Elisabeth Revol w szpitalu, fot. Twitter
Elisabeth Revol w szpitalu, fot. Twitter

Revol: Można było uratować Mackiewicza. Pakistańczycy sabotowali akcję ratunkową

Redakcja Redakcja Alpinizm Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Elizabeth Revol wystąpiła po raz pierwszy od powrotu do kraju na konferencji prasowej. Według niej do śmierci Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat  przyczyniły się problemy z organizacją akcji ratowniczej w Pakistanie.

- Jest we mnie wiele złości. Można było uratować Tomka, gdyby to była prawdziwa akcja ratunkowa, podjęta na czas i zorganizowana - zaznaczyła Revol. Jak dodała, od momentu wysłania przez nią sygnału SOS rozpoczęła się walka z czasem, który jest bardzo cenny w Himalajach, zwłaszcza zimą.

Zobacz wideo z konferencji (Associated Press/x-news)


37-letnia Francuzka opisywała, jak 25 stycznia o godz. 23.10 czasu pakistańskiego zaalarmowała przyjaciela i koordynatora akcji ze strony francuskiej Ludovica Giambiasiego, swojego męża Jeana-Christophe'a i żonę Mackiewicza Annę. Wymienić miała z nimi setki wiadomości (z których część nie dotarła do odbiorców) dopóki działał jej nadajnik GPS. Była informowana tylko o najważniejszych sprawach, dostawała instrukcje odnośnie postępowania przy uwzględnieniu jej stanu oraz o akcji ratunkowej.

Raport z akcji ratunkowej po Elizabeth Revol i Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat

Obecny na konferencji Giambiasi zwrócił uwagę na przeszkody i problemy, które pojawiły się przy organizowaniu akcji ratunkowej. Narzekał na "godne pożałowania kłamstwa Pakistańczyków dotyczące dyspozycyjności, rezerwacji i możliwości technicznych helikopterów", które - jak zapewniano - najpierw miały wylecieć na poszukiwania Mackiewicza na wysokość ponad 7000 m, a później po znajdującą się niżej Revol. Wspomniał też, że władze pakistańskie podniosły cenę za lot z początkowych 15 do 40 tys. dolarów. Dodał, że następnie wysunięto żądanie, by "pieniądze położyć na stole". Jak wiemy, udało się ją dzięki zbiórkom kwotę zebrać błyskawicznie. Ambasada Polski dała 30 tys.

Według informacji wydawcy tygodnika "Wprost", Michała Lisieckiego, w czwartek rozpoczęła się druga akcja ratunkowa na Nanga Parbat.

https://twitter.com/LisieckiMichal/status/961541705991376897

Pomysł pojawił się w dniu, kiedy ogłoszono, że ratownicy nie pójdą po Mackiewicza: Ruszy druga akcja ratunkowa na Nanga Parbat - po Tomasza Mackiewicza?

Revol jest poddawana intensywnej opiece w szpitalu w miejscowości Sallanches, gdzie znajduje się specjalistyczna klinika. Tamtejsi lekarze starają się uniknąć konieczności amputacji, zwłaszcza jej lewej stopy, która najbardziej ucierpiała na skutek odmrożeń.

Wkrótce po powrocie do Francji udzieliła wywiadu agencji AFP, w którym opowiedziała co wydarzyło się przed i po zdobyciu przez nią oraz Tomasza Mackiewicza szczytu Nanga Parbat (8126 m).

Jak przypomniała, była to już jej czwarta, Mackiewicza - siódma, a ich wspólna trzecia próba zimowego wejścia na "zabójczą górę". Spotkali się 20 stycznia, a kilka dni później dotarli na wysokość ponad 7000 m. - Byliśmy wtedy w dobrej kondycji - zaznaczyła.

U stóp Nanga Parbat znaleźli się o godz. 17.15. Mimo wahań nie potrafili opanować ogromnej chęci, by zdobyć szczyt jeszcze tego samego dnia i zdecydowali się kontynuować podejście. Idąc spod kopuły szczytowej, po 45 minutach byli już na nim - relacjonowała. Wtedy zaczęły się problemy. - Tomek powiedział mi: „nic nie widzę”. Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół - wyznała Revol agencji AFP.

Mackiewicz trzymał się jej ramienia i w tej sposób rozpoczęli - jak podkreśliła - "bardzo długie schodzenie na terenie więcej niż trudnym, do tego w warunkach nocnych". - W pewnym momencie nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy – relacjonowała.

Zatrzymali się na dnie zagłębienia, w którym próbowali znaleźć osłonę od morderczego wiatru. Mackiewicz nie miał już sił, by wydostać się z tej szczeliny i zejść do obozu. O świcie sytuacja stała się tragiczna. - Krew nie przestawała wyciekać z jego ust. Symptomy ogólnej opuchlizny, będącej ostatnią fazę choroby wysokościowej, hipoksji hipobarycznej, która jest konsekwencją przebywania na dużej wysokości i niedotlenienia, wskazywały, że szanse na przeżycie Tomasza są niewielkie - wspomniała.

Przeczytaj: Lekarz Revol: przyczyną zgonu Mackiewicza był wysokościowy obrzęk płuc

- Zawiadomiłam kogo tylko mogłam, że Tomek nie ma sił zejść samodzielnie niżej - dodała. Mówiła, że nastąpiła wymiana wiadomości, by sprowadzić pomoc. - Niektóre z nich nigdy nie dotarły, co jeszcze bardziej komplikowało sprawy – wspominała Elizabeth. Revol była w kontakcie z władzami Pakistanu.

- Powiedziano mi: „jeśli zejdziesz do 6000 m, będzie można zgarnąć ciebie, a Tomka z wysokości 7200 m przy użyciu śmigłowca”. Tak to było. Zaznaczyła, że to nie była jej decyzja, tylko narzucono jej z góry takie rozwiązanie.
W skróconej wersji wywiadu, którą opublikowała AFP, zabrakło jednak dalszej części jej wypowiedzi, a ściślej mówiąc słów: “To zostało narzucone przez pakistański rząd. Powiedziano: możemy zabrać Tomka z wysokości 7200, ale ty musisz zejść w dół". Revol w nie do końca jasny sposób mówiła, że decyzja ta podjęta została “z powodu helikopterów" – ujawnił korespondent radia RMF FM. O podobnym problemie mówił właśnie Giambiasi podczas konferencji prasowej

Mackiewiczowi miała tylko powiedzieć: "Słuchaj, helikoptery przybędą tu późnym popołudniem, a ja muszę zejść; one tu dotrą, by Ciebie zebrać". Z jej słów wynika, że wysłała jeszcze dokładną lokalizację Tomka z użyciem GPS, a następnie postarała się go "opatulić, jak tylko mogła". - Schodziłam z myślą, że wszystko się dobrze skończy. Niczego nie zabrałam - ani śpiwora, ani namiotu. Niczego. Śmigłowce miały dotrzeć po południu - wyznała. Ale śmigłowce nie przybyły.

Zobacz także: Pytania po przerwanej akcji ratunkowej na Nanga Parbat

Kolejną noc spędziła w skalnej szczelinie, podobnie jak Mackiewicz, na dodatek bez żadnego wyposażenia. - Kryłam się w tej jamie i cała się trzęsłam z zimna, ale moja sytuacja nie była beznadziejna. Bardziej obawiałam się o Tomka, który był o wiele bardziej osłabiony niż ja - powiedziała.

Revol zdradziła AFP, że po raz pierwszy w życiu miała halucynacje, których do tej pory udawało się jej w górach uniknąć. Wydawało się jej, że ktoś jej przyniósł ciepłą herbatę, a "w ramach podziękowania miała mu oddać swoje buty". Ocknęła się w samej skarpetce i to przyczyniło się do odmrożenia lewej stopy.

Postanowiła pozostać na wysokości 6800 m, by nie tracić sił i chronić resztki ciepła. - Słyszałam z daleka lot śmigłowca poniżej lodowca, ale był zbyt daleko, a poza tym zaczął wiać silny wiatr - wspominała. Gdy dotarła do niej wiadomość, że helikopter nie przybędzie wcześniej niż nazajutrz i że będzie musiała spędzić trzecią noc pod gołym niebem, postanowiła rozpocząć schodzenie. - To stało się kwestią przeżycia - powiedziała.

AFP podkreśliła, że wiadomość o tym, że Denis Urubko i Adam Bielecki wyruszyli z akcją ratunkową, nigdy do Revol nie dotarła.

Przeczytaj: Dramatyczna decyzja ratowników na Nanga Parbat: Wracają, Tomek został w górach

Swoje zejście opisała jako "ostrożne, spokojne", mimo kompletnie przemoczonych rękawic i przenikliwego zimna. Najgorszy był ból przy korzystaniu z poręczówek. Około godz. 3 nad ranem dotarła do obozu 2: - W ciemności zobaczyłam przed sobą dwie postacie. Zaczęłam krzyczeć i powiedziałam do siebie: jest dobrze. […] To było wielkie przeżycie - wyznała.

Zapytana, czy powróci w góry odpowiedziała, że tak. - Bo jest to mi potrzebne do życia - podsumowała. „Niezwykła przygoda, która zamieniła się w dramat" - tak określiła wydarzenia na Nanga Parbat.

Do Francuzki, znajdującej się na wysokości 6000-6100 m, 10 dni temu, w nocy z soboty na niedzielę czasu miejscowego dotarli Bielecki i Urubko. W akcji ratunkowej brali też udział dwaj inni uczestnicy wyprawy na K2 - Jarosław Botor i Piotr Tomala. Całością koordynował lekarz Robert Szymczak.

Elisabeth Revol w niedzielę została przewieziona do szpitala w Islamabadzie, we wtorek w nocy wróciła do Francji. Obecnie przebywa w klinice w Sallanches w Alpach francuskich. O tym, czy konieczna będzie amputacja, zdecydują lekarze po wynikach naczyniowego rezonansu magnetycznego.

Lekarz o akcji ratunkowej na Nanga Parbat: Tylko Revol była do uratowania

Przed opuszczeniem szpitala w Islamabadzie, Elisabeth Revol podziękowała za akcję ratunkową polskim himalaistom, pakistańskiej armii oraz lokalnym władzom i organizacjom alpinistów. Tutaj doszło do pewnego zgrzytu, ponieważ francuskojęzyczne media zamieściły wyłącznie podziękowania dla pakistańskiej armii oraz lokalnych władz. Tymczasem komunikat opublikowany przez rzecznika Pakistańskiego Klubu Alpejskiego Karrara Haidri, w którym cytuje Revol brzmiał: “Do widzenia Pakistanie. Wrócę się tu wspinać się, ale nie na Nanga Parbat. Dziękuję wszystkim, w tym polskim ratownikom, armii pakistańskiej, Pakistańskiemu Klubowi Alpejskiemu, lokalnym władzom i Alemu Saltoro za zaangażowanie w akcję ratowniczą”.

Dr Robert Szymczak, koordynujący akcję ratowniczą z polskiej strony uważa w rozmowie ze sport.pl, że w Pakistanie nie ma wspinaczy, którzy mogliby coś takiego zrobić jak Urubko i Bielecki. Ci którzy są, biorą udział w wyprawach na Evereście. - Gdyby nie nasi chłopcy, Revol zostałaby na górze - powiedział.

Mało kto wie, że to właśnie dzięki lekarzowi polskiej ekipy Revol po akcji ratunkowej dostała w porę odpowiedni środek, który pozwala ograniczać skutki odmrożeń. To on zdecydował, że w apteczce zespołu Zimowej Narodowej Wyprawy na K2 znajdowała się prostaglandyna, która pomaga przeciwdziałać zakrzepom w komórkach. W szpitalu w Islamabadzie, do którego trafiła himalaistka takiego leku nie było.

Leczenie Francuzki polega na jednej perfuzji dziennie [przepływ płynu ustrojowego przez tkankę], przez kilka dni. W zależności od efektów będzie wiadomo, co da się uratować. Jest też leczona za pomocą komory hiperbarycznej.
Revol deklarowała w rozmowie z AFP, że w najbliższym czasie zamierza „pozbierać się tak szybko, jak to możliwe” i “pojechać zobaczyć dzieci Tomka”.

Jak informuje Pakistan Mountain News, władze Gilgit Baltistan mają powołać komisję, która będzie badać przyczyny wydarzeń na Nanga Parbat oraz wypracować zalecenia, mające sprawić, że takie incydenty nie będą miały miejsca w przyszłości. Stało się to w odpowiedzi na liczne komentarze, że za późniejszy wylot śmigłowców odpowiadają władze pakistańskie.

Źródło: PAP, wspinanie.pl. sport.pl, sportowefakty.wp.pl, eurosport.interia.pl, rmf24.pl

ja


Zobacz kalendarium zdarzeń na Nanga Parbat:


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport