fot. Canva
fot. Canva

Spora utrata pieniędzy na lokatach. Środki zjadła inflacja i podatek Belki

Redakcja Redakcja Pieniądze Obserwuj temat Obserwuj notkę 40
Jeśli ktoś konsekwentnie od 2016 roku trzymał swoje oszczędności na przeciętnej lokacie, to stracił prawie 25 proc. z nich, bo aż o tyle inflacja zmniejszyła siłę nabywczą oszczędności i to pomimo dopisywania do nich odsetek przez bank. Tak wynika z danych HRE Investment Trust.

Jeszcze niedawno przeciętne oprocentowanie rocznych lokat od drugiej połowy 2020 roku do niemal końca 2021 roku wynosiło od jednego do dwóch promili, czyli 0,1-0,2 proc.

Spadająca dynamika inflacji i przerwa w obniżkach stóp procentowych to informacje, które oszczędzających mogły ostatnio napawać optymizmem. Dzięki tym zmianom po raz pierwszy od 7 lat pojawia się szansa na to, że bankowe depozyty uchronią siłę nabywczą pieniędzy. Jednak na duże zyski nadal nie ma co liczyć.


Straty na lokatach

Zdaniem Bartosza Turka, głównego analityka HRE Investment Trust, na razie nie ma jeszcze powodów do świętowania, bo w październiku 2023 roku realna strata z kończących się wtedy lokat wyniosła 1,3 proc. Jeśli ktoś w październiku 2022 roku założył przeciętną roczną lokatę, to otrzymywał od banku obietnice naliczenia odsetek w wysokości 6,43 proc  W praktyce oznacza to, że roczna lokata założona na 10 tysięcy złotych dała niecałe 521 złotych odsetek (643 złotych minus 19 proc. podatku). Inflacja spowodowała jednak, że za nasze oszczędności mogliśmy kupić tyle co za niecałe 9870 zł w dniu zakładania lokaty. To właśnie oznacza 1,3 proc. realnej straty.

Lepiej może być już jednak w przypadku rocznych lokat zakładanych w styczniu 2023 roku, a więc tych, które kończyć się będą na początku 2024 roku. Tu oprocentowanie ma bowiem całkiem realną szansę wyjść na prowadzenie. Przeciętne roczne lokaty zakładane na początku 2023 roku były oprocentowane na prawie 6,4 proc. Z prognoz inflacji przygotowanej przez analityków NBP wynika za to, że początek 2024 roku będziemy witać inflacją na poziomie 5 proc. To znaczy, że nawet po zapłaceniu tzw. podatku Belki może się okazać, że przeciętna roczna lokata uchroni nasze pieniądze przed destrukcyjnym działaniem inflacji. Mamy nawet szansę na trochę ponad promil (0,14 proc.) realnego zysku.


Podatkami po kieszeni oszczędzających

Problemem oszczędzającym w Polsce jest tzw. podatek Belki, podatek od zysków kapitałowych, czyli 19 proc., które musimy oddać fiskusowi od naliczanych nam przez banki odsetek. Konieczność płacenia tego podatku zmniejsza odsetki, które banki przelewają nam z tytułu powierzania im pieniędzy.

Jest jednak jeszcze jednak wprowadzony w 2016 roku podatek bankowy. Wprawdzie to podatek, który banki płacą od swoich aktywów, ale w praktyce jego ciężar w dużej mierze został przerzucony na oszczędzających. Jest to podatek bankowy wprowadzony na początku 2016 roku. Niestety banki widząc te zmianę uznały, że obniżenie oprocentowania depozytów będzie optymalnym sposobem na zdobycie środków na zapłatę tej daniny. W efekcie po kieszeni dostali deponenci.

Na duże zyski nie ma co liczyć

Dlatego właśnie na przełomie lat 2015/16 zaczął się czas realnych strat na lokatach, bo depozyty zakładane w styczniu 2016 roku nie były w stanie uchronić oszczędności przed działaniem inflacji. Tak będzie się działo, co najmniej do końca tego roku. W tym czasie osoby trzymające swoje oszczędności w bankach sporo realnie straciły.

Prognozy sugerują jednak, że przed nami nadzieja na poprawę losu oszczędzających. O ile przewidywania rynkowe i te przygotowane przez analityków NBP są słuszne, to już część rocznych lokat, które kończyć się będą w 2024 roku ma szanse iść mniej więcej łeb w łeb z inflacją. To znaczy, że odsetki wypłacane przez banki, a więc te już po opodatkowaniu, powinny być w stanie mniej więcej utrzymać siłę nabywczą pieniędzy trzymanych na przeciętnych rocznych lokatach. Na razie mówimy jednak o szansie na zachowanie siły nabywczej, a nie o zyskach.

Tomasz Wypych

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka