- Głowa państwa została natychmiast poinformowana o zdarzeniu. W jego imieniu grupa specjalistów spośród pracowników komisji śledczej i MON ustala przyczyny upadku - poinformowała agencja Bełta na Białorusi.
Białoruś przypomina Przewodów
Przypomniano też, że niedawno - w połowie listopada - pocisk spadł na polski Przewodów w powiecie hrubieszowskim. Ten wariant brano pod uwagę w Mińsku w pierwszej kolejności. Wówczas polski rząd - po konsultacjach z sojusznikami NATO - stwierdził, że był to wybuch spowodowany "zbłąkaną" ukraińską rakietą, która miała zestrzelić rosyjski pocisk. Kijów do dziś nie przyznaje się do odpowiedzialności za tamto wydarzenie i śmierć dwóch Polaków.
- Czytaj: Przewodów. Zapytano Polaków, jak poradził sobie rząd i co dalej z relacjami z Ukrainą
- Czytaj: Wybuch we wsi Przewodów. Służby opuściły miejsce eksplozji
Rakieta S-300
Jako drugi, sprawdzano, czy nie była to rakieta zestrzelona przez białoruski system przeciwlotniczy. Białoruskie służby po kilku godzinach ogłosiły, że to bomba ukraińska. Do incydentu w obwodzie brzeskim doszło w czwartek 29 grudnia rano. Dokładnie w tym samym czasie armia Władimira Putina przeprowadzała atak rakietowy na teren całej Ukrainy.
- Strzelec Gwardii Narodowej na dachu w obwodzie kijowskim. Ukraińskie Siły Powietrzne zgłosiły zestrzelenie 54 pocisków manewrujących i 11 dronów Shahed. Atakowano także miasta w pobliżu frontu (Charków) rakietami S-300, odnotować miano i stare Ch-22 - pokazał na Twitterze film z obrony przeciwlotniczej nad Kijowem dziennikarz wojskowy Mariusz Cielma.
Obrona przeciwlotnicza na Ukrainie zestrzeliła 54 rosyjskie pociski manewrujące z łącznie 69 wystrzelonych przez wroga. Nie ma do tej pory doniesień o ofiarach na Białorusi.
- Propaganda od razu obwiniła za to Ukraińców - napisała dziennikarka opozycyjna na Białorusi Hanna Liubakowa.
GW
Czytaj dalej:
Komentarze