Justyna Wydrzyńska została skazana na osiem miesięcy prac społecznych za pomoc w dokonaniu aborcji. (fot. A. Dziemianowicz-Bąk/Twitter)
Justyna Wydrzyńska została skazana na osiem miesięcy prac społecznych za pomoc w dokonaniu aborcji. (fot. A. Dziemianowicz-Bąk/Twitter)

Pierwszy taki wyrok w Polsce. Aktywistka skazana za "pomoc w aborcji"

Redakcja Redakcja Aborcja Obserwuj temat Obserwuj notkę 94
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga uznał aktywistkę Justynę Wydrzyńską za winną udzielenia pomocy w dokonaniu aborcji. Wydrzyńska w 2020 roku wysłała swoje tabletki poronne ciężarnej kobiecie, która zgłosiła się do organizacji "Aborcja Bez Granic". To pierwszy taki proces w Polsce. Aktywistka, skazana została na osiem miesięcy prac społecznych, zapowiada apelację od wyroku.

Sprawa z 2020 roku

W 2020 roku do inicjatywy "Aborcja Bez Granic" zgłosiła się kobieta, przedstawiana pod zmienionym imieniem – Ania. Była ona wówczas w około dwunastym tygodniu ciąży, którą chciała przerwać. Organizacja miała pomóc jej w organizacji wyjazdu do Niemiec w celu dokonania aborcji. Aktywistki opisywały, że ciężarna była "kontrolowana przez przemocowego męża", który miał także utrudniać jej wyjazd za granicę, w celu przeprowadzenia zabiegu.

Wydrzyńska wysłała swoje tabletki poronne

Kobieta postanowiła zamówić poza Polską tabletki poronne. Przesyłka jednak opóźniała się, dlatego też zadzwoniła do organizacji "Aborcja Bez Granic", z prośbą o pomoc. Telefon odebrała wtedy Justyna Wydrzyńska, która wysłała ciężarnej kobiecie swoje tabletki poronne. Okazało się jednak, że dowiedział się o tym jej mąż, który postanowił zawiadomić policję. Sprawą następnie zajęła się prokuratura. Jak wskazuje Polsat News, finalnie kobieta poroniła wskutek nadmiernego stresu.

Wyrok wobec Justyny Wydrzyńskiej

Aktywistce zarzucono "pomoc w aborcji" i "posiadanie leków bez zezwolenia w celu wprowadzenia ich do obrotu". We wtorek sąd ogłosił wyrok.

— Winna: udzielenia pomocy Annie, przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu, art. 152 par. 2 KK. Uniewinniona za posiadanie leków z zamiarem wprowadzenia do obrotu. Osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30h/msc. Uzasadnienie wyroku będzie utajnione — poinformowano w mediach społecznościowych Aborcyjnego Dream Teamu.

Wydrzyńska na sali sądowej podkreślała, że tabletki, które wysłała ciężarnej kobiecie posiadała na własny użytek. Wskazała również, że "są one obecnie najbezpieczniejszą metodą przerywania ciąży".


Wydrzyńska: Ja się w ogóle nie czuję winna

— Jeszcze nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Ja się w ogóle nie czuję winna. Siedziałam tam i słuchałam tak, jakby to nie było o mnie. Ja tego wyroku nie przyjmuję — powiedziała Justyna Wydrzyńska. Aktywistka zapowiedziała apelację od wyroku. Jednocześnie zapewniła, że w dalszym ciągu będzie pomagać kobietom, chcącym dokonać aborcji.

Do sprawy odniósł się także Aborcyjny Dream Team, który na swoim profilu na Facebooku zamieścił obszerny wpis na ten temat.

— Podczas gdy smutni panowie opowiadali kocopoły na sali sądowej, pod sądem trwało solidemo, na którym dziesiątki osób krzyczały, że zrobiłyby dokładnie tak jak Justyna… i wymieniały się tabletkami aborcyjnymi! — oznajmia organizacja.

Wskazano także, że na miejscu obecne były działaczki aborcyjne, które opowiadały jak przebiega aborcja farmakologiczne oraz zachęcały zgromadzone policjantki do zapisania numeru telefonu Aborcji Bez Granic.

Aborcyjny Dream Team: Nie boimi się PiSowskiego sądu

— Nie boimy się PiSowskiego sądu, prokuratury Ziobry czy religijnych fundamentalistów. Tak jak mówiłyśmy od samego początku: ten proces jest sztucznym spektaklem — deklaruje Aborcyjny Dream Team. — Jest próbą zastraszenia nie tylko nas, działaczek aborcyjnych, ale wszystkich kobiet i osób które solidarnie pomagają sobie nawzajem przerywać ciąże. Jednak wyszła farsa - kara w ostatniej chwili się rozmyła, a straszenie prokuratora “by nie zachęcać społeczeństwo do łamania prawa” wypadło blado — podkreślono.

— Nie damy się. Jesteśmy silne, a razem silniejsze i nigdy nie przestaniemy wspierać się nawzajem, nie przestaniemy pomagać w aborcjach. Nie ważne ile wyroków spróbują nam nawciskać - fikcja prawna nie zastąpi aborcyjnej rzeczywistości i pomocy. — zapewnia Aborcyjny Dream Team.

Politycy stają w obronie Wydrzyńskiej

Do sprawy odniosła się m. in. posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

— Pomoc kobiecie potrzebującej aborcji to duma, a nie wina! — napisała na Twitterze. — Jesteśmy z Justyną Wydrzyńską, bo tak jak Justyna - każda z nas na jej miejscu zrobiłaby to samo. Tak długo, jak długo państwo odmawia kobietom legalnej i dostępnej aborcji, tak długo my, kobiety, musimy sobie pomagać! — dodała posłanka.

— Polski sąd skazał Justynę Wydrzyńską, działaczkę na rzecz praw człowieka, za nielegalne dostarczanie pigułek aborcyjnych i skazał ją na osiem miesięcy prac społecznych. Justyna została skazana za pomoc kobiecie w dostępie do aborcji. Nie czuje się winna — napisała posłanka Katarzyna Kotula.

Głos w tej sprawie zabrał również europoseł Łukasz Kohut.

— Wyrok na zamówienie fanatyków religijnych w sprawie  Justyny Wydrzyńskiej to bardzo niebezpieczny precedens. 8 miesięcy prac społecznych za pomoc w aborcji, Polska 2023 rok, niekoloryzowane — napisał na Twitterze.


RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo