Gerald Birgfellner zmierza na przesłuchanie do warszawskiej prokuratury, fot. PAP/Radek Pietruszka
Gerald Birgfellner zmierza na przesłuchanie do warszawskiej prokuratury, fot. PAP/Radek Pietruszka

Taśmy Kaczyńskiego - "GW" publikuje kwit na Srebrną. Prezes PiS: Nic nie wiem o umowie

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 355

"Gazeta Wyborcza" opublikowała skan pełnomocnictwa, którego spółka Srebrna udzieliła Gerardowi Birgfellnerowi do prowadzenia w jej imieniu projektu dwu wież w Warszawie. Jarosław Kaczyński zapewnia, że nie wie nic o umowie zawartej z austriackim biznesmenem.

Data wystawienia pełnomocnictwa to 6 czerwca 2017 roku. Podpisali je członkowie zarządu spółki Srebrna: prezes Małgorzata Kujda, Janina Goss i Jacek Cieślikowski.

Dowód na pełnomocnictwo Birgfellnera

Dziennik napisał, że pełnomocnictwo, które upoważnia Birgfellnera do prowadzenia prac, ma charakter "zobowiązującej umowy", choć nie jest w nim określona kwota honorarium. "To przeczy związanemu z taśmami Kaczyńskiego przekazowi obozu władzy, że prezes PiS chętnie zapłaci Austriakowi, ale nie ma umowy, faktur, rachunków" - czytamy.

Według "GW" publikowane pełnomocnictwo upoważnia Birgfellnera, m.in. do reprezentowania spółki Srebrna "przy umowach najmu lub dzierżawy nieruchomości" oraz "podpisywania wszelkich umów związanych z realizacją inwestycji", a także rozbiórki starego biurowca. "Wprawdzie przez lata był on wpisany do rejestru zabytków, ale Srebrna w 2015 roku wystarała się o zmianę statusu" - pisze "GW".

Przed dwoma tygodniami "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 roku m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego złożone pod koniec stycznia przez adwokata Birgfellnera, Jacka Duboisa, dotyczy braku zapłaty za złożone biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do inwestycji.

W zeszłym tygodniu "Gazeta Wyborcza" ujawniła fakturę z czerwca 2018 roku, którą wystawiła spółka Nuneaton, powołana przez spółkę Srebrna specjalnie do budowy bliźniaczych wieżowców w centrum Warszawy. Jak podała "GW", w sumie z podatkiem VAT austriacki biznesmen Gerald Birgfellner, który kierował Nuneatonem, chce od Srebrnej 1 mln 580 tys. Dziennik podkreśla, że jest to jedna z czterech faktur, którą miał wystawić Birgfellner. Według "GW", to właśnie brakiem faktur prezes PiS Jarosław Kaczyński miał uzasadniać odmowę wypłaty należnych Austriakowi pieniędzy. Gazeta dodała, że oryginały wszystkich faktur ma prokuratura.

Według Duboisa, Birgfellner "został świadomie poproszony o wystawienie takich dokumentów, które uniemożliwiały mu wyegzekwowanie należnych mu pieniędzy". Dubois zwrócił uwagę, że to Jarosław Kaczyński poprosił o wykonanie zlecenia, zaakceptował cenę, uczestniczył w wielu spotkaniach, dokonywał odbioru i na bieżąco wydawał wszystkie polecenia związane z realizacją inwestycji.

Dubois podkreślał, że złożone w prokuraturze zawiadomienie zostało oparte na licznych dokumentach potwierdzających fakt wykonywania przez Birgfellnera, przez ponad rok, zlecenia dotyczącego budowy wieżowców.

Kaczyński: Srebrna nie jest zapleczem gospodarczym PiS

W wywiadzie dla PAP Jarosław Kaczyński przyznał, że fakt, iż został nagrany, to dla niego "przykre zaskoczenie". -  Wprawdzie miałem rosnące wątpliwości wobec pana Birgfellnera, ale - mimo wszystko - takiej rzeczy się nie spodziewałem. Według mnie to nawet nie był "kapiszon"; jak już, to przemokły - taki, który nie odpala.

- Ten pan żądał pieniędzy za prace, które były nieudokumentowane w żaden sposób. Jego żądanie można streścić do tego, że miałbym zmusić radę nadzorczą i zarząd spółki Srebrna, żeby wbrew prawu, wbrew ustawie o rachunkowości wypłaciły mu pieniądze, czego nie chciałem, ani nie mogłem zrobić. Żadne z tych ciał nie uległoby podobnym żądaniom - mówił Kaczyński.

Prezes PiS zapewnił, że nie ma między PiS a spółką Srebrna, w której jest majątek fundacji [Instytutu Lecha Kaczyńskiego], żadnych przepływów finansowych. - Nic, co robi nasza partia, nie jest finansowane przez Srebrną. Między spółką, partią, a fundacją nie ma związków prawnych, instytucjonalnych. Jest związek personalny, polegający na tym, że jestem szefem partii i jednocześnie przewodniczącym rady fundacji. Tego żadna ustawa, ani też żadne zasady moralne nie zabraniają - podkreślił.

- W kulturze, w której zostałem wychowany, to, że ktoś nie korzysta nawet z dużego majątku, na który ma wpływ, jest rzeczą normalną. Rozumiem, że moi przeciwnicy są z innej kultury i to przekracza ich wyobraźnię. Współczuję im - dodał Kaczyński.

Prezes PiS w wywiadzie zapewnia, że żadnej decyzji nie mógł podjęć sam. - Jeżeli chodzi o załatwianie spraw ze Srebrną mogłem jedynie stwierdzić, że przedsięwzięcie jest dla spółki pożyteczne, bądź nie, ale nie mogę jej wydawać poleceń, szczególnie niezgodnych z prawem.

- Nie mogę wydać polecenia wyprowadzenia pieniędzy ze spółki. Zapłacenie za nierozliczone działania, nawet gdyby miały miejsce, a dzisiaj mam co do tego wątpliwości, to właśnie wyprowadzenie pieniędzy ze spółki, czyli ewidentne przestępstwo. To jest oczywiste, że takich poleceń dać nie mogłem. Nie wiem, czy ten pan to nagrał, ale wielokrotnie mu mówiłem, że nie mogę podejmować decyzji tego typu, że to nie wchodzi w grę, że wszystko musi być zgodne z prawem - tłumaczył.

Prezes PiS: Nic nie wiem o umowie z Birgfellnerem

Kaczyński wyjaśnia także, skąd wzięły się dwie spółki Nuneaton. - Jedna spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, miała być do tego, żeby budować inwestycję, do niej miała być wniesiona działka. Miałem upoważnienie od zgromadzenia wspólników, żeby tę transakcję przeprowadzić na mój podpis. Natomiast, jeżeli chodzi o działania tego pana, nie jestem wstanie ocenić, na ile rzeczy, o których mówił, że zrobił, rzeczywiście zrobił. Wyjątkiem są rozmowy z bankiem o kredycie i sprowadzenie architekta z Wiednia, który wykonał coś, co można by określić jako” ogólną ideę budynku”. I o tym powiedziałbym w sądzie, gdyby wytoczono proces o należności. Resztę mógłbym ocenić tylko na podstawie faktur razem z dokumentami poświadczającymi wykonanie prac. Zresztą faktur za pracę architekta, a także pana Birgfellnera też nie było. Mogę ocenić tylko to, co zostało przedstawione na fakturach, które były rozliczone.

PAP zapytał Kaczyńskiego o pisemne umowy były zawarte z Birgfellnerem. - Nic nie wiem o umowie, chociaż wielokrotnie proszono tego pana, żeby takową zawarł. Przedstawił tylko jedną rozliczoną fakturę z Baker McKenzie na 101 tys. Euro – rozbitą na konkretne, wykonane działania. Za tę fakturę, pod warunkiem jej refakturowania na Srebrną, spółka mogła zapłacić. I to zaproponowałem. Było kilka rachunków, które na siłę można było uznać, razem na niewielką sumę. Reszta to były rzeczy na zasadzie "mnie się należy i tyle". Nie można było tego zapłacić. Ogólna suma to 2,5 mln zł. Zaproponowałem temu panu, że jeżeli ma przeświadczenie, że mu się coś należy, to niech pójdzie do sądu - mówił Kaczyński.

Prezes PiS potwierdza, że były problemy z kredytowaniem inwestycji. - Byłem przekonany, że jest wynegocjowany z tym panem kredyt na inwestycję, ale jak sprawa wybuchła dowiedziałem się, że był w istocie wynegocjowany kredyt na 4,5 mln euro, na prace wstępne i ten kredyt był zabezpieczony inaczej, niż władze spółki to zleciły. Zakładaliśmy, że można zabezpieczać kredyt wyłącznie działką Srebrnej. Tymczasem przygotowana została propozycja zabezpieczenia i na działce i na rachunkach i na wierzytelnościach spółki - wyjaśniał.

Dodał, że Birgfellner wcześniej domagał się pożyczki od Srebrnej dla firmy Nuneaton. Kiedy jej nie dostał, wtedy zaczął domagać się opłaty.  - Wyraźnie powiedziałem, że inicjatywa nie ma szans, że trzeba ją zamknąć. Prośbę o pożyczkę tych milionów złotych, żeby ten pan mógł dalej funkcjonować, zrozumiałem jako pożyczkę na życie jego i jego żony. Spółka nie była tym zainteresowana. Kiedy okazało się, że nie dojdzie do pożyczki, wtedy, po pewnej przerwie, wybuchła afera - mówił. - Nikt nie został tutaj oszukany, a jeżeli kogokolwiek próbowano oszukać, ewentualnym oszukiwanym nie był ten pan - podkreślił Kaczyński.

Komentując tę publikację w radiowej "Trójce" wicemarszałek Senatu Adam Bielan zauważył, że po pierwsze: "pełnomocnictwo to nie umowa". - Po drugie: mamy tutaj do czynienia z normalnym sporem pomiędzy dwoma spółkami: spółką reprezentowaną przez tego pana z Austrii, spółką Srebrna - i ten spór powinien być rozstrzygnięty w sądzie gospodarczym - powiedział Bielan.

Jak mówił "gdyby intencje przedstawicieli pełnomocników" austriackiego przedsiębiorcy "były czyste, nie byłoby tutaj żadnego politycznego drugiego dna, to sprawę by rozpatrywał w tej chwili sąd gospodarczy". - Jak zresztą proponował w zeszłym roku Jarosław Kaczyński na nagraniu ujawnionym - dodał Bielan.

źródło: PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Zobacz galerię zdjęć:

Tak wygląda część dokumentu przedstawionego przez "Gazetę Wyborczą"
Tak wygląda część dokumentu przedstawionego przez "Gazetę Wyborczą"

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka