Tytus Hołdys ma problem wizerunkowy. Fot. Facebook/WinyloKino - Tytus Hołdys
Tytus Hołdys ma problem wizerunkowy. Fot. Facebook/WinyloKino - Tytus Hołdys

Hołdys junior przyjął propozycję od TVP, którą wcześniej wyzywał. Teraz się tłumaczy

Redakcja Redakcja Celebryci Obserwuj temat Obserwuj notkę 57
Tytus Hołdys, który wielokrotnie w ostrych słowach atakował w mediach społecznościowych TVP, zdecydował się na ruch, o który mało kto by go mógł posądzać. Okazało się, że syn Zbigniewa Hołdysa przyjął propozycję współpracy z portalem SwipeTo, który należy właśnie do TVP.

Po ujawnieniu współpracy Tytusa Hołdysa z nowym portalem należącym do TVP w mediach społecznościowych rozpętała się burza. Internauci przypominali stare wpisy młodego Hołdysa na temat TVP. Niektóre z nich zawierały wulgaryzmy. 

Oświadczenie Tytusa Hołdysa 

Na falę komentarzy internetowych zareagował sam zainteresowany, publikując na swojej facebookowej stronie "WinyloKino - Tytus Hołdys" długie oświadczenie.

„Dostałem zapewnienie, że na SwipeTo nie będzie żadnych tego rodzaju treści. Że nikt nie będzie ingerował w moje artykuły. Że będę mógł pisać co chcę i o czym chcę. A do tego sam sobie ustaliłem granicę, że jeśli kiedykolwiek któraś z tych sytuacji ulegnie zmianie, to ja tego samego dnia przestaje dla SwipeTo pisać. Układ czysty i prosty” - pisze na Facebooku Tytus Hołdys.


Syn Zbigniewa Hołdysa podzielił się z internautami swoimi spostrzeżeniami i refleksjami z pierwszych dni pracy w serwisie SwipeTo.

„Na chwilę obecną strona SwipeTo w żadnym stopniu nie przypomina kolejnej propagandowej przybudówki, a jeśli się takową stanie to jestem przekonany, że z dnia na dzień straci swoich autorów” - napisał Hołdys w oświadczeniu na Facebooku. „Argument "ale to portal informacyjny" na dziś nie zadziała o tyle, że wystarczy TAM WEJŚĆ by zobaczyć, że nie ma on na razie nic wspólnego z działalnością propagandową. Są osoby z lewej strony, są osoby z prawej. To chyba dobrze? Czy jednak nie?” - pytał Hołdys. 

„Co ludzie powiedzą”

Hołdys dodaje, że przed podjęciem decyzji o nowej pracy zastanawiał się jak wytłumaczyć swoją nową posadę swoim fanom i znajomym. Z wątpliwościami poradził sobie, spoglądając na na pracę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i sposób finansowania polskich filmów. 

„Co roku do kin trafia kilkadziesiąt nowych produkcji. Zdecydowana większość z nich by nie powstała, gdyby nie finansowanie PISF” - analizuje Tytus Hołdys.

„Budżet PISF stanowią przede wszystkim wpłaty dokonywane przez nadawców telewizyjnych, platformy cyfrowe, telewizje kablowe, a także właścicieli kin i dystrybutorów filmów. Źródłem przychodów jest także dotacja podmiotowa z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W skrócie - kasa w części od „władzy” (czytaj od nas, ale jest jak jest) idzie na sztukę, którą następnie oglądamy i często szczerze uwielbiamy (lub szczerze nienawidzimy)” - czytamy w oświadczeniu. 

Hołdys przypomniał, że PISF został powołany do życia w 2005 roku, głosami PiS, Samoobrony i SLD. Donald Tusk był wtedy przeciwny. 

"Robi się skomplikowanie"

„Czy twórcy tych i innych produkcji finansowych przez TVP powinni odmówić tej instytucji i zaprzestać kręcenia swoich filmów? Czy widzowie nie powinni tych filmów oglądać? Powinny być one na specjalnej czarne liście? A co z każdym pionem na planie? Z zatrudnionymi przy tych produkcjach aktorami, kostiumolożkami, charakteryzatorami? Kompozytorami? Reżyserami zdjęć? Ludźmi od cateringu, efektów, promocji? Powinniśmy patrzeć na nich z pogardą tylko za to, że wzięli udział w czymś sfinansowanym przez Telewizję Polską? Jeśli tak, to dlaczego? I jak długo? Robi się skomplikowanie, prawda?” - pisze o swoich rozterkach Tytus Hołdys.

Na koniec celebryta zapewnia, że na dalsze kompromisy już nie pójdzie. „Przecież nigdy bym się nie zgodził być częścią ekipy TVP Info czy Wiadomości, no ludzie kochani” - kończy swoje tłumaczenia. 

Red. 

Czytaj dalej: 


Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości