Po zaostrzeniu przepisów, teraz będzie złagodzenie? Fot. Pixabay
Po zaostrzeniu przepisów, teraz będzie złagodzenie? Fot. Pixabay

Złagodzą zasady punktów karnych? "Niekonsekwencja, powrót patologii"

Redakcja Redakcja Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 34
Czymś niewiarygodnym i niepojętym jest próba powrotu do patologii oferowania „kursów” mających zniwelować punkty karne. Te „kursy” były to w istocie pogadanki byłych policjantów w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego, które za drobną opłatą pozwalały dwa razy w roku „odpracować” zabrane punkty, czyli kupić sobie połowę legalnego limitu w Polsce - mówi Salonowi 24 Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu BRD24.pl.

Rządzący po zaostrzeniu przepisów drogowych teraz rozważają krok w drugą stronę – złagodzenie przepisów o punktach karnych. Mają się one zerować po roku, nie dwóch latach. Mają wrócić raz na pół roku szkolenia dla kierowców, którzy punkty przekroczyli.  Dzięki tym szkoleniom część punktów byłaby niwelowana. Krok w dobrym kierunku, czy jednak pewna niekonsekwencja?

Łukasz Zboralski:  To jest oczywista niekonsekwencja. Bo albo się podejmuje racjonalne, przemyślane decyzje oparte o fakty i wdraża narzędzia, które mają coś dać (i w Polsce jak widać dają efekty, co widzimy w podsumowaniach ubiegłego roku przez policję), albo podejmuje się decyzje polityczne oderwane od realiów, faktów. I nagle się odwraca przyjęte rozwiązania. Tak jest z prawem dotyczącym punktów karnych.


Pomysłodawcy tłumaczą to tym, że bardzo podwyższono kary pieniężne. Podwyższono liczbę punktów za jednorazowe wykroczenie. I w tej sytuacji wprowadzenie zasady, że punkty te zerują się dopiero po dwóch latach, nie ma żadnych kursów, na których można te punkty zniwelować, bardzo mocno uderza w kierowców. Stąd pomysł, by ze zbyt może ostrych rozwiązań się wycofać.

Można podjąć racjonalną dyskusję społeczną na temat tego, czy przy podwyższeniu punktów karnych aż do 15 jednorazowo za najpoważniejsze wykroczenia, momentem przedawnienia nie powinno być, tak jak wcześniej, 12 miesięcy, ale liczone od momentu zapłacenia mandatu. Faktycznie są to dość wysokie stawki punktów karnych. I ktoś może przez dwa lata mieć poważny kłopot.

Ale czymś niewiarygodnym i niepojętym jest próba powrotu do patologii oferowania „kursów” mających zniwelować punkty karne.

Dlaczego?

Te „kursy” to w istocie były pogadanki byłych policjantów w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego, które za drobną opłatą pozwalały dwa razy w roku „odpracować” zabrane punkty, czyli kupić sobie tak naprawdę połowę legalnego limitu w Polsce, który wynosi 24 punkty karne. Teraz po dającym pozytywne skutki zaostrzeniu przepisów politycy znów proponują ich złagodzenie i powrót do bezsensownych, patologicznych rozwiązań. To pełna niekonsekwencja w działaniu.


No tak, ale te kursy są za opłatą, więc może ich przywrócenie może pomóc w dofinansowaniu WORD-ów?

Ministerstwo Infrastruktury ma poważny problem, bo tym działającym pod auspicjami samorządów wojewódzkich ośrodkom brakuje pieniędzy. Opłaty za egzaminy nie były w Polsce waloryzowane od wielu lat. Problem jest na tyle poważny, że w zeszłym roku doszło do strajku egzaminatorów. Rozumiem, że są sygnalizowane kłopoty i w ten sposób próbuje się zapewnić dopływ gotówki od kierowców. Przywracanie patologii w postaci tych kursów może być jednak skrajnie szkodliwe.

Jeśli te ośrodki potrzebują pieniędzy, to trzeba policzyć ile środków potrzebują i jaka powinna być cena za egzamin, żeby to racjonalnie w Polsce działało. A nie wracać do niedobrych rozwiązań.


Od ubiegłego roku obowiązują bardzo wysokie stawki mandatów, one faktycznie robią duże wrażenie. I bez wątpienia wpływają na zachowania kierowców. Jaki jest wpływ punktów karnych?

Jest olbrzymi, dlatego że to narzędzie jest egalitarne, czyli dołożone do takiego systemu, w którym normalnie ludzie otrzymują mandaty w formie grzywny. A wysokość grzywny przecież niektórych ludzi nie boli. Bardzo wysoka, obowiązująca dziś kara 2 tysięcy złotych na wielu kierowców działa, ale są i tacy, którzy mogliby opłatę ponosić regularnie i nie bolałoby ich to wcale.

Natomiast punkty karne są równościowe. Dotykają każdego bez względu na zasobność portfela. I to jest system, który pozwala nie tylko karcić w pewien sposób kierowcę, ale też prowadzi do tego, że wyeliminujemy z drogi tego, kto się regularnie nie stosuje do prawa. To jest głębszy mechanizm niż kary grzywny. Zresztą po tym, jak teraz szybko władza próbuje trochę ulżyć kierowcom, m. in. po naciskach firm transportowych widać, że to jest narzędzie, które najbardziej zabolało polskich kierowców. Nie wysokie mandaty ale właśnie punkty karne. Obawa przed utratą prawa jazdy, jak się jeździ źle.
   

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka