Arcybiskup Marek Jędraszewski, zablokował dostęp do archiwów kościelnych.
Arcybiskup Marek Jędraszewski, zablokował dostęp do archiwów kościelnych.

"Grzech zaniechania Kościoła ws. pedofilii. Abp Jędraszewski doprowadził do absurdu"

Redakcja Redakcja Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 261
Przede wszystkim trzeba pisać prawdę. Przecież gdy zapytano Jana Pawła II, które zdanie z Ewangelii jest mu najbliższe, bez wahania odpowiedział, „Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Uważał, że wszelką moralność, wszystkie systemy sprawiedliwości społecznej, także trzeba budować na prawdzie, nawet jeżeli ta prawda jest bardzo bolesna – mówi Salonowi 24 ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji Św. Brata Alberta.

Po ukazaniu się filmu Marcina Gutowskiego w TVN abp Marek Jędraszewski stwierdził, że mamy  do czynienia z „drugim  zamachem” na  Jana Pawła II. Jak ocenia Ksiądz to,  co zostało ujawnione  i reakcję na opublikowany materiał?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Zacznę od tego, że oglądając ten film cały czas myślałem o tym, o czym mówiłem i podczas naszej ostatniej rozmowy – że 17 lat temu, w 2006 roku, władze kościelne mogły bardzo dokładnie zbadać tę sprawę. Wtedy pisałem książkę „Księża wobec bezpieki”, gdzie opisałem sprawę tajemnic współpracowników SB. Także wymienionego w filmie "Bielmo" księdza Anatola Boczka i księdza Bolesława Sadusia. Kościół zamiast się tym zainteresować i opisać, wyjaśnić tę sprawę, pozostał całkowicie bierny. Dokonał wówczas tak zwanego grzechu zaniechania, czyli nie podjął żadnych działań. Dzisiaj po 17 latach te same materiały, które przecież były dobrze znane w kurii krakowskiej, są przedstawiane w filmie jako dowody na złą postawę Karola Wojtyły.

Czyli film księdza nie zaskoczył?

Jeżeli coś mnie w tym filmie wyjątkowo wstrząsnęło, to relacje świadków. Bo przecież Kościół, myślę, tu o Archidiecezji Krakowskiej, nie podjął żadnych działań, żeby wiedząc o ofiarach różnych molestowań ze strony księży, to byli wówczas i chłopcy i dziewczęta, nie podjął żadnych działań, żeby zwrócić się do tych ofiar.  W filmie jest taka scena, w której pan Marcin Gutowski rozmawia z molestowaną osobą, która dzisiaj już jest w wieku emerytalnym, a bardzo dobrze te wydarzenia pamięta. I ta osoba mówi dziennikarzowi, że nikt do tej pory do niej nie przyszedł. I to jest kolejny grzech zaniechania Kościoła, czyli niechęć do spotkania się z ofiarami. Tutaj dochodzi kolejny problem. Strona kościelna, konkretnie metropolita krakowski, arcybiskup Marek Jędraszewski, zablokował dostęp do archiwów kościelnych. No i w ten sposób możemy bazować tylko na dokumentach dawnej SB, bądź na najróżniejszych innych informacjach. No i summa summarum, jest to sytuacja dramatyczna, ale na własne życzenie. Kościół popełnił w tej sprawie tyle błędów, że dzisiaj nie może mieć pretensji do dziennikarzy, ale do tych hierarchów, którzy zablokowali lustrację i badania archiwów.

Pojawiają się argumenty, że w jaki sposób  dziewięćdziesięciokilkuletnie osoby mogą dokładnie pamiętać zdarzenia sprzed kilku dekad.  

Po kolei: absolutnie nie można negować świadków, którzy mają  ponad 90 lat. Akurat znam tego księdza, którego twarz nie jest  pokazana, który pracował przez bardzo długi okres czasu w kurii krakowskiej. Jest to osoba, moim zdaniem, wiarygodna, ciesząca się niezłym zdrowiem. Na pewno nie jest to człowiek, który miałby w jakikolwiek sposób mieć utrudniony kontakt z rzeczywistością. Jest w pewien sposób żywym świadkiem tego co się działo. To, co mówił, jest bardzo spójne i logiczne. Przede wszystkim potwierdza to, o czym ja wiedziałem przy pisaniu książki, że ksiądz Bolesław Saduś był nie tylko homoseksualistą, ale przede  wszystkim molestował dzieci i za to został szybko, po roku, z parafii świętego Floriana przeniesiony do Austrii. Więc tutaj wypowiedzi owego księdza są spójne.

Pozostałe osoby, które były były molestowane jako małe dzieci, jakieś 40, 50 lat temu, dziś mają powyżej 60 lat, i bardzo dobrze pamiętają to, co ich spotkało. Ja często stykam się z ofiarami pedofilii. Pamięć o traumatycznych przeżyciach bardzo w nich zapada, nieraz w ogóle ma ogromny wpływ na psychikę. Tam pada zresztą zdanie, że, wielu ludzi skrzywdzonych nie dało sobie rady z tą sprawą. Jedno w ogóle - nie założyli rodziny, bo właśnie po takim molestowaniu to jest bardzo częsty objaw, że nie są w stanie rodziny założyć. Odczuwają lęk przed tym wszystkim albo załamują się psychicznie. Więc to były  bardzo, wiarygodne wypowiedzi. Nie można mówić, że tu wypowiadają się jacyś sklerotycy.

Ja oglądając film, skupiałem się mocno na tym, co mówią ofiary. Bo to jest dla mnie najbardziej wiarygodne. Takim wstrząsającym momentem tego filmu są słowa jednej z ofiar, która mówi, że po raz pierwszy w ogóle wypowiada się na ten temat. Dziennikarz jest pierwszą osobą, która do tej osoby pokrzywdzonej przyszła. I tu trzeba spytać, dlaczego hierarchia kościelna przez tyle lat nic nie zrobiła, siedziała z założonymi rękami, pielęgnując tylko mity. Wiedząc o tych archiwach ani poprzedni metropolita kard. Stanisław Dziwisz, ani jego następca abp Marek Jędraszewski, w ogóle nie podjęli żadnych kroków w tej sprawie. Więc trudno tutaj ofiary o cokolwiek oskarżać.

Krytycy filmu  podnoszą też temat esbeckich archiwów, i zeznań wymuszonych w bardzo brutalnym śledztwie stalinowskim…

Faktycznie zeznania księży, którzy oskarżają kardynała Adama Sapiehę budzą poważne wątpliwości. W swojej książce opisałem całą sytuację, księdza Anatola Boczka, który kierował się bardzo niskimi pobudkami, mścił się po prostu na kardynale, bo on zabraniał mu różnych kontaktów, działalności w ruchu „Księży Patriotów”, którzy współpracowali z komunistami. Jego zeznania są niewiarygodne. A jeżeli chodzi o zeznania księdza Andrzeja Mistrata, to oczywiście zacny kapłan. Ale zeznania składał w stalinowskim więzieniu. Każdy historyk wie, jak te więzienia wyglądały. Na porządku dziennym było torturowanie, łamanie charakterów - ta zaszczuta osoba była w stanie powiedzieć wszystko. Przyznać, że jest japońskim agentem, lub przybyła z Księżyca. Te ubeckie metody były straszliwe. Według mnie w filmie Marcina Gutowskiego zabrakło wypowiedzi historyków Kościoła, którzy by pokazali, jak działał Kościół od czasów Soboru Watykańskiego II, jak to wyglądało w państwach demokratycznych, a jak w zniewolonych, komunistycznych. Tego nie pokazano. Ale brak troski o ofiary jest nie do usprawiedliwienia. To pokazuje błędy całego Kościoła katolickiego w tej sprawie.

Działanie Karola Wojtyły było przymknięciem oka na ewidentne zło, czy może w ówczesnych czasach po prostu nie zdawano sobie do końca sprawy z wagi problemu, z wagi samej pedofilii?

Rzeczywiście w latach 70. w Kościele, ale w całym Kościele katolickim, nie tylko w Polsce, było inne podejście do tego typu spraw, czyli do krzywd wyrządzanych dzieciom i młodzieży przez duchownych. Bardziej wtedy interesowano się dalszym losem tego duchownego. I jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, że jednak ówczesne władze kościelne bardziej się troszczyły o sprawcę, przenosili z parafii na parafię, natomiast nie interesowali się ofiarami. Chcę tylko podkreślić, że Karol Wojtyła nie był wyjątkiem w tej sprawie. Tak postępował praktycznie każdy hierarcha zarówno w Polsce, jak i w innych krajach. I to oczywiście był wielki błąd katolickiej hierarchii kościelnej. Wina ta musi być jednak pokazana w całym kontekście. Właśnie dlatego zabrakło mi w filmie znawców historii Kościoła.

Tylko dziś jedni odrzucają wszystko, co w filmie się pojawiło, inni  podważają  jakiekolwiek zasługi i Kościoła i świętego Jana Pawła II.  

Przede wszystkim trzeba pisać prawdę. Przecież gdy zapytano Jana Pawła II, które zdanie z Ewangelii jest mu najbliższe, bez wahania odpowiedział, „Poznajcie  prawdę, a prawda was wyzwoli”. Uważał, że wszelką moralność, wszystkie systemy sprawiedliwości społecznej, także trzeba budować na prawdzie, nawet jeżeli ta prawda jest bardzo bolesna. Poza tym przez lata w Polsce mieliśmy do czynienia z błędnym traktowaniem Jana Pawła II. Przedstawianiem go  jako herosa z mitologii greckiej, gdzie on jest bez skazy, nigdy nie popełnia błędów. A przecież wiemy, choćby z historii Kościoła, że również święci błądzili. Pochodzę z Krakowa, w którym są 23 pomniki bądź tablice pamiątkowe upamiętniające papieża-Polaka. Tymczasem do tej pory było przyjęte, głęboko zakorzenione w polskiej tradycji, że za życia nikomu się pomników nie stawia i za życia też jednak jest się ostrożnym w gloryfikowaniu kogokolwiek.

Tylko to gloryfikowanie też odbywało się w bardzo specyficznej sytuacji, gdy najpierw był jeszcze komunizm, a papież w okresie PRL był w zasadzie przywódcą duchowym. Potem był punktem odniesienia, symbolem wyjścia ze zbrodniczego systemu.

Oczywiście ja rozumiem tę wyjątkową sytuację, stan wojenny, wychodzenie z komunizmu. Natomiast niestety dano ludziom  przekonanie, że Jan Paweł II to był heros bez skazy. I teraz trudno jest przyznać, że jednak te skazy były. A trzeba było to zrobić już dawno. Najlepsza okazja była kilkanaście lat temu, tuż po śmierci papieża, kiedy powstał Instytut Pamięci Narodowej.Można to było wszystko spokojnie opisać.

W sprawę angażują się  politycy. PiS zamierza bronić imienia Jana Pawła. „Musimy bronić dobrego imienia świętego Jana Pawła II. On już nie może. Esbeckie kwity i ich medialni pomagierzy i promotorzy nie zabiorą nam podziwu pamięci, dlatego co zrobił dla Polski, Europy i świata”. Partia rządząca szykuje specjalną uchwałę Sejmu na ten temat.  Z drugiej strony Stefan Niesiołowski, przed laty polityk Zjednoczenia Chrześcijańskiego, twierdzi, że trzeba usunąć pomniki. Czeka nas sytuacja, w której obok sporu o jedzenie robaków politycy będą się kłócić o przeszłość papieża-Polaka?

Najgorsze co mogłoby się stać, to właśnie to, że politycy będą wykorzystywać to w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej w sposób bezwzględny. Bo im tak na dobrą sprawę nie zależy na Janie Pawle jako takim. Tylko chcą upiec swoje pieczenie, zdobyć głosy elektoratu i świadomie manipulują tą sprawą. Ale tymi skrajnościami wszystko mogą jedynie popsuć. 

Jedna skrajność to wypowiedzi takie jak Niesiołowskiego. To jest polityczny kameleon. Patrząc, ile razy zmieniał partie, nie wydaje  się wiarygodny. Ale też lewicowcy, którzy z założenia będą uważali, że trzeba niszczyć wszystko to, co jest związane z chrześcijaństwem. Natomiast po drugiej stronie są ci tak zwani „obrońcy” - tu trzeba koniecznie podkreślić cudzysłów. Bo oni nie tylko, że nie pomagają, ale jeszcze szkodzą. Mamy sobie wyobrazić, że wydadzą ustawę, która zakaże  na przykład krytycznych wypowiedzi o Janie Pawle II? To będzie ustawa kagańcowa, która wywoła dokładnie odwrotny efekt. Więc byłoby najlepiej, żeby politycy jak najdalej się trzymali od tej sprawy.

Konieczne za to niezależne badania. I tu Kościół popełnił okropne błędy. Zmarnował 17 lat. Co więcej, arcybiskup Marek Jędraszewski, który jest żywym przykładem sojuszu ołtarza z tronem, czyli sojuszu kościoła hierarchicznego z partią rządzącą, mówi, że to jest "drugi zamach na Pawła II". Ale wcześniej zablokował katolickim dziennikarzom czy historykom możliwość badania tych spraw. Od października ubiegłego roku grupa historyków prosiła kurię krakowską, żeby otworzyła te archiwa i pozwoliła  opisać tę sytuację. Bo wszyscy znają akta IPN-u, ale  jest drugie źródło, czyli akta kurialne. No i metropolita doprowadził do absurdu. Po Bożym Narodzeniu usunął wicedyrektora archiwum, odebrał klucze i tylko on ma do tego dostęp. To już jest kompletna aberracja i to doprowadzi do jeszcze większej polaryzacji. A jedyną drogą jest jest przebadanie tych akt przez absolutnie niezależnych ekspertów.

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo