fot. Screenshot
fot. Screenshot

Mariusz Szczygieł przepytał Jerzego Stuhra. Aktor nie może zapomnieć feralnej kolizji

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 52
W pierwszym odcinku programu "Rozmowy (nie)wygodne" Mariusza Szczygła wystąpił Jerzy Stuhr. Aktor opowiadał m.in. o swojej chorobie, powrocie na scenę oraz wypadku, który spowodował pod wpływem alkoholu.

Sprawa kolizji z udziałem Jerzego Stuhra

Stuhr pytany o swoją największą porażkę, przyznał, że "jest to utrata prawa jazdy".

Chodzi o sprawę kolizji z udziałem Jerzego Stuhra, który miał potrącić w Krakowie motocyklistę, a następnie usiłować uciec z miejsca zdarzenia. Mężczyzna dokonał "obywatelskiego zatrzymania" sprawcy, a następnie powiadomił policję. Funkcjonariusze przeprowadzili badanie alkomatem, które wykazało 0,7 promila alkoholu we krwi zatrzymanego. Stuhr tłumaczył, że pił "wino do obiadu" trzy godziny przed tym, jak wsiadł za kółko. Twierdził też, że wcale nie potrącił motocyklisty, a jedynie "delikatnie go musnął". Jak podkreślił, miał wrażenie, że krzyczący obcy mężczyzna może go zaatakować.

Aktor został uznany winnym spowodowania wypadku. Stuhr otrzymał zakaz prowadzenia pojazdów przez trzy lata, grzywnę w wysokości 12 tys. zł oraz 6 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej. O ile na początku przepraszał za zajście, to potem Jerzy Stuhr mówił „czuje się niewinny, bo skończyło się na kolizji”.

- Tak naprawdę nic nie zrobiłem, więc wewnętrznie jestem kompletnie czysty. Oczywiście denerwują mnie pomówienia i stosunek prokuratury do mojej osoby, która proponowała coraz wyższe kary i chciała mnie zjeść – mówił w rozmowie z Plejadą.

Z kolei w wywiadzie z gazeta.pl aktor posunął się dalej. - Tak jak mówiłem, okazało się, że wszystko to była jakaś kompletna błahostka. Nikomu nic poważnego się nie stało. Sędzia uznał, że nie uciekłem z miejsca zdarzenia, a obrażenia tego pana wymagały zwolnienia lekarskiego krótszego niż siedem dni. Widać więc, że wszystko mogło zostać spreparowane, być może jako element nagonki na mnie – mówił Stuhr.


Aktor przyznał się co jest jego największą porażką

Do sprawy kolizji nawiązał też w rozmowie Mariusz Szczygieł. Kiedy aktor usłyszał pytanie, co uważa za swoją największą porażkę, odpowiedział, że jest to utrata prawa jazdy. - A jak sobie radzić z porażką? - dopytywał prowadzący.

- Zapomnieć. Przynajmniej u mnie tak było – odpowiedział aktor. - Obawiam się, że jeśli zapomnimy o porażce, nie będzie nas budowała, nie zmieni nas – protestował Mariusz Szczygieł. - Ale idę do przodu, ja jestem baran – ripostował Stuhr.

Na koniec prowadzący poprosił swojego gościa, aby "powtórzył takie edukacyjne zdanie": "Nie wolno prowadzić samochodu pod wpływem alkoholu". Aktor spełnił jego prośbę, dodając coś od siebie. Ale też dziwnie, bo we Włoszech można - dopowiedział 76-latek. - Ale jesteśmy w Europie Środkowej... - wtrącił Szczygieł. - Tak, tak... - brzmiała odpowiedź.

Jerzy Stuhr o chorobie nowotworowej

Sporą część wywiadu zajęła rozmowa o chorobie nowotworowej gwiazdora. Stuhr wyznał, że dowiedział się o raku krtani, gdy jego córka była w ciąży. Chciał przeżyć do momentu narodzin dziecka i to się udało.

Zdradził też, że gdy był w szpitalu obchód, ubierał się w marynarkę i zamieniał kapcie na buty. Zdarzało mu się też uciekać ze szpitala do pobliskiej kawiarni na koniaczek.

Aktor stwierdził, że „oswoił się z myślą o śmierci”. – Wiedziałem, że wszystko za chwilę może się skończyć. Z drugiej strony wierzyłem, że jeszcze jestem w stanie to przewalczyć – uzupełnił.


ja

Na zdjęciu Jerzy Stuhr w programie Mariusza Szczygła, fot. Screenshot/YouTube

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura