na zdjęciu: Po zamachach w Strefie Gazy rozpoczęły się naloty rakietowe. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER
na zdjęciu: Po zamachach w Strefie Gazy rozpoczęły się naloty rakietowe. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER

Czy Rosja jest zamieszana w konflikt na Bliskim Wschodzie? Generał mówi wprost

Redakcja Redakcja Izrael Obserwuj temat Obserwuj notkę 60
Państwo Izrael toczy walkę z terrorystami z Hamasu, nie z regularną armią. Dopóki będzie to jedynie Hamas, czy Hezbollah, o żadnej regularnej wojnie nie możemy mówić. Sytuację zmieniłoby zaangażowanie się jakiegoś innego państwa. To jednak bardzo mało prawdopodobny scenariusz – żadna państwo do wojny się nie włączy, ponieważ w regionie jest wszystko mniej więcej poukładane. Nikt nie chce więcej wojen, oprócz tej, która od dawna toczy się w Syrii – mówi Salonowi 24 gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.

Cały świat obiegły przerażające informacje z Izraela. Krwawy atak Hamasu, ludzie brani jako zakładnicy, wywożeni. Izraelski premier Benjamin Netanjahu mówi o wojnie. To retoryka dotycząca walki z terrorystami, czy faktycznie jest to początek regularnej wojny, która może w dodatku rozlać się na cały Bliski Wschód?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Z całą pewnością nie mamy dziś do czynienia z pełnoskalową wojną. Państwo Izrael toczy walkę z terrorystami z Hamasu, nie z regularną armią. Dopóki będzie to jedynie Hamas, czy Hezbollah, o żadnej regularnej wojnie nie możemy mówić. Sytuację zmieniłoby zaangażowanie się jakiegoś innego państwa. To jednak bardzo mało prawdopodobny scenariusz – żadna państwo do wojny się nie włączy, ponieważ w regionie jest wszystko mniej więcej poukładane. Nikt nie chce więcej wojen, oprócz tej, która od dawna toczy się w Syrii.

Z czym w tej chwili mamy do czynienia w Izraelu?

Z serią ataków terrorystycznych ze strony Hamasu, to cykliczne działania terrorystów. To się co jakiś czas dzieje, miewa różną skalę. Premier Izraela mówiąc o wojnie, ma rację w tym sensie, że państwo Izrael prowadzi wojnę z terrorystami. Sądzę, że bez problemu da sobie w tym konflikcie radę, ich armia stosunkowo szybko rozbije tych terrorystów. Mamy więc do czynienia z wojną z terroryzmem, która jednak nie przekształci się w regularne walki, nie rozleje się na cały region.

Nie brak jednak spekulacji, że w sprawę zamieszana może być Rosja, chcąca odwrócenia uwagi Zachodu od Ukrainy. Czy faktycznie jest to realny scenariusz?

Absolutnie nie. Rosjanie mają dziś przede wszystkim zbyt wiele własnych problemów. Są zaangażowani na Ukrainie. Putin dąży do „rozprawienia się z Ukrainą”, jak to określa. On zrobi wszystko, żeby tę wojnę jak najszybciej rozstrzygnąć na swoją korzyść, w przeciwnym razie ona będzie się przeciągać, Putin jej toczyć dalej nie chce. Potrzebuje jak najszybszych sukcesów na froncie, żeby podyktować jak najlepsze warunki zamrożenia konfliktu zbrojnego. On już nie będzie angażował się w innych miejscach na świecie, bo nie ma na to wystarczającego potencjału. Putin ma też pełną świadomość, że Bliski Wschód jest dla Rosji stracony. Rosjanie wciąż są obecni w Afryce, w państwach Sahelu, tam faktycznie to zaangażowanie jest. Nie ma jednak możliwości, żeby teraz włączali się w konflikty w innych miejscach świata. Byłoby to dla nich zupełnie nieopłacalne.

Odejdźmy nieco od tematu Bliskiego Wschodu – niedawno duże emocje wzbudziły doniesienia, że w razie ataku ze strony Rosji poprzedni rząd chciał chronić kraj jedynie na linii Wisły i Bugu. Jak ocenia Pan taką strategię i jak wygląda ona w porównaniu z obecną?

Zapewniam, że aktualna strategia, która nie jest przecież dziełem polityków, ale wojskowych, nie odbiega specjalnie od tego, co było planowane przed laty. Wtedy zakładana była obrona od początku, już przy granicy, a w razie mocnego wdarcia się wroga na teren kraju oparcie obrony o linię Wisły i Bugu. Dzisiejsza strategia, jeśli nie jest bliźniacza, to bardzo podobna. Jeśli do wojny by doszło, a Rosjanie uderzyliby dużą siłą, to jestem przekonany, że nasi dowódcy wspólnie z sojusznikami NATO też przewidywaliby obronę na linii Wisły i przedpolach Warszawy. Inaczej takiej wojny prowadzić się nie da.

na zdjęciu: Po zamachach w Strefie Gazy rozpoczęły się naloty rakietowe. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED SABER

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka