"Gazeta Wyborcza" powtórzy sondaż obywatelski. "To wybory ostatniej szansy"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 56
Wraz z Forum Długiego Stołu, "Gazeta Wyborcza" powtórzy sondaż partyjny i szczegółowo przeanalizuje jego wyniki. Zaprezentowane w poniedziałek wyniki badania kosztowały łącznie 90 tys. złotych. Pojawiła się krytyka, ponieważ czytelnicy długo czekali na podanie danych, poza tym według niektórych ekspertów rozkład mandatów na jedną listę był zawyżony przez autora symulacji Andrzeja Machowskiego.

W sondażu obywatelskim na zlecenie "Gazety Wyborczej", opozycja wygrała z PiS i Konfederacją tylko w jednym scenariuszu: wystartowaniu w jednym bloku. Połączenie KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL dałoby większość w Sejmie - 245 mandatów (50,9 proc. poparcia). W takiej sytuacji PiS uzyskałby 167 mandatów (36,1 proc. poparcia), a Konfederacja - 48 (13,1 proc.). Razem 215 mandatów. W innych wariantach partia Jarosława Kaczyńskiego wygrywała z konkurencją, jeśli z pomocą przyszłaby Konfederacja. W jednym z wariantów PiS uzyskało nawet 40,8 proc. poparcia.  

Sondaż obywatelski do poprawki 

Sondaż "Gazety Wyborczej" został skrytykowany przez polityków Polski 2050, PSL i Lewicy, którzy argumentowali, że to forma nacisku na realizację strategii Donalda Tuska. Lider PO od ponad roku nawołuje do utworzenia jednej listy, bo tylko tak można wygrać z PiS - przekonuje. Gazecie przy okazji dostało się za zbyt optymistyczne liczenie mandatów dla opozycji w jednym bloku, a poza tym brak uwzględnienia coraz bardziej prawdopodobnej koalicji Polski 2050 i PSL.

Dr Maciej Onasz twierdzi, że opozycja, startując z jednej listy, na podstawie wyników z sondażu obywatelskiego, mogłaby zdobyć 213 mandatów - a nie 245, jak wyliczał Andrzej Machowski.   


- "Wyborcza" wraz z Fundacją Długiego Stołu powtórzy więc sondaż obywatelski. Będzie uwzględniał wariant, w którym PSL i Hołownia idą razem" - napisał Jarosław Kurski w dzienniku. Zdaniem zastępcy redaktora naczelnego, Polsce grozi autorytaryzm i kontynuacja rządów Zjednoczonej Prawicy. Remedium na całe zło ma być jedna lista. "Te wybory są wyborami ostatniej szansy. Umacnia się Konfederacja, możliwy koalicjant obozu władzy" - ostrzega Kurski.  

Nie ma jednej listy, to będzie autorytaryzm i koniec demokracji

"Z braku jednej listy wyborcy opozycji postawią na największego. Jest duże ryzyko, że PSL wraz z Hołownią wpadną pod ośmioprocentowy próg dla koalicji. To będzie klęska dla całego obozu demokracji, powtórka z roku 2015" - grzmi publicysta w "Gazecie Wyborczej". "(...) jedna lista daje sprawczość opozycji, wyklucza ryzyko utraty podprogowych głosów, przywraca wiarę w zwycięstwo (skoro teraz mogą się dogadać, to dogadają się i potem), znosi konkurencję w obozie demokratów (wróg jest gdzie indziej) i wreszcie – demobilizuje elektorat władzy" - tłumaczy Kurski.  

Fot. Youtube/Gazeta Wyborcza

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura