Protest przed spotkaniem z Jarosławem Kaczyńskim w Wadowicach. Fot. Twitter/Monika Waluś
Protest przed spotkaniem z Jarosławem Kaczyńskim w Wadowicach. Fot. Twitter/Monika Waluś

Protest przed spotkaniem z Kaczyńskim w Wadowicach. Doszło do zatrzymań

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 136
Policja rozwiązała protest przed budynkiem Centrum Kultury w Wadowicach, gdzie odbywało się spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z mieszkańcami. Grupa osób z transparentami skandowała antyrządowe hasła. Dwie osoby zostały zatrzymane. Z policją próbował negocjować poseł KO Marek Sowa.

Protest przed spotkaniem z Jarosławem Kaczyńskim w Wadowicach

Na spotkanie z prezesem PiS obowiązywały zapisy, gdyż sala w budynku może pomieścić tylko 400 osób. Przed miejscem spotkania zebrała się grupa protestujących.

Puszczali z głośnika wypowiedzi prezesa PiS, m.in. te dotyczące "dawania w szyję". Przynieśli ze sobą również transparenty z hasłami, na których widniały hasła takie jak "PiS = drożyzna", "Precz z kaczyzmem i populizmem" i "Kto ułaskawi Dudę?". Na jednym z nich można było przeczytać: "Za Polskę w ruinie będziesz siedział skur...nie".

Dochodziło również do utarczek słownych między wchodzącymi na spotkanie a uczestnikami protestu. Policja legitymowała uczestników manifestacji. Zarzucono im, że weszli na teren skrzyżowania i stanowią zagrożenie. Ostatecznie Urząd Miasta na wniosek policji przed godz. 15.00 rozwiązał zgromadzenie, mimo że jego organizatorzy wcześniej je zgłosili i dostali pozwolenie.


- Podobno zagrażamy bezpieczeństwu, zdrowiu i życiu prezesa — powiedziała przez mikrofon jedna z uczestniczek, którą cytuje Onet. — To prezes zagraża naszemu bezpieczeństwu, zdrowiu i życiu — dodała.

- Najpierw urząd miasta nie chciał się zgodzić na to zgromadzenie, a teraz policjanci nas przesuwają, by nas Kaczyński nie słyszał i by dalej żył w bańce i myślał, że każdy go lubi — powiedział organizator protestu Łukasz Płatek.

Na miejsce przyjechał poseł KO Marek Sowa, który próbował negocjować z policjantami, aby nie usuwano uczestników protestu. Funkcjonariusze zapewniali jednak, że nie stoją po żadnej, że stron, ale wykonują czynności służbowe. Poseł stwierdził, że będzie domagał się wyjaśnień na piśmie, dlaczego rozwiązano zgromadzenie.

Dwie osoby, które odmówiły pokazania dowodów osobistych, zostały zatrzymane w celu ustalenia tożsamości - informuje Onet.

Kaczyński tłumaczy się ze słów o "dawaniu w szyję": Nie chciałem nikogo urazić

Podczas spotkania w Wadowicach prezes PiS odniósł się m.in. do swojej wypowiedzi z Ełku o "dawaniu w szyję" przez kobiety.

- Kiedy ja powiedziałem, że młode dziewczęta, takie do 25 lat, piją tyle, co ich rówieśnicy, a organizm mężczyzny i organizm kobiety inaczej reaguje na alkohol, mężczyźni są tutaj dużo odporniejsi, to naprawdę nie chciałem nikogo urazić. Chciałem tylko powiedzieć pewną prawdę o pewnym szkodliwym zjawisku - oświadczył.

- Bo jestem głęboko za 100-procentowym równouprawnieniem kobiet i mężczyzn, we wszystkich dziedzinach życia, ale to nie oznacza, że kobiety mają udawać mężczyzn, a mężczyźni kobiety - dodał.

Kaczyński podkreślił, że "niczego tak w Polsce nie potrzebujemy, jak dzieci". - Polska może być wielka, ale musi się rozwijać także, jeżeli chodzi o populację - dodał.

Po raz kolejny odniósł się też do "ideologii LGBT". - My nie chcemy Polski, w której narzuca się nam ideologię z zewnątrz. Temu ideologicznemu szaleństwu, które przychodzi trzeba się przeciwstawić. Nie można mówić, że kwestia płci nie ma znaczenia - grzmiał prezes PiS.

- 12-letnie dziewczynki ogłaszają się lesbijkami. Ja dziś miałem okazje tu udzielić na placu wywiadu trzem dziewczynkom, który będzie traktowany jako praca szkolna. Zapytałem się, ile mają lat, no właśnie 11-12, i tak sobie pomyślałem, no to mają być te… już nie będę kończył. Co one w ogóle do tego mają. To jest szaleństwo i temu trzeba się przeciwstawić - podkreślał Kaczyński.

Prezes PiS: Trzeba śmiało powiedzieć, że mamy wrogów

Jako że Wadowice to rodzinne miasto Karola Wojtyły, Jarosław Kaczyński postanowił także wspomnieć postać papieża Polaka.

- Jan Paweł II jest dzisiaj w naszym kraju, w jego ojczyźnie, bardzo ostro i konsekwentnie atakowany - atakowany brutalnie, atakowany skrajnie niesprawiedliwie, atakowany za różne grzechy, które jednak nie były jego grzechami. Jest niszczony jako wielki autorytet. Jest niszczony w wielkiej mierze dlatego, że jego postać wpisała się do polskiej historii, jak może żadna inna, ale także dlatego, że stała się częścią tej historii, częścią polskiej tożsamości i o to właśnie chodzi, żeby ten element polskiej tożsamości, fundament tożsamości związanej z chrześcijaństwem, podważyć, by w ten sposób zmienić nasz kraj, zmienić Polskę, by odrzucić wartości, na których opieraliśmy się, dzięki którym po prostu jesteśmy - mówił.

Prezes PiS wskazał także na zagrożenia dla Polski ze wschodu i z zachodu.

- Mamy wrogów na Wschodzie. Nasza formacja mówiła o tym, mówił o tym w sposób praktyczny śp. prezydent Lech Kaczyński. Z Zachodu płyną również zagrożenia związane z budową państwa europejskiego pod przywództwem Niemiec - tłumaczył Kaczyński.

Dodał, że w koncepcjach takiego państwa rola Polski ma być drugorzędna. Byłaby to rola, która nie jest związana z "demokratyczną mocą”, do której Polacy są przywiązani. - Demokracja jest nam szczególnie bliska, bo bliska jest nam wolność, ale to jest kwestionowane. Widzimy atak na nas ze strony skrajnej lewicy. Oni nie uznają wolności - powiedział Jarosław Kaczyński.

W jego opinii zagrożeniem dla demokracji jest lewica. Lewica uznaje, że albo są oni, albo jest zagrożenie faszyzmem i to stosują, gdy władzę sprawuje umiarkowana prawica. To jest pomysł Stalina. Według lewicy, PiS rządzi niedemokratycznie, bo chcemy służyć społeczeństwu" - podkreślił prezes PiS.


ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka