W Niemczech i Czechach brakuje zwłaszcza syropów dla dzieci, fot. Cenva
W Niemczech i Czechach brakuje zwłaszcza syropów dla dzieci, fot. Cenva

W Czechach i w Niemczech brakuje podstawowych leków. Po ratunek do Polski

Redakcja Redakcja Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 30
Czesi i Niemcy na zakupy jeżdżą do polskich aptek. W tamtejszych placówkach od dłuższego czasu nie można kupić syropu przeciwgorączkowego dla dzieci ani podstawowych antybiotyków.

Polowanie na ibuprofen w Niemczech

- Obecnie mamy do czynienia z naprawdę wrażliwym wąskim gardłem w dostawach leków. Stało się to oczywiste po tym, jak w ostatnich tygodniach zabrakło ważnych dostaw środków przeciwgorączkowych i innych środków przeciwwirusowych, oraz takich jak antybiotyki - przyznaje Janosch Dahmen, lekarz i członek parlamentu Niemiec, w rozmowie z taz.de.

Zaznaczył, że obecnie w Niemczech jest duży wzrost zachorowań na choroby układu oddechowego, zwłaszcza u dzieci, a leków brakuje. Chodzi zwłaszcza o ibuprofen i paracetamol, jedne z popularniejszych przeciwgorączkowych i przeciwbólowych preparatów sprzedawanych bez recepty. Lokalne media opisują "polowanie na ibuprofen", czyli jeżdżenie od apteki do apteki w poszukiwaniu pożądanego leku. Niektórzy mieszkańcy doradzają zaopatrywanie się w leki po polskiej stronie, np. w graniczących z Frankfurtem nad Odrą Słubicach.

- Już latem zdarzało się, że regionalnie zarówno hurtownie, jak i apteki indywidualne coraz częściej wykupywały np. syropy przeciwgorączkowe z ibuprofenem, a także czopki przeciwgorączkowe z paracetamolem. W Niemczech obserwujemy obecnie, że są regiony, w których apteki w całym kraju nie mogą już w ogóle niczego dostarczyć, podczas gdy w innych nielicznych miejscach są jeszcze rezerwy. Dlatego powinniśmy teraz centralnie kontrolować i koordynować te ograniczone zasoby, jak to zawsze robimy, gdy czegoś brakuje - podkreśla polityk Zielonych. Dahmen mówi, że sytuacja jest kryzysowa i to efekt wieloletnich zaniedbań w służbie zdrowia.

W Czechach brakuje syropu dla dzieci

Podobny problem występuje w Czechach. Jak donoszą tamtejsze media, w ostatnim tygodniu dystrybutorzy rozpoczęli dostarczanie do aptek nowych dostaw syropu dla dzieci Nurofen. Minister zdrowia Vlastimil Válekt zaapelował na Twitterze, by nie kupować na zapas. Bernard Wyszyński, menedżer producenta Reckitt Benckiser, powiedział w wypowiedzi dla mediów, że firma dostarczyła 300 tys. opakowań, podczas gdy początkowo do świąt miało dotrzeć tylko 100 tys. dawek. Jest też słabsza wersja leku dla dzieci od 3 miesiąca życia. Według przedstawicieli sieci aptecznych, ilość leków dla każdej apteki jest jeszcze ograniczona, więc syrop wyprzedaje się momentalnie - czytamy w rakovnicky.denik.cz.

Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej, przyznaje w rozmowie z Interią, że w aptekach na Dolnym Śląsku w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej pacjentów zza granicy. Tendencja ta nasiliła się w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

- W Czechach ibuprofenu i paracetamolu dla dzieci nie ma obecnie praktycznie wcale, a jeśli jest, to w bardzo ograniczonej ilości. Tamtejsza izba aptekarska i ministerstwo zdrowia apelują, żeby nie robić zapasów, ale wystraszeni pacjenci postępują często wręcz odwrotnie. W Polsce kupują zawiesiny albo czopki, nieistotny jest producent, zainteresowanie każdym z takich preparatów jest ogromne - mówi.

Przyczyny braku leków w aptekach

W Polsce na razie podstawowych leków nie brakuje, ale według prezesa Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej, może się zdarzyć, że i u nas wystąpią problemy. Wśród przyczyn specjaliści wskazują przede wszystkim na zerwane łańcuchy dostaw substancji służących do produkcji leków (tzw. API) z powodu pandemii i wojny w Ukrainie.

- Rosnąca inflacja, zamrożone od lat marże na leki refundowane, wzrost kosztów energii i ogrzewania oraz rosnąca obciążenia finansowe związane z wprowadzaniem nowych przepisów powodują, że aptekarze mają coraz mniejsze możliwości finansowe, żeby móc utrzymywać odpowiedni poziom magazynu leków. Gdy dodamy do tego braki leków na całym rynku UE, mamy sytuację, gdy pacjenci niejednokrotnie są skazani na tzw. turystykę lekową i często muszą pokonywać spore odległości, żeby zakupić lek, którego aktualnie potrzebują - uważa Repelewicz w rozmowie z Interią.

ja


Czytaj też:

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości