Rosjanie nadal mogą kupować ciuchy polskiej firmy. Źródło: Telegram
Rosjanie nadal mogą kupować ciuchy polskiej firmy. Źródło: Telegram

Moda w czasie wojny. Rosjanki nadal mogą kupować ubrania "polskiej firmy"

Redakcja Redakcja Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Polskie przedsiębiorstwo odzieżowe LPP (właściciel marek Reserved, Cropp, House, Mohito, Sinsay), które "wycofało się" z Rosji po wybuchu wojny, sprzedało swoje spółki wraz z towarem Chińczykom. Ci nie mają problemu z handlem w kraju najeźdźcy, a ubrania nie zmieniły metek.

LPP w maju informowało o sprzedaży zależnej spółki RE Trading OOO, która odpowiedzialna jest za działalność sklepów w Rosji. Kupiła je chińska firma, której nazwy nie ujawniono. Serwis Kommiersant jako pierwszy 20 maja informował, że sklepy, które należały do LPP zostały otwarte ponownie, m.in. w moskiewskim centrum handlowym Aviapark. 

Rosjanie, aby kupować rzeczy "polskiej firmy" musieli jedynie przyzwyczaić się do symbolicznego rebrandingu, który zrobił nowy właściciel. W rosyjskich centrach handlowych działają teraz Re (Reserved), Sin (Sinsay), M (Mohito) i Cr (Cropp).

Oferowany w nich towar to oryginalne kolekcje sprzedawane jeszcze przed zamknięciem w sklepach należących do LPP. 

Rosyjscy influencerzy nadal lubią "polskie ubrania"

Rosyjska influencerka i stylistka modowa o nicku mm_german pokazała na swoim Instagramie, że w Rosji nadal może ubierać siebie oraz swoje klientki w ciuchy "polskiej marki".

Na nagraniu pokazuje ona swoim obserwatorom m.in. pomarańczowy sweter, który znalazła w sklepie. Jak można zauważyć, na metce widnieje napis Reserved, co potwierdza, że nowy właściciel korzysta z "polskich ubrań". 

"Zaraz wejdziemy do sklepu marki Re, wcześniej to był Reserved, a teraz to się nazywa Re. Zobaczmy czy coś z niego potrzebujemy." – mówi mm_german na instagramowym nagraniu, które nie jest już dostępne.

Chińskie a jednak polskie 

Polskie przedsiębiorstwo LPP w momencie sprzedaży rosyjskiego biznesu nowemu właścicielowi poinformowało, że sprzedaje swoją rosyjską sieć sklepów wraz z prawem do "wyprzedaży wszystkich towarów należących do spółki rosyjskiej", czyli wraz z ubraniami wiszącymi na wieszakach i zapasami towaru w magazynach. Sprzedaż nie obejmowała praw do marek.

Szef centrum handlowego w Sankt Petersburgu Maxim Lewczenko na łamach rosyjskiego serwisu Fontanka uspokoił klientów, że w kwestii towaru jest wszystko dogadane z Chińczykami. "Mamy gwarancję, że będą te same kolekcje, cały asortyment, wzornictwo, standardy jakości, wszystko zostanie zachowane. Nie spodziewamy się odpływu klientów z powodu zmiany właściciela i nazwy. Na rynku masowym nie jest tak ważne, co jest napisane na metce, to nie Louis Vuitton" - powiedział.

MP

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka