Delegacja z RPA na lotnisku Chopina w Warszawie, fot. Twitter/Amanda Khoza
Delegacja z RPA na lotnisku Chopina w Warszawie, fot. Twitter/Amanda Khoza

Dziwna sprawa z uzbrojoną po zęby delegacją RPA na lotnisku Chopina. Nowe informacje

Redakcja Redakcja Bezpieczeństwo Narodowe Obserwuj temat Obserwuj notkę 153
Delegacji RPA pozwolono opuścić samolot po ponad dobie spędzonej na płycie lotniska Chopina w Warszawie. Lecieli z ochroną prezydenta Cyrila Ramaphosy, który udał się z misją pokojową na Ukrainę. Polacy zatrzymali setkę zbrojnych, ponieważ ci nie mieli pozwolenia na broń. Padły oskarżenia o rasizm, z których Polska musiała się tłumaczyć.

Delegacja RPA utknęła w samolocie na Okęciu

Sprawa południowoafrykańskiej delegacji jest bardzo dziwna. Prezydent Cyril Ramaphosa przyleciał do Polski jednym samolotem, a w drugim – towarzyszącym mu – znajdowało się 120 osób - dziennikarzy oraz członków jego ochrony (PPS - Presidential Protection Services czyli Służba Ochrony Prezydenta). Poza nimi byli też  żołnierze oraz członkowie oddziałów specjalnych. Oba samoloty leciały innymi trasami.

Rzeczniczka SG Anna Michalska wyjaśniała, że samolot z prezydentem RPA przyleciał do Polski z Genewy (Szwajcaria), więc już w ramach strefy Schengen. Cyril Ramaphosa udał się następnie pociągiem do Kijowa. Z kolei samolot, który zatrzymano na lotnisku, przyleciał prosto z Johannesburga. Jak się okazało, wcześniej władze Włoch nie chciały go wpuścić do swojej przestrzeni powietrznej. „Cofnęli zgodę (na przelot) i musieliśmy zrobić sześć okrążeń nad Morzem Śródziemnym nim wróciliśmy na szlak do Warszawy” – informowała dziennikarka Amanda Khoza.

Próbowali wyładować 12 kontenerów z bronią

Po przylocie polskie władze uniemożliwiły południowoafrykańskiej delegacji opuszczenie samolotu, uzasadniając to tym, że ochrona prezydenta nie posiadała odpowiednich zezwoleń na wwóz broni do kraju.

Wywołało to wściekłość szefa ochrony prezydenta Ramaphosy, generała dywizji Wally'ego Rhoode. "Oni opóźniają nas, narażają życie naszego prezydenta na niebezpieczeństwo" - powiedział dziennikarzom. "Mogliśmy być już w Kijowie. Chcę, żebyście zobaczyli, jacy oni są rasistowscy" - grzmiał.

Jak się okazało, ochrona pod jego dowództwem próbowała wyładować z samolotu dwanaście kontenerów z bronią, o czym poinformowała również Khoza.


– Oni już biegli skonfiskować nasza broń i dlatego musieliśmy ją włożyć z powrotem (do luków bagażowych samolotu) – tłumaczył potem generał Roode.

Negocjacje między południowoafrykańską i polską policją trwały ponad 11 godzin. Polskie MSZ w oświadczeniu polskie przekazało, że na pokładzie samolotu przewożącego przedstawicieli RPA znajdowały się niebezpieczne towary bez wymaganego zezwolenia na ich wnoszenie. Na pokładzie samolotu znajdowały się również osoby, o których obecności polski rząd nie został wcześniej poinformowany.

"Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP dołożyło wszelkich starań dla należytego przygotowania wizyty prezydenta Ramaphosy w Polsce. Odbyły się trzy spotkania konsultacyjne, a przedstawiciele MSZ pozostawali w stałym kontakcie z południowoafrykańskim zespołem przygotowawczym Kancelarii Prezydenta RPA oraz Ambasadą RPA w Warszawie. Strona południowoafrykańska została poinformowana o wszelkich niezbędnych formalnościach do wjazdu delegacji na terytorium RP oraz wymaganych zezwoleniach przewozowych" - czytamy w oświadczeniu MSZ.


Pasażerowie samolotu spędzili noc w hotelu

Do sytuacji odniosła się też Straż Graniczna oraz pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn. "Ważne! Pasażerowie samolotu z RPA, który wylądował w Warszawie, nie mieli pozwolenia na posiadanie w Polsce broni. Nie otrzymali zgody na wyjście z samolotu z bronią. Uznali, że pozostaną na pokładzie" - napisał na Twitterze sekretarz stanu w kancelarii premiera. "W tej sprawie kolportowane są oskarżenia pod adresem Polski o rasizm. To nonsens" - zaznaczył minister w KPRM komentując wpis straży granicznej w tej sprawie.

Rzecznik Lotniska Chopina Piotr Rudzki powiedział BBC, że południowoafrykańscy ochroniarze nie posiadali niezbędnych zezwoleń na broń. "Nie możemy wpuścić na teren UE pasażerów z nielegalną bronią palną" - powiedział. Rudzki dodał, że powiedziano im, że mogą opuścić pokład, jeśli zostawią broń w samolocie, ale odmówili. "Broń palna nie miała zostać skonfiskowana, jak mówiły niektóre doniesienia z RPA" - dodał.

Dziennikarze poinformowali później, że delegacja opuściła pokład samolotu i spędziła noc w hotelu, ale bez bagażu.


W samolocie w stolicy Polski był dziennikarz News24 Pieter Du Toit, który pochwalił personel South Africa Airlines za "genialną obsługę wszystkich pasażerów".
Kilka godzin przed tym, jak pozwolono mu opuścić pokład, powiedział jednak, że zapasy są na wyczerpaniu i zażartował, że pasażerowie decydują, jak pokroić ostatniego Burger Kinga dostarczonego poprzedniej nocy przez ambasadę RPA.

Amanda Khoza napisała, że cała podróż została przyćmiona przez "logistyczny koszmar".

Zarzuty wobec RPA o przemyt broni do Rosji

Delegacja afrykańskich przywódców i przedstawicieli rządów przybyła na Ukrainę w piątek z misją pokojową mającą na celu przekonanie Rosji i Ukrainy do rozpoczęcia dialogu w celu zakończenia 16-miesięcznego konfliktu. Oprócz Ramaphosy, w skład misji pokojowej siedmiu krajów wchodzą prezydent Komorów Azali Assoumani, prezydent Zambii Hakainde Hichilema i prezydent Senegalu Macky Sall. Prezydenci Egiptu, Republiki Konga i Ugandy wysłali swoich przedstawicieli.


Z ukraińskiej stolicy Ramaphosa wrócił do Polski, by w sobotę lecieć do Petersburga na spotkanie z Władimirem Putinem. Nie wiadomo, czy zabierze ze sobą swą ochronę i 12 kontenerów jej broni - zastanawia się "Rzeczpospolita".

Rzecznik prezydenta RPA powiedział, że incydent jest "godny ubolewania". Vincent Magwenya powiedział, że podejmowane są wysiłki, aby osoby przebywające w samolocie w samolocie mogły kontynuować "przynajmniej rosyjski etap" podróży. "Nasi urzędnicy współpracują ze swoimi polskimi odpowiednikami w celu rozwiązania impasu, aby zespół PPS (ochrony prezydenta) i media mogły kontynuować podróż" - powiedział Magwenya. Ale według Piotra Rudzkiego cytowanego przez BBC nie jest to już możliwe.

Amerykański ambasador w Pretorii Reuben Brigety oskarżył niedawno rząd RPA o dostarczenie broni Rosji. Według niego rosyjski frachtowiec zacumował w grudniu w pobliżu Kapsztadu, po czym wrócił do Rosji załadowany bronią i amunicją. Informacja ta wywołała pogorszenie stosunków między USA i RPA.

RPA jest jednym z najbliższych sojuszników Rosji. Razem z nią, a także Brazylią, Chinami i Indiami, tworzy nieformalną grupę BRICS.

ja

Czytaj także:


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo