Studio TVN24.
Studio TVN24.

Jest plan dekoncentracji mediów, ruszy jesienią. Warzecha: PiS uderza w krytyków

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 224

PiS przygotowuje się do prezentacji kolejnego kontrowersyjnego projektu. Tym razem obóz rządzący zamierza doprowadzić do ograniczenia zagranicznego kapitału w mediach prywatnych. Jarosław Kaczyński spodziewa się ogromnych protestów.

- Jest ogromna ilość działań, w zasadzie we wszystkich dziedzinach życia i nie jestem tutaj w stanie ich w tej chwili omówić. Jeśli chodzi o duże reformy, to z całą pewnością stoi przed nami kwestia dekoncentracji mediów. Tu też będzie zapewne bardzo silny opór - zapowiadał prezes PiS pod koniec lipca w wywiadzie dla Telewizji Trwam. I słowa dotrzyma, bo posłowie współpracują z ministerstwem kultury nad ustawą o dekoncentracji mediów. Trafi ona pod obrady Sejmu już po wakacjach.

Według doniesień "Super Expressu", udział zagranicznych podmiotów w polskich mediach będzie wynosił maksymalnie 15 proc. Początkowo rząd zakładał, że wystarczy 25 proc. udziału, by ograniczyć wpływ obcego kapitału w prasie, radiu i telewizji. Jarosław Kaczyński zamierza jednak "przykręcić śrubę" prywatnym mediom. Do procentowego udziału dojdzie jeszcze zakaz posiadania jednocześnie telewizji i prasy lub radia i telewizji. Jeśli w rozwiązaniach krzyżowych ujęte zostaną portale, w największych kłopotach będzie Onet.

Projekt PiS uderzy również w TVN - amerykańska firma Scripps posiada 53 proc. udziału w największej telewizyjnej stacji komercyjnej w Polsce. Teraz Scripps zostanie przejęty przez Discovery Communications, a transakcja warta jest ok. 14 mld dolarów. Dekoncentracja dotknie również grupę Polska Press, która wchodzi w skład niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau. Polska Press wydaje m.in. największe dzienniki regionalne.

- Powiedzmy szczerze: cały plan dekoncentracji, wywołujących taki entuzjazm pisowców, to po prostu plan uderzenia w krytyczne wobec PiS media - uważa publicysta "Do Rzeczy", Łukasz Warzecha. - Wolę nie myśleć, co się stanie kiedyś po zmianie władzy i w czyje ręce trafia przejęte przez spółki skarbu państwa media - tłumaczył na Twitterze.

Na tym jednak nie koniec. Obóz rządzący na poważnie zastanawia się nad karaniem mediów za powielanie tzw. fake newsów, czyli niesprawdzonych plotek i manipulacji. Stosowny projekt ustawy przygotowuje poseł PiS, Dominik Tarczyński. Generalnie kara pieniężna dotykałaby media, które będą wprowadzać w błąd podczas kampanii wyborczej. Nie wiadomo jednak, kto będzie oceniał, czy do pomyłki w artykule lub materiale telewizyjnym doszło nieświadomie czy z premedytacją. Sam Tarczyński, co podnoszą krytycy pomysłu karania za fake newsy, posługiwał się zmanipulowanymi wpisami na Twitterze. Jak tłumaczył poseł, problem jest wtedy, gdy: "ktoś to robi w kampanii wyborczej, jest naczelnym dużego medium i brnie w kłamstwie".

Źródło: wirtualnemedia.pl

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.



Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura