fot. PAP
fot. PAP

Wybuch w Komendzie Głównej Policji. Kto wszedł do gabinetu Szymczyka tuż po eksplozji?

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 74
Po odpaleniu granatnika do gabinetu Jarosława Szymczyka weszła specjalna grupa policjantów. Zabrakło w niej funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych. Znalazło się za to miejsce dla policjanta z Biura Zwalczania Przestępczości Ekonomicznej, który za czasów gen. Szymczyka dostał dwa przedterminowe awanse, a po wyborach awansował na eksponowane stanowisko.

Wybuch w KGP. Raport ze śledztwa już na dniach

Marcin Kierwiński, minister spraw wewnętrznych i administracji, zapowiedział, że do końca tego tygodnia powinien być znany raport z audytu w sprawie incydentu z granatnikiem w Komendzie Głównej Policji. Politycy liczą na ten dokument i mają nadzieję, że ukaże on skalę zaniedbań, jakie popełniono po odpaleniu granatnika przez gen. Jarosława Szymczyka. Innego zdania są policjanci, z którymi rozmawiał Salon24. Wskazują oni, że raport może nie dawać odpowiedzi na wiele pytań. Szczególnie tych, które miały wyjaśnić, co działo się zaraz po odpaleniu granatnika. Sami kontrolerzy mieli natrafić na opór policjantów, którzy nie chcieli z nimi współpracować – zasłaniali się tym, że zeznawali już w sprawie granatnika w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie. Podejrzliwość policjantów budzi też fakt, że jedna z osób, która jako pierwsza weszła do gabinetu Jarosława Szymczyka, już za nowej władzy dostała awans na intratne stanowisko w KGP.

Wybuch w gabinecie komendanta Szymczyka

Do incydentu z granatnikiem doszło 14 grudnia 2022 roku. Po ponad roku jedyne, co w tej sprawie jest pewne, to że w gabinecie Jarosława Szymczyka doszło do wystrzału z granatnika, który ówczesny szef policji dostał jako prezent będąc z wizytą w Ukrainie. Szymczyk tłumaczył, że granatnik miał być zużyty, a rura została przerobiona na głośnik. Według jego wersji, kiedy próbował przestawić granatnik, ten wystrzelił znajdującą się w środku głowicę, która przebiła podłogę i spadła do pomieszczenia ochrony znajdującego się pod gabinetem Szymczyka. Na szczęście pocisk nie zdążył się uzbroić – dzięki temu uniknięto większych strat.

Policja od samego początku robiła co mogła, by prawda o wydarzeniach z gabinetu Szymczyka nie ujrzała światła dziennego. Już po wystrzale wezwano na miejsce straż pożarną. Ta jednak nigdy do KGP nie dotarła. Wyjazd strażaków odwołali ich zwierzchnicy z Komendy Głównej Straży Pożarnej. Do gabinetu nie weszli też policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych – to specjalna komórka policji powołana do tropienia przestępstw wśród policjantów. De facto ich niewpuszczenie na miejsce zdarzenia może być poważnym zaniedbaniem.

Zgodnie z zarządzeniem z 2018 r., podpisanym przez gen. Jarosława Szymczyka, jako pierwsi do jego gabinetu po wystrzale z granatnika powinni właśnie wejść policjanci z BSW. Ale zamiast nich w gabinecie znaleźli się funkcjonariusze z KGP, Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji, funkcjonariusze BOA oraz policjanci z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Tak stworzony zespół przeprowadził oględziny gabinetu Szymczyka. Kto go powołał? Jak przekazała Salon24.pl Katarzyna Nowak, rzecznik KGP, policjantów, którzy wchodzili w skład zespołu, wyznaczył przybyły na miejsce prokurator z Prokuratury Regionalnej w Warszawie i bezpośredni przełożeni policjantów. Prokuratura potwierdza, że wytypowała policjantów. Nie informuje jednak, jakimi kryteriami kierowała się wskazując konkretne osoby. 


Ekonomista na tropie wybuchu w KGP

Mimo że w powołanym zespole zabrakło miejsca dla BSW, to znalazło się dla inspektora Michała Białęckiego, który od 2 grudnia 2022 roku był zastępcą dyrektora nowo utworzonego Biura Zwalczania Przestępczości Ekonomicznej. Awansował na to stanowisko prosto z naczelnika Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego. Jego przymioty chwali rzeczniczka KGP. W przesłanym do redakcji Salon24.pl mailu pisze, że Białęcki „odbył studia podyplomowe w zakresie kontroli w administracji publicznej oraz w zakresie zarządzania jednostką organizacyjną w administracji publicznej. Jest także absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, gdzie odbył studia doktoranckie w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym. W 2018 r. uzyskał stopień doktora nauk społecznych w dyscyplinie nauki o bezpieczeństwie nadany Uchwałą Rady Wydziału Dowodzenia i Operacji Morskich Akademii Marynarki Wojennej”. Praca obroniona na wojskowej uczelni dotyczyła bezpieczeństwa Polski w ramach strefy Schengen. Nigdzie słowa o tym, by Białęcki był specjalistą od materiałów wybuchowych.

Co zatem robił w gabinecie Szymczyka? Wyceniał powstałe szkody? Nic z tych rzeczy. Rzeczniczka KGP tłumaczy nam, że Białęcki wszedł do zespołu, bo „posiada niezbędną wiedzę z zakresu czynności procesowych zdobytą nie tylko z racji pełnienia przez 8 lat stanowiska Naczelnika Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego, ale także zdobył doświadczenie m.in. realizując czynności w zdarzeniach mających postać gwałtownego wyzwolenia energii, zdobyte podczas dokumentowania zniszczeń wojennych, w związku z trwającym konfliktem w Ukrainie i prowadzonym w tej sprawie międzynarodowym śledztwem”.

Zapytaliśmy Białęckiego o to, w ilu śledztwach dotyczących użycia materiałów wybuchowych brał udział do 2022 roku. W odpowiedzi otrzymaliśmy obszernego maila. Białęcki pisze w nim, że brał udział w opracowaniu dokumentu o nazwie „Metodyka prowadzenia oględzin miejsc przestępstw o charakterze terrorystycznym”.

- Powyższa metodyka obejmuje również zdarzenia dot. eksplozji materiału lub urządzenia wybuchowego i została wdrożona do użytku służbowego w Policji – wyjaśnia policjant. Wspomina też, że dwukrotnie był w Ukrainie, gdzie gromadził dowody na przestępstwa wojenne Rosjan z wykorzystaniem skanerów 3D. - Kolejnym zdarzeniem nadzwyczajnym, w którym brałem udział z racji posiadanej wiedzy i doświadczenia to eksplozja pocisku, która miała miejsce w dniu 15 listopada 2022 r. we wsi Przewodów – pisze nam Białęcki.


Jednak policjanci, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że po wybuchu granatnika do gabinetu Szymczyka nie wpuszczono przypadkowych osób. - Wybrano najbardziej zaufanych – słyszymy od naszych rozmówców. Zwracają oni uwagę na awanse, które od 2020 roku otrzymał Białęcki. Pół roku po oględzinach awansuje w przyspieszonej procedurze z młodszego inspektora na inspektora. Policjant dostaje wyższy stopień po odsłużeniu zaledwie 2 lat i 8 miesięcy w stopniu młodszego inspektora. Również i ten stopień Białęcki dostał szybciej niż powinien. W listopadzie 2020 roku policjant został młodszym inspektorem po odsłużeniu zaledwie roku i dziewięciu miesięcy w stopniu podinspektora. Co ciekawe, awans ten odbył się w dość dziwnych okolicznościach. Białęcki dostał wyższy stopień, mimo że nie wnioskował o to jego bezpośredni przełożony. Mało tego, normalna ścieżka wymaga, by policjant służył w jednym stopniu 3 lata.  – Przedterminowe awansowanie wynikało z oceny przez przełożonych realizowanych zadań, wzorowego poziomu i jakości – tłumaczy nam Katarzyna Nowak.  O tym, że awans odbył się bez formalnego wniosku, rzecznik policji nie wspomina ani słowem.

Sam Białęcki odsyła nas do swoich przełożonych. Tak też zrobiliśmy. Kiedy Białęcki dostał stopień młodszego inspektora, jego bezpośrednim przełożonym był inspektor Grzegorz Napiórkowski, dziś Komendant Wojewódzki Policji w Kielcach, ale w 2020 roku dyrektor Biura Kryminalnego w KGP. Oto pytania, które mu zadaliśmy:

  • Czy awans na wyższy stopień podwładnego bez wniosku bezpośredniego przełożonego to częsta praktyka w policji?
  • Ile razy podczas Pana służby zdarzyło się, by Pana podwładny dostał awans na wyższy stopień bez Pana wniosku?
  • Czy awans bez wniosku bezpośredniego przełożonego jest zgodny z prawem i wewnętrzną procedurą policji?
  • 11.11.2020 roku podinspektor Michał Białęcki, który był Pana bezpośrednim podwładnym w KGP (był naczelnikiem Wydziału Dochodzeniowo - Śledczego wchodzącego w skład Biura Kryminalnego), otrzymał awans na młodszego inspektora bez Pana wniosku. Dlaczego nie składał Pan wniosku o awans?

Na żadne z powyższych pytań nie otrzymaliśmy odpowiedzi.  

Po wyborach kariera policjanta przyspieszyła. Na początku stycznia tego roku został p.o. dyrektora Biura Kryminalnego KGP.

Co nagrał monitoring w KGP

Na początku stycznia Marcin Kierwiński, nowy szef resortu spraw wewnętrznych i administracji, wysłał do KGP komisję, która miała ustalić nie tylko to, co wydarzyło się w gabinecie Szymczyka, ale też to, jakim cudem były Komendant Główny przewiózł przez granicę i wniósł do budynku granatniki. Ich liczba bowiem też jest sporna. Początkowo Szymczyk mówił o jednym granatniku, który był przerobiony na głośnik. Jednak na opublikowanych w grudniu przez posła Krzysztofa Brejzę zdjęciach widać było trzy granatniki. To, jak wnoszono granatniki do KGP, zarejestrowały kamery monitoringu znajdujące się przed budynkiem komendy, ale też na korytarzu, tuż przed wejściem do sekretariatu. Policja pytana o nagrania odmawia udzielenia informacji zasłaniając się trwającą kontrolą. Również mało rozmowna jest warszawska Prokuratura Regionalna. Śledczych zapytaliśmy o jakość zabezpieczonych nagrań oraz o to, czy monitoring zarejestrował osoby spoza KGP wchodzące przed odpaleniem granatnika do sekretariatu Komendanta Głównego. Prokuratura odmówiła udzielenia informacji, zasłaniając się dobrem prowadzonego śledztwa, w którym gen. Jarosław Szymczyk został uznany za osobę poszkodowaną.

Mariusz Kowalewski

Na zdjęciu siedziba Komendy Głównej Policji i gen. Jarosław Szymczyk, fot. PAP/Canva

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo