Policja i służby specjalne na miejscu zdarzenia w Wiszni Małej, fot. PAP/Maciej Kulczyński
Policja i służby specjalne na miejscu zdarzenia w Wiszni Małej, fot. PAP/Maciej Kulczyński

Strzelanina przy bankomacie. Policjanci zbyt późno odpowiedzieli ogniem?

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

Policjanci podczas akcji w Wiszni Małej pod Wrocławiem nie od razu odpowiedzieli ogniem na strzały bandyty. "Gazeta Wrocławska" ujawnia, że przebieg wydarzeń różni się od oficjalnej wersji. Antyterroryści mieli najpierw użyć paralizatora, a dopiero potem pistoletu.

Jednego z policjantów rannych w strzelaninie odwiedził minister Mariusz Błaszczak we wrocławskim szpitalu. Drugi funkcjonariusz postrzelony w rękę przebywa w szpitalu w Poznaniu.

- Usłyszałem od policjantów, że są zdeterminowani do tego, żeby wrócić do służby. Podziękowałem obu policjantom za ich postawę. To jest niezwykle ważne. Oni zrobili, co trzeba. Ten bandyta był bezwzględny. Trzeba pamiętać o zagrożeniu, jakie stanowił dla zwykłych ludzi. Cała grupa realizacyjna zachowała się właściwie - mówił Błaszczak.

Ocenił, że postawa policjantów była wzorowa i funkcjonariusze zachowali się w pełni profesjonalnie i nie ma wątpliwości, że stanęli na wysokości zadania. - Miejmy taką świadomość, że ten bandyta był groźny. Ja zrobię wszystko, żeby Polska była bezpieczna, żeby policja stanowczo reagowała w sytuacji zagrożenia. Żeby policjanci byli przekonani i pewni, że powinni stanowczo reagować. Tylko wtedy osiągniemy bezpieczeństwo, osiągniemy poczucie bezpieczeństwa obywateli naszego kraju – powiedział szef MSWiA.

Pierwsze zarzuty dla uczestników włamania i strzelaniny w Wiszni Małej (wideo TVN24/x-news)


Według oficjalnej wersji wydarzeń w nocy z soboty na niedzielę w miejscowości Wisznia Mała (przy drodze nr 5 z Wrocławia do Trzebnicy) antyterroryści przygotowali zasadzkę na złodziei, którzy mieli zamiar okraść bankomat. 12 funkcjonariuszy otoczyło jednego z przestępców w pomieszczeniu, w którym znajdował się bankomat. Grupa uderzeniowa podchodziła do bankomatu osłonięta tarczą kuloodporną. Gdy bandyta zorientował się, że jest w pułapce zaczął strzelać z kałasznikowa. Doszło do wymiany ognia.

Podczas akcji jeden policjant został śmiertelnie postrzelony, a trzech odniosło obrażenia. Zginął także przestępca, który pierwszy zaczął strzelać do funkcjonariuszy z broni maszynowej. Dwóch innych mężczyzn zostało zatrzymanych. Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk, relacjonując przebieg akcji, podkreślał, że gdy bandyta zaczął strzelać, policja natychmiast odpowiedziała ogniem.

Tymczasem "Gazeta Wrocławska", powołując się na "wiarygodne źródło", przedstawiła nieco inną wersję wydarzeń. Cała akcja miała być wcześniej zaplanowana. Brały w niej udział trzy jednostki policji: dolnośląska, wielkopolska i pomorska. Byli tam również policjanci kryminalni.

Zobacz także: W Policji nadal bez dobrej zmiany

Zgodnie z planem akcji, jeden ze szturmowców miał paralizator elektryczny i pistolet w kaburze. On zareagował i strzelił w stronę bandyty. Prąd oszołomił go na chwilę. Przestępca przyklęknął. Wtedy policjant trzymający tarczę usunął się na bok. Na moment. Być może, żeby zrobić kolegom miejsce do strzału. Ale strzały nie padły. Tymczasem bandyta doszedł do siebie i posłał śmiertelną serię w stronę szturmowców. Wtedy jeden z policjantów odrzucił paralizator, wyciągnął pistolet i zastrzelił napastnika - podaje dziennik. Ale wtedy było już za późno i jeden z funkcjonariuszy dostał  śmiertelny postrzał, a inni zostali ranni.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy, szef Komendy Głównej Policji Jarosław Szymczyk mówił, że policjanci podejmujący działania nie mieli informacji o tym, że sprawcy posiadają broń palną; zakładali jednak, iż mogą mieć broń; a także - biorąc pod uwagę "doświadczenia z innych zdarzeń związane z włamaniami do bankomatów, gdzie stosowano m.in. materiały wybuchowe", dowodzący zdecydowali "o konieczności użycia pododdziału antyterrorystycznego, żeby zapewnić jak największe bezpieczeństwo przy zatrzymaniu tych osób.

Zobacz także: Paralizator - kiedy stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia?

Jak mówił, policjanci, którzy prowadzili akcję zatrzymania sprawców włamania do bankomatu nie widzieli potrzeby użycia snajperów. - W pododdziale antyterrorystycznym oczywiście dysponujemy funkcją snajperów, natomiast takiego założenia w tym wariancie działań nie było. Nie było snajpera przewidzianego do wykorzystania, tzw. strzelca specjalnego, ponieważ planujący te działania policjanci nie widzieli takiej potrzeby - powiedział Szymczyk. - Jeżeli pojawi się nawet domniemane przypuszczenie, że sprawcy mogą stanowić zagrożenie dla interweniujących policjantów, zawsze będziemy podejmować adekwatne środki do tego zagrożenia - podkreślił komendant główny policji.

Komendant dodał, że na chwilę obecną ze wstępnych materiałów, które udało się zgromadzić i ze wstępnego sprawozdania nie "definiujemy jakichś poważnych błędów w planowaniu i przygotowaniu tych działań". Na miejscu działał zespół kontrolny z Komendy Głównej Policji. - Dzisiaj w oparciu o opinie funkcjonariuszy i kierownictwa Biura Operacji Antyterrorystycznych przygotowywany jest raport - podał szef KGP. - Wszystko będzie w tej chwili badane w ramach prowadzonego postępowania przygotowawczego, które się toczy pod nadzorem prokuratury – zastrzegł.

źródło: PAP, gazetawroclawska.pl

ja

Zobacz także:

"Siadaj k..." czy "siadaj, Kulson" - awantura o słowa policjanta 11 listopada

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.







Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo