Nie codziennie, a raz na tydzień opinia publiczna będzie dowiadywała się o skali zakażeń i zgonów z powodu pandemii koronawirusa - poinformował rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Powodem jest m.in. mniejsze zainteresowanie tematem wśród obywateli i mediów.
	
			
		
	
	
											
Dzienne raporty z konkretnymi liczbami przypadków zakażeń i zgonów to nieodłączny element polityki informacyjnej rządu praktycznie od pierwszego zanotowanego pacjenta z COVID-19, czyli od marca 2020 roku. Dzięki statystykom, epidemiolodzy mogą przewidzieć rozwój pandemii na określony czas, a matematycy analizować przebieg poszczególnych fal. Wszystko po to, by przygotować pacjentów i ochronę zdrowia na trudniejszy okres oraz dać czas rządzącym na wprowadzanie obostrzeń.  
Zobacz: 
Nie tylko amunicję, wyrzutnie i pojazdy opancerzone dostanie Ukraina. Czas na czołgi 
Pawlak ma ciętą ripostę na dekret Putina o płaceniu za gaz w rublach 
Mer Lwowa zgadza się z Kaczyńskim. "Za Smoleńskiem stoi Putin. Na 100 proc." 
Tak pomagają Ukraińcom. „Dostarczyliśmy namioty i nagrzewnice, by nie zamarzli”
Raporty o pandemii wzbudzały kontrowersje
Statystyki covidowe od początku budziły wiele kontrowersji. Przeciwnicy rządu w pierwszych dniach od wybuchu zarazy na świecie sugerowali, że resort zdrowia celowo nie podawało statystyk zakażeń, aby nie popsuć kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Małgorzata Kidawa-Błońska jeszcze pod koniec lutego 2020 r. wzywała "do ujawnienia prawdy o przypadkach koronawirusa w Polsce".
Gdy przypadków zakażeń było coraz więcej - szczególnie w okresach jesienno-zimowych - wątpiący w pandemię domagali się wycofania z pomysłu publikacji danych o pandemii ze względu na "sianie paniki" wśród Polaków. Część sceptyków argumentowała, że inne choroby zakaźne nie są uwzględniane w codziennych raportach.
Z kolei dla wielu partii politycznych - gdy umierało co najmniej kilkaset osób dziennie z powodu COVID-19 - statystyki resortu zdrowia były wystarczającym dowodem na to, że rząd nie radzi sobie z pandemią. 
Raport raz w tygodniu, potem - raz na miesiąc
Po ponad dwóch latach, resort zdrowia powoli zmienia strategię. Zamiast codziennych raportów, najważniejsze informacje o pandemii będą podawane raz w tygodniu. - Stan raportowania musimy też do tej zmiany dostosować. Nie ma już w Polsce od piątku powszechnego testowania w szeregu punktów diagnostycznych, czy drive-thru. Czujemy się gorzej, idziemy do lekarza i tam przeprowadzany jest test i stawiana diagnoza. Jeżeli okazuje się, że mamy COVID-19, to idziemy na zwolnienie - tłumaczy Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. 
Jak dodał, dane o pandemii nie wzbudzają już takiej atencji w społeczeństwie. - Patrząc z punktu widzenia komunikacyjnego, nie da się też nie dostrzec, że nasze codzienne raporty nie budzą już takiego zainteresowania. I jest to naturalna kolej rzeczy po dwóch latach epidemii w Polsce. Nie da się w nieskończoność utrzymywać atencji ludzi na tym samym poziomie. Nawet media już tej atencji nie mają. Podsumowując – na pewno w najbliższym czasie będą kolejne zmiany w raportowaniu. Oczywiście zawsze będziemy je komunikować wcześniej - zapewnił Andrusiewicz. 
Niewykluczone, że najpierw rząd będzie informował o pandemii koronawirusa raz w tygodniu, a docelowo - raz w miesiącu. - Nie chcieliśmy czynić tego w sposób kategoryczny wraz ze zmianą zasad epidemicznych. Chcemy, żeby ludzie sami stwierdzili, obserwując codzienne dane, że większą wartość będą przynosić raporty tygodniowe. A przejście na miesięczne raportowanie? Wszystko przed nami. Jeżeli epidemia nas niczym nie zaskoczy - zapewne - podsumował Andrusiewicz. 
GW
									
		
		
			
			
	
	Inne tematy w dziale Rozmaitości