Donald Tusk podjął ryzyko wystawiając Romana Giertycha? Fot. PAP/Piotr Matusewicz
Donald Tusk podjął ryzyko wystawiając Romana Giertycha? Fot. PAP/Piotr Matusewicz

Ekspert: Tusk podjął spore ryzyko. To nie będzie pojedynek Giertycha z Kaczyńskim

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 68
Kampania w województwie świętokrzyskim nie będzie pojedynkiem Kaczyński – Giertych, ale starciem PiS – kontra cała reszta. Roman Giertych będzie walczył o przetrwanie. Przypomnę, że Świętokrzyskie to jest najtrudniejszy teren dla Platformy w całym kraju. Więc myślę, że samo wywalczenie mandatu poselskiego przez Romana Giertycha będzie w jakimś sensie jego sukcesem – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jarosław Kaczyński stoczy pojedynek nie w Warszawie z Donaldem Tuskiem, ale w województwie świętokrzyskim z Romanem Giertychem. Fakt, że lider obozu rządzącego oraz twórca i wieloletni lider Młodzieży Wszechpolskiej, wicepremier w rządzie PiS – Samoobrona – Liga Polskich Rodzin zmierzą się w jednym regionie budzi emocje i zainteresowanie mediów. Słusznie, czy jest to jednak temat zastępczy?

Prof. Rafał Chwedoruk:
Żaden z tych dwóch tematów, a więc zmiana okręgu przez prezesa PiS i wystawienie na liście Romana Giertycha nie jest tematem zastępczym. Jarosław Kaczyński przez lata startował zawsze w Warszawie, zmiana okręgu sama w sobie jest gestem politycznym i ma wymiar symboliczny, ale także praktyczny. Może się on przełożyć na mandaty w skali okręgu. Natomiast wystawienie Romana Giertycha ma znaczenie dla relacji wewnątrz opozycji. Nie można patrzeć na to jedynie pod względem wyłącznie symbolicznym.

Ciekawe jest samo województwo świętokrzyskie, które od lat jest bastionem PiS, a przez lata wygrywało tam SLD...

Bez wątpienia to najbardziej nieliberalne województwo w Polsce. Faktycznie wygrywał tam Sojusz Lewicy Demokratycznej, ale przez lata było też bastionem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Region jest niewielki, mało liczny, w którym następuje odpływ mieszkańców, ale zróżnicowany wewnętrznie. Ma przemysłową północ, rolnicze południe. I choć prawica tam wygrywa, nie można powiedzieć, ze jest jej bastionem od pokoleń.


Ono raczej stało się „nabytkiem PiS”, a decydującą rolę odegrał słynny peron we Włoszczowie. Dzisiaj to temat już zapomniany, który rzeczywiście zrewolucjonizował lokalną politykę na niekorzyść SLD, w dłuższym horyzoncie czasowym także polskiego Stronnictwa Ludowego, Mocno zakorzenił prawicę  w województwie bardzo niezadowolonym ze skutków transformacji ustrojowej.

Chodzi o peron kolejowy we Włoszczowie, niewielkim powiatowym mieście na zachodzie województwa świętokrzyskiego, którego powstanie wywołało drwiny części mediów, ale ułatwiło mieszkańcom województwa podróż do Warszawy, Krakowa, czy Katowic. A sama inwestycja się zwróciła.

Warto zwrócić uwagę, że SLD, które uratowało istnienie tego województwa, w sumie niewiele na tym skorzystało. Bo region przejęło Prawo i Sprawiedliwość.

Na początku skorzystało. W roku 1999 AWS i Unia Wolności głosowały za likwidacją województwa z siedzibą w Kielcach. Broniło SLD i w 2001 roku zmiażdżyło konkurencję w regionie. Natomiast liderem lokalnego PiS został Przemysław Gosiewski, który z próbą likwidacji województwa nie miał nic wspólnego, a potem przyczynił się do powstania peronu we Włoszczowie, budowy drogi ekspresowej, był kojarzony z powstaniem w Kielcach uniwersytetu, choć tu akurat była inicjatywa ponad podziałami. Gosiewski bił rekordy popularności, po jego śmierci w Smoleńsku PiS utrzymał poparcie, doskonały wynik uzyskał startując tam jako lider Zbigniew Ziobro. Teraz Jarosław Kaczyński może liczyć na podobne rekordy?

To jest rzecz znamienna, że lider partii, który zawsze brał udział w wyborach w Warszawie, ostentacyjnie wystartuje z województwa, będącego niemal uosobieniem peryferii. W województwie, które w ogóle miało w pierwotnym założeniu reformy administracyjnej nie istnieć. Faktycznie w Świętokrzyskiem takiej partii jak PiS jest trochę łatwiej. Choć, jak wspomniałem, jest to teren, który nie był bastionem prawicy, więc PiS tam musi tam się jednak mocno mobilizować. Nie ma tam konfliktu kulturowego, to nie są powiaty Małopolski czy Podkarpacia, ani postszlacheckie wsie na Mazowszu. Wystarczy sobie popatrzeć na mapę województwa świętokrzyskiego w kontekście polskiej religijności.

Z wyjątkiem diecezji sandomierskiej ten poziom jest bardzo przeciętny. Jednocześnie, jak spojrzymy na wskaźniki społeczno-gospodarcze, to to jest tradycyjnie jedno z najbiedniejszych województw. Czyli teren, na który PiS wszedł przebojem, zyskał poparcie, ale nie poprzez to, że był prawicą, ale dzięki kwestiom socjalnym. I w każdych wyborach musi jednak szukać dodatkowych stymulatorów, dzięki którym to poparcie utrzyma. W tym sensie wystawienie tu prezesa partii ma pewien sens. Jednocześnie jest jednak pewnym przyznaniem się do porażki. Potwierdzeniem, że droga po wielkomiejski elektorat klasy średniej w przypadku PiS zakończyła się co najwyżej w Końskich.

A jakie znaczenie ma start Romana Giertycha?

Tak naprawdę z perspektywy PiS-u start Romana Giertycha nie ma większego znaczenia. Natomiast jeśli chodzi o Platformę, to potwierdzenie starej zasady, że w polityce zobowiązania się spłaca. Jeśli ktoś z jednej formacji ewoluuje i przechodzi w stronę drugiej, to z reguły towarzyszą temu swoiste gwarancje przetrwania w sferze publicznej. Jeśli chodzi o Romana Giertycha, to bardzo trudno było te zobowiązania zrealizować, z uwagi na opór elektoratu, opór struktur wewnątrz partii itd. Donald Tusk wybrał ryzykowną próbę ucieczki do przodu.


A to znaczy, że Roman Giertych mógł zostać przedstawiony w opinii publicznej wyłącznie jako bezwzględny od lat przeciwnik PiS-u. Na dodatek w takim województwie, w którym jedna formacja dość wyraźnie przeważa, istnieje naturalna tendencja konsolidacji wszystkich innych. To prawidłowość, która występuje nie tylko w Polsce. W regionie, w którym bardzo duże poparcie generuje PiS, obowiązuje mobilizacja drugiej strony. Dużo łatwiej jest umieścić na liście przeciwnej kogoś bardziej kontrowersyjnego, kto absolutnie nie mógłby znaleźć się na liście w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu czy Wrocławiu. W wystawieniu byłego lidera Ligi Polskich Rodzin można się też doszukiwać pewnej polemiki z Polskim Stronnictwem Ludowym.

Związek startu Michała Kołodziejczaka z Ludowcami jest oczywisty, chodzi o elektorat wiejski. Ale jaki wpływ na poparcie dla PSL ma mieć wystawienie Romana Giertycha?

Siłą rzeczy polityk ten, nawet gdy mocno zmienił poglądy, jest jednak bardziej konserwatywny od przeciętnego wyborcy Platformy. A w dalszym ciągu na południu województwa świętokrzyskiego, np. w Busku-Zdroju, Ludowcy są potężną formacją. I wystawienie kogoś, kto nie kojarzy się tak silnie z liberalnym nurtem Platformy może mieć i taki walor, że nastąpi odpływ wyborców Trzeciej Drogi do KO. Zwłaszcza w sytuacji postępującej niepewności co do potencjału tej formacji.

PSL w Świętokrzyskiem ma lepsze notowania niż w innych regionach Polski. Nie ma żadnej pewności, że wyborcy od lat głosujący na tych samych polityków przerzucą nagle głosy na Romana Giertycha?

Bez wątpienia Donald Tusk podjął tu spore ryzyko. Śmiem twierdzić, że dużo większe niż w przypadku wzięcia na listę Michała Kołodziejczaka. Dzień ogłoszenia startu Romana Giertycha był świetnym dniem dla Lewicy. Bo to Włodzimierz Czarzasty okazał się gwiazdą campusu Polska Przyszłości.

Skrytykował obecność Giertycha. I teraz powstaje naturalna oś sporu Platforma – Lewica, której przedstawiciele mogą powiedzieć „tak, jesteśmy bardzo podobni do Platformy. Tyle tylko, że my nigdy byśmy nie wpuścili na nasze listy założyciela Młodzieży Wszechpolskiej”.

Jakie, poza spłatą zobowiązań i dość niepewnym uderzeniem w PSL, korzyści osiągnie Koalicja Obywatelska wystawiając Romana Giertycha?

Nie sądzę, żeby start tego polityka miał strategiczne znaczenie w sensie przyciągnięcia nowych wyborców. Być może, oprócz spłaty dawnych zobowiązań, start Giertycha ma na celu także uruchomienie sobie na przyszłość możliwości kontaktu z politykami prawicowymi z Konfederacji, lub posłami PiS, którzy odejdą z tej partii i będą do pozyskania przez PO. To jednak spore ryzyko.

Start do Sejmu będzie dla Romana Giertycha większą szansą na dostanie się do rządu, w razie (rzecz jasna) zwycięstwa opozycji?

Paradoksalnie, może być dokładnie odwrotnie. Ponieważ jeśli Platforma będzie rządzić, to będzie musiała tworzyć koalicję. No i jest jasne, że nie wszyscy koalicjanci będą chętnie widzieli takiego ministra w przyszłym rządzie. Opór może być nawet w szeregach PO. Prawdę mówiąc myślałem, że Donald Tusk rozegra to zupełnie inaczej.


Że po ewentualnym zwycięstwie wyborczym, gdy dojdzie do jakichś zmian w sądownictwie, Roman Giertych otrzyma funkcję na której można eksponować jego kompetencje prawnicze i tradycje sporu z PiS-em, a światopogląd nie ma aż tak dużego znaczenia. Ale, jak widać, Donald Tusk jest politykiem, który często brał na siebie bardzo duże ryzyko. Zrobił to i tym razem. Podjął ryzyko ucieczki do przodu, żeby rozwiązać problem.

Wracając do pojedynku Kaczyński – Giertych, co mają do wygrania ci kandydaci? 

To nie będzie pojedynek Kaczyński – Giertych, ale starcie PiS – kontra cała reszta. Myślę, że Jarosław Kaczyński jeśli chodzi o bezwzględne liczby, z uwagi na dość niewielki region może nie zdobędzie oszałamiającego wyniku. Jednak w skali procentowej będzie to wynik bardzo dobry. Natomiast Roman Giertych będzie walczył o przetrwanie. Przypomnę, że Świętokrzyskie to jest najtrudniejszy teren dla Platformy w całym kraju. Ta partia ma tam jako takie wyniki w Kielcach czy w Ostrowcu Świętokrzyskim, a w całym regionie przegrywa. Więc myślę, że samo wywalczenie mandatu poselskiego przez Romana Giertycha będzie w jakimś sensie jego sukcesem.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka