Sebastian M. Fot. Policja
Sebastian M. Fot. Policja

Wysoki rangą oficer policji mógł "kryć" Sebastiana M.? Nowe doniesienia

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 61
Podejrzany w sprawie wypadku na A1 pod Piotrkowem Trybunalskim Sebastian M. czeka w ZEA areszcie na ekstradycję. W Polsce sprawę natomiast bada prokuratura. Pojawiają się podejrzenia, że policja mogła "kryć" podejrzanego.

Sebastian M. czeka na proces ekstradycji 

Sebastian M. jest podejrzewany o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Po tym, jak jego BMW uderzyło z impetem w Kię, zdołał uciec z Polski - do Turcji, a stamtąd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Dzięki wysiłkom służb, udało się go odnaleźć i złapać. Teraz czeka na dokończenie procesu ekstradycji do Polski.  

Sebastian M. przekazuje prawnikowi, że nie chce wracać do kraju, ponieważ - jak twierdzi - czeka go społeczny lincz. Powołuje się też na rzekomy brak praworządności w Polsce. Sugeruje, że prokuraturą ręcznie steruje minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.  


Policjanci mogli maczać palce w wybielaniu podejrzanego 

W śledztwo od początku zaangażowani są internauci. Według plotek, M. miał być spokrewniony z policjantami. Rzekomemu pokrewieństwu zaprzeczył jednak szef MSWiA Mariusz Kamiński oraz łódzka policja. Sprawę nadal jednak bada prokuratura.

Jak poinformowała "Rzeczpospolita", prokuratura ustaliła, że w sprawie wypadku powstały dwie notki policyjne. Łukasz Zboralski z portalu brd24.pl nieoficjalnie dowiedział się natomiast, że pierwszą sporządzili funkcjonariusz na miejscu zdarzenia i podali w niej, że BMW prowadzone przez M. brało udział w wypadku. 

Druga z notatek z kolei miała zostać sporządzona przez wysokiego rangą oficera policji. Ta wybiela rolę podejrzanego w wypadku. "Informacje w niej zawarte stały w sprzeczności z tym, co napisali w swojej notatce funkcjonariusze zajmujący się wypadkiem na autostradzie" – podaje "Rzeczpospolita". 

Wypadek na A1

Do tragicznego wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu doszło po godz. 19 w sobotę, 16 września. W pożarze auta marki KIA zginęli rodzice oraz ich 5-letni syn. Bezpośrednio po wypadku strażacy przekazali, że "doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych". 18 września piotrkowska policja wydała komunikat, w którym było napisane, że "kierujący pojazdem kia na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się". Brak było informacji, że w wypadku uczestniczyło również bmw.

24 września, w kolejnym stanowisku piotrkowskiej policji napisano, że w wypadku "brały udział kia i bmw". "Policjanci zabezpieczyli szereg śladów, przesłuchali świadków. Dotarliśmy również do szeregu nagrań z kamer, które mamy nadzieję pozwolą wyjaśnić, co było przyczyną tej ogromnej tragedii. Przedmiotem tego śledztwa jest również wyjaśnienie, czy zachowanie kierującego bmw miało bezpośredni wpływ na zaistnienie przedmiotowego zdarzenia".

Za kierowcą bmw wydano list gończy, ujawniony został wizerunek Sebastiana M. Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim zarzuciła mu spowodowanie śmiertelnego wypadku. Mężczyzna był poszukiwany na podstawie czerwonej noty Interpolu. 

MP

Sebastian M. Fot. Policja 

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo