(Szef MON Mariusz Błaszczak. Fot. PAP/Tomasz Gzell)
(Szef MON Mariusz Błaszczak. Fot. PAP/Tomasz Gzell)

Wiemy, co się stało pod Bydgoszczą. Błaszczak wskazał winnego

Redakcja Redakcja Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 91
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przedstawił raport w sprawie rakiety znalezionej w lesie pod Bydgoszczą. Szef resortu wskazał, że przede wszystkim zawinił Dowódca Operacyjny, który nie podjął decyzji o akcji poszukiwawczej obiektu.

Wina Dowódcy Operacyjnego 

Szef MON Mariusz Błaszczak zgodnie z poleceniem premiera Mateusza Morawieckiego objął osobisty nadzór nad przebiegiem wszystkich prac, które wiążą się z ostatecznym wyjaśnieniem ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą. W czwartek minister obrony narodowej przedstawił raport w tej sprawie. 

Błaszczak przede wszystkim miał zastrzeżenia do działań dowódcy operacyjnego. – Zgodnie z ustaleniami kontroli, Dowódca Operacyjny RSZ zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. 

Minister obrony narodowej przekazał, że 16 grudnia podległe dowódcy operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od ukraińskiej strony informację o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni powietrznej obiekcie, który może być rakietą. 

– Wojsko nawiązało współpracę ze stroną ukraińską i amerykańską i właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej – dodał. 

Jednocześnie zdementował informacje o tym, że odmówił zlecenia poszukiwania obiektu. – Taka prośba nigdy nie została do mnie skierowana; gdyby tak było, wyraziłbym zgodę – podkreślił. 

"Ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem"

Wicepremier Błaszczak odniósł się w czwartek do sprawy obiektu wojskowego znalezionego pod Bydgoszczą.

– Największe uchybienia stwierdzono w zakresie meldowania o zdarzeniu i podjęciu działań poszukiwawczych – oświadczył szef MON.


Ustalenia kontroli natychmiast przekażę, zarówno prezydentowi Rzeczypospolitej, zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, jak i Prezesowi Rady Ministrów. Informuję, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem Rzeczypospolitej, zwierzchnikowi Sił Zbrojnych


– dodał minister obrony.

Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą 

27 kwietnia MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Podkreślono, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że jest to postępowanie w sprawie szczątków powietrznego obiektu wojskowego, które znaleziono w lesie k. Bydgoszczy.

28 kwietnia br. dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia" w tej sprawie. Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Gen. Piotrowski nawiązał też do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowane przez Rosję. "Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą" – oświadczył.

Premier dowiedział się pod koniec kwietnia 

W środę radio RMF FM podało, powołując się na nieoficjalne informacje, że ze wstępnych ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lądowych wynika, iż w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono pocisk manewrujący Ch-55; zaznaczono, że pocisk prawdopodobnie przyleciał zza wschodniej granicy Polski, a polska armia nie ma takiego uzbrojenia na wyposażeniu ani w magazynach.

Premier zapytany w środę, kiedy dowiedział się o incydencie pod Bydgoszczą oraz o to "dlaczego śledztwo zostało wszczęte tak późno" powiedział, że dowiedział się "o tym incydencie wtedy, kiedy poinformował o tym", czyli pod koniec kwietnia. Morawiecki powiedział, że obecnie - według jego wiedzy - biegli dokonują pełnych analiz zarówno miejsca, jak i przedmiotu zdarzenia. 

Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński w RMF FM przekazał, że szef rządu miał na myśli co innego mówiąc, że dowiedział się pod koniec kwietnia. – To jest pewne nieporozumienie, dlatego że premier już kilka dni wcześniej mówił o tym, nawiązując do pewnego incydentu z grudnia. To było w jego wcześniejszej wypowiedzi. A ten jego wczorajszy cytat jest - jak rozumiem - odpowiedzią na pytanie, kiedy się dowiedział o tym, że odnaleziono te szczątki – wytłumaczył. 

W czwartek na konferencji prasowej w Częstochowie premier powtórzył jednak wczorajsze słowa i powiedział, że o incydencie dowiedział się pod koniec kwietnia. 

MP

(Szef MON Mariusz Błaszczak. Fot. PAP/Tomasz Gzell)

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo