „dziś”. I reagujemy na to solidarnością. Czas, który przeżywamy jest dla mnie czasem budowania wspólnoty narodowej.

Bardzo chciałbym, żeby to dobro ocalało. Żeby powstało z niego coś trwałego. Wiem, że podobne zrywy i budowanie wspólnoty narodowej w czasach Solidarności, po śmierci Jana Pawła i po katastrofie smoleńskiej wypaliło się emocjonalnie. Wiem też, że ewentualne dłuższe współżycie z uchodźcami może okazać się trudne. Wierzę jednak przede wszystkim w to, że dobro, które zostało zbudowane przemieni nasze serca. To wielki czyn miłości miłosiernej, który nie powinien zostać utracony.

Przeczytaj też:

Brytyjski wywiad ma nowe informacje o rosyjskiej armii. Wojsko agresora sięgnęło dna

Rosyjskie fake newsy atakują. „I Ty możesz zostać pożytecznym idiotą”

Generał o Rosjanach: Nie wojsko, ale wschodnia dzicz, sami odarli się z godności munduru


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo