Rozbite tablice na górze Monastyr, fot. Facebook/Anton Drobowycz
Rozbite tablice na górze Monastyr, fot. Facebook/Anton Drobowycz

Szef ukraińskiego IPN krytykuje współpracę z Polską ws. Wołynia. "Boją się prawdy"

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 233
Strona ukraińska uważa, że dopóki pomnik UPA na górze Monastyr nie zostanie przywrócony w Polsce, nie możemy wydać zgody na nowe wykopaliska i ekshumacje Polaków pochowanych na Ukrainie, ponieważ ukraińskie groby w Polsce są nadal zagrożone. W polskiej polityce są ludzie, którzy są gotowi przekroczyć nasze czerwone linie - powiedział szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz.

"Czerwone linie w relacjach polsko-ukraińskich"

Szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Anton Drobowycz, udzielił obszernego wywiadu serwisowi Glavcom. Rozmawiano m.in. o tym, dlaczego pomimo przyjaznego nastawienia do Ukrainy, Polska ponownie domaga się przeprosin za zbrodnię wołyńską. Zapytano go m.in. o wypowiedź rzecznika polskiego MSZ, Łukasza Jasiny, w której domagał się od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego przeprosin za zbrodnię wołyńską. "Dlaczego ten temat znów wypłynął i dlaczego ukraiński Instytut Pamięci Narodowej nie zareagował?" - dopytywał dziennikarz.

Drobowycz zastrzegł, że upoważnionym organem do komentowania w dziedzinie stosunków międzynarodowych jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych: "Poinformowałem zarówno ministerstwo, jak i Kancelarię Prezydenta o naszym stanowisku i zaproponowałem zebranie informacji o tym, co Ukraina powiedziała w tej sprawie i kiedy".

- Nie widziałem sensu w oficjalnej reakcji Instytutu, ponieważ strona polska wydała oświadczenie nie od instytucji, ale od indywidualnego przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Potem ze strony polskiej było łagodniejsze oświadczenie innego przedstawiciela MSZ. Tak, byłem zaskoczony tym pierwszym oświadczeniem. Ale nie powinniśmy przesadzać. Ponadto ostatnio widziałem w mediach informację, że ten pracownik został już zawieszony w obowiązkach służbowych - dodał.



Kiedy objął Pan stanowisko szefa Instytutu, komentując czerwone linie w ukraińsko-polskich dyskusjach o II wojnie światowej, powiedział Pan: "We wszystkich takich dyskusjach czerwoną linią jest prawda historyczna i uczciwość. To jedyna rzecz, której nie można lekceważyć. Reszta jest znacznie mniej fundamentalna". Czyli Polska nie przekroczyła czerwonej linii swoimi żądaniami? - zapytał dziennikarz Glavcom.ua.

- Oczywiście nie były to zbyt poprawne stwierdzenia z polskiej strony. Ja już jasno określiłem te czerwone linie. To konkretne polskie oświadczenie nie przekracza czerwonej linii w kategoriach prawdy historycznej. Ale interpretuję ją po prostu jako oczekiwania jednego z polskich urzędników wobec władz ukraińskich. To wszystko. Ukraina wielokrotnie wyrażała swoje stanowisko w sprawie tragedii wołyńskiej, wielokrotnie padały kondolencje, a także formuła "wybaczamy, prosimy o wybaczenie" - odpowiedział przedstawiciel IPN.

Przyznał jednak, że "w polskiej polityce są ludzie, którzy są gotowi przekroczyć czerwone linie". - W przededniu rocznicy tragedii wołyńskiej, strasznego epizodu w relacjach między naszymi narodami, nie chcę nikogo podburzać i zaogniać tego tematu. Mam nadzieję, że ci ludzie nie będą mieli takiego poparcia społecznego jak wcześniej. Ponieważ wiele się zmieniło w stosunkach między Ukrainą a Polską od czasu wybuchu wojny na pełną skalę - dodał.

Drobowycz krytykuje współpracę z polskim IPN

Dalej Drobowycz mówi, że z obecnym dyrektorem polskiego IPN dr Karolem Nawrockim pracuje mu się o wiele gorzej niż z poprzednim dyrektorem, dr Jarosławem Szarkiem. Powiedział, że wspólna komisja historyków powołana ds. zbrodni wołyńskiej po zmianie dyrektora nigdy nie rozpoczęła pracy.

- Komunikację z dr Nawrockim oceniłbym jako mniej owocną w porównaniu z komunikacją pod kierownictwem Szarka. Przynajmniej wykonaliśmy swoją część wspólnej pracy i czekamy, aż nasi koledzy z Instytutu Polskiego zgodzą się osiągnąć wspólny rezultat. Nie otrzymaliśmy jednak od nich żadnej odpowiedzi. Dzieje się tak pomimo faktu, że na początku wojny na pełną skalę zwrócili się do nas z listem, w którym napisali, że są gotowi pomóc w każdy możliwy sposób. Koledzy z Instytutu Polskiego byli gotowi pomóc naszym ludziom, którzy uciekali przed wojną do Polski i jestem im za to wdzięczny. Ale zawodowo widzę brak zainteresowania dialogiem historycznym. W każdym razie, jeśli nie widzimy zainteresowania współpracą ze strony polskiego Instytutu Pamięci Narodowej, współpracujemy z niezależnymi polskimi naukowcami.

Dopytywany o charakter współpracy Drobowycz powiedział: - Nie możemy wymieniać się tylko stwierdzeniami budzącymi głęboki niepokój. Dlatego wspólnie z dr. Szarkiem zgodziliśmy się stworzyć specjalną grupę, która zidentyfikuje okaleczone miejsca pamięci w każdym województwie, mieście i wsi oraz sposoby ich przywrócenia. W związku z tym, jeśli Polacy mają jakieś roszczenia do miejsc pamięci na Ukrainie, jesteśmy gotowi do współpracy. Często mówią na przykład o ekshumacjach. Opracowaliśmy specjalny dokument dla tej grupy. Ale nie został on zatwierdzony przez stronę polską bez żadnych wyjaśnień. To znaczy, z grubsza rzecz biorąc, nie uzgodniliśmy nawet wspólnej procedury pracy z polskim Instytutem Pamięci Narodowej.


Szef ukraińskiego IPN wytyka stronie polskiej brak konkretnych kroków dotyczących współpracy historycznej. - W 2022 roku Kijów odwiedził minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. On i minister Ołeksandr Tkaczenko podpisali memorandum, w którym poruszono również temat prac poszukiwawczych na szczeblu ministerialnym. Jednak i to narzędzie nie zadziałało. Utworzono również wspólną grupę na szczeblu ministerialnym. A dwa tygodnie temu, co jest zachęcające, omówiono miejsce i czas spotkania tej grupy w celu omówienia problematycznych kwestii między dwoma krajami. Jeśli dojdzie do spotkania, będzie to przynajmniej krok naprzód - mówił.

- Podobnie jest z Ambasadą RP w Kijowie. Otrzymaliśmy od nich apel, abyśmy wspólnie uczestniczyli w operacjach poszukiwawczych i ekshumacjach w pobliżu Odessy, gdzie trwają wykopaliska. Gmina Odessa utworzyła specjalną grupę do działań poszukiwawczych, w skład której wszedł również Konsul RP w Odessie. W tym samym czasie w Polsce prowadzono działania poszukiwawcze w pobliżu ukraińskiego cmentarza na obrzeżach Przemyśla.

Zgodnie z dwustronną umową zwracaliśmy się do Polski o informacje o wynikach prac, ale nie było z ich strony żadnego postępu. Okazuje się, że ułatwiamy i zapewniamy udział przedstawicieli strony polskiej w badaniach, ale nie zawsze otrzymujemy nawet informacje o ważnych wykopaliskach - żalił się szef ukraińskiego IPN.

Sprawa pomnika na górze Monastyr

W dalszej części wywiadu mówi o o tym, że strona ukraińska wielokrotnie podnosiła kwestię przywrócenia ukraińskich miejsc pamięci zbezczeszczonych przez wandali w latach 2014-2016. - W szczególności mówimy o jednym z pomników na górze Monastyr w pobliżu wsi Werchrata. Podobno nagrobek, który został rozbity młotkiem, został odrestaurowany, ale lista żołnierzy UPA, która znajdowała się na pomniku przed zniszczeniem, nie została przywrócona.

W Monasterzu koło Werchraty znajduje się mogiła-kurhan UPA. Według niektórych źródeł są tam pochowane ofiary obławy NKWD z początku marca 1945 roku. Podobno ponad 60 osób. Poprzednią tablicę rozbili nieznani sprawcy. O odnowienie pomnika apelował sam prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.

Na nowej dwujęzycznej tablicy nie ma i nazwisk, ani liczby poległych. Kurhan z krzyżem oraz tablicą z sześćdziesięcioma dwoma nazwiskami i napisem w języku ukraińskim: „Polegli za wolną Ukrainę”, pojawił się kilkanaście lat temu. Strona ukraińska domaga się wpisania pomnika na listę grobów wojennych. Wstrzymuje się z tym strona polska. Wątpliwości - co naprawdę kryje kurhan UPA na ruinach klasztoru ojców bazylianów w Monasterzu - rozwiać mogłaby jedynie ekshumacja.


Drobowycz powiedział, że posiada listę zdewastowanych miejsc pamięci ukraińskiej w Polsce. - Oczywiście oczekujemy pewnego postępu w tym zakresie. Strona polska była o tym wielokrotnie informowana. Sam ambasador Bartosz Cichocki nazwał tę sytuację ratowaniem twarzy. Nie mam informacji, czy coś się zmieniło na lepsze, czy coś zostało przywrócone - powiedział.

Zaznaczył, że grób w Klasztorze został uznany przez stronę polską. - Za polskie pieniądze, pod auspicjami polskiego Instytutu Pamięci Narodowej, postawiono tam pomnik z tablicami pamiątkowymi. Dwie tablice informowały, że pochowano tam żołnierzy, którzy walczyli z NKWD w okolicznych lasach, oraz zawierały listę nazwisk. Następnie wandale zniszczyli tablice. Zerwali tablice i wrzucili je do dziury w tym samym lesie. Nikt nie odrestaurował tablic. Wandale nigdy nie zostali odnalezieni ani ukarani - powiedział. Zwrócił też uwagę na "dziwną tablicę" zainstalowaną tam przed wybuchem wojny na Ukrainie przez "dziwną fundację". Według niego treść tej tablicy nie odpowiada treści tablicy zniszczonej, nie ma też listy nazwisk. "Ta dziwna tablica nadal tam wisi. Choć nie jest zgodna ani z polskim, ani z ukraińskim prawem".

- Strona ukraińska uważa, że dopóki ten pomnik nie zostanie przywrócony w Polsce, nie możemy wydać zgody na nowe wykopaliska i ekshumacje Polaków pochowanych na Ukrainie, ponieważ ukraińskie groby w Polsce są nadal zagrożone. Od 2019 r. kilkakrotnie wycofywaliśmy się z tej decyzji, aby przyspieszyć sytuację, ale to nie zadziałało, dlatego nalegamy na parytet w stosunkach - podkreślił ukraiński historyk.

Szef ukraińskiego IPN: Ktoś w Polsce się boi

Jak pan to sobie tłumaczy? - pytał dziennikarz. - Wszystko tłumaczę niechęcią lub brakiem gotowości strony polskiej do przywrócenia sprawiedliwości, wdrożenia własnego prawa i przestrzegania zobowiązań międzynarodowych - odpowiedział Drobowycz.

- Na Ukrainie panuje powszechna opinia, że polska pamięć historyczna, w szczególności Instytut Pamięci Narodowej, jest strukturą upolitycznioną, w której kąt widzenia zależy od tego, która siła polityczna aktualnie rządzi krajem. Zgadza się Pan z tą opinią? I jak wyjść z tego błędnego koła? - padło kolejne pytanie.

- Rzeczywiście, temat polityki pamięci jest bardziej upolityczniony w Polsce niż na Ukrainie. Świadczy o tym historia grobu na górze Monastyr. Widzi pan, to jest grób w lesie, do którego trudno dotrzeć, jest daleko od dróg. Nie wiem, dlaczego jest taki problem z jego aranżacją. To tylko kwestia zaakceptowania prawdy historycznej. To znaczy, że ktoś w ich polityce boi się, że polskie społeczeństwo źle zareaguje na przywrócenie prawdy historycznej. Ale ja nie sądzę, żeby polskie społeczeństwo źle na to zareagowało - uważa szef ukraińskiego IPN.

- Co możemy zrobić, żeby to zmienić? - zastanawia się Drobowycz. Myślę, że musimy uzbroić się w cierpliwość i wstrzymać wszystko do czasu, aż umowy dwustronne zostaną wdrożone, aż strona polska wypełni swoje zobowiązania. Czyli wszystko, co jest związane z restauracją, konserwacją i badaniem miejsc pamięci. Możemy jedynie kontynuować wspólne działania, takie jak konferencje, badania itp.


ja

(Zdjęcie: Rozbite tablice na górze Monastyr, fot. Facebook/Anton Drobowycz)

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka