Chiny przedstawiły stanowisko w sprawie wojny w Ukrainie po spotkaniu z przywódcami Rosji, fot. AP/EPA/ANTON NOVODEREZHKIN/SPUTNIK/KREMLIN
Chiny przedstawiły stanowisko w sprawie wojny w Ukrainie po spotkaniu z przywódcami Rosji, fot. AP/EPA/ANTON NOVODEREZHKIN/SPUTNIK/KREMLIN

Dokument przedstawiony przez Chiny to nie plan pokojowy. Chodzi o coś innego

Redakcja Redakcja Chiny Obserwuj temat Obserwuj notkę 26
Chińczycy przedstawiają plan z góry wiedząc, że ten pomysł nie znajdzie akceptacji ani Ukrainy, ani Zachodu. Ale później będzie można zacząć grę w obwinianie Zachodu, pokazywanie, że „zły Zachód” jedynie podsyca konflikt, bogaci się na nim, podczas gdy biedne państwa Południa cierpią i płacą za niego wysoką cenę – mówi Salonowi 24 dr Michał Bogusz, główny specjalista Zespołu Chińskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.

Chińczycy przedstawili dwunastopunktowy, „plan pokojowy” w sprawie Ukrainy. Realny projekt, czy zagranie pod publiczkę?

Michał Bogusz:
Przede wszystkim nie można mówić o „planie pokojowym”. Przedstawiony przez Chiny dokument nie przedstawia ani żadnego harmonogramu, ani konkretnych propozycji, ani konkretnych rozwiązań. Nie oferuje też mediacji. Więc mówienie o „planie pokojowym” jest nieuprawnione. Zresztą takie sformułowanie nigdzie nie pada. To nie plan, ale – jak określili to sami autorzy – dokument przedstawiający stanowisko Chin w sprawie kryzysu na Ukrainie.


Co w takim razie oznacza to stanowisko Chińskiej Republiki Ludowej?

Dokument ten tak naprawdę ma pozwolić Pekinowi zaistnieć na arenie międzynarodowej. Ma podtrzymać fikcje czy też pozory neutralności, bo Chiny oficjalnie występują w kontekście wojny Rosji z Ukrainą jako państwo neutralne. Przedstawiony dokument jest w dużym stopniu skierowany do państw globalnego Południa, do których jest także zwrócona lansowana przez Chiny Inicjatywa Globalnego Bezpieczeństwa. Władze w Pekinie mają nadzieję, że w przyszłości będzie ona podstawą architektury bezpieczeństwa, która zastąpi system międzynarodowy zbudowany przez Zachód po zakończeniu Zimnej Wojny.

Oczywiście są też cele drugoplanowe. Pekin ma nadzieję, że może osiągnąć drobne sukcesy, jak na przykład rozbicie sojuszu państw zachodnich, wspierających Ukrainę. Zasianie jakichś niesnasek, może sprawienie, że kilka zmęczonych wojną państw zachodnich wyłamie się z koalicji antyrosyjskiej. Myślę jednak, że to są z perspektywy Pekinu raczej cele drugoplanowe. Ewentualne sukcesy, które mogą się wydarzyć, ale wcale nie muszą. Najważniejszym celem jest bowiem przedstawienie jakiegoś planu. Pokazanie się jako państwo, które ma jakiś pomysł. Chińczycy go przedstawiają z góry wiedząc, że ten pomysł nie znajdzie akceptacji ani Ukrainy, ani Zachodu. Ale później będzie można zacząć grę w obwinianie Zachodu, pokazywanie, że „zły Zachód” jedynie podsyca konflikt, bogaci się na nim, podczas gdy biedne państwa Południa cierpią i płacą za niego wysoką cenę. I tak naprawdę moim zdaniem gra się toczy właśnie o poparcie państw Południa.

Pojawiły się w sieci głosy pełne obaw, że być może Pekin będzie się chciał w pewnym momencie włączyć do tej wojny. Czy to jest w ogóle realne, czy to jedynie przejaw histerii?

Przede wszystkim nie wiem, co mają na myśli osoby mówiące o „włączeniu Chin do konfliktu”. Sytuacja, w której na froncie pojawiliby się chińscy żołnierze, jest niemożliwa do wyobrażenia. Także chińska armia nie ma zdolności, żeby operować na tak dalekim teatrze bojowym, tak daleko od swoich baz, ona nie ma takich możliwości. Czym innym wsparcie materialne dla Rosji. Chiny dostarczają, czy też sprzedają Rosji ogromną ilość towarów podwójnego przeznaczenia. Część z nich trafia na pewno na front, jest wykorzystywana przez wojsko rosyjskie. Pytanie, czy dostarczają także bezpośrednie środki bojowe. Są informacje, które mogą wskazywać, że takie środki są dostarczane, lub że mogą się toczyć rozmowy na ten temat. Ale na dziś nikt nie złapał rosyjskiego żołnierza z chińską bronią na Ukrainie. Dopóki to nie nastąpi to naprawdę trudno spekulować.

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka