Ambasador RP w Izraelu, Marek Magierowski (z prawej), obok redaktor naczelny "Jerusalem Post", Jakov Katz. Fot. Twitter/Marek Magierowski
Ambasador RP w Izraelu, Marek Magierowski (z prawej), obok redaktor naczelny "Jerusalem Post", Jakov Katz. Fot. Twitter/Marek Magierowski

Magierowski w "Jerusalem Post": Mówicie do zmarłych, a zmarłym należy się szacunek

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 90

Ambasador RP w Izraelu napisał poruszającą polemikę w "Jerusalem Post" z tezami Israela Katza ws. polskiego antysemityzmu. Marek Magierowski przytacza historie swoich babć i pyta, co one by czuły, gdyby wysłuchały oskarżeń o współsprawstwo Polaków w Holokauście.

Babcia byłego dziennikarza od strony ojca, Maria, została przesiedlona z Kresów Wschodnich na tereny Ziem Odzyskanych. Henryka - babcia od strony matki Marka Magierowskiego - miała zaledwie 13 lat, gdy podczas wojny straciła rodziców. Irena, babcia żony Marka Magierowskiego, straciła męża - żołnierza Armii Krajowej - w 1944 roku i do dzisiaj nie wie, gdzie leżą jego szczątki. Z kolei mąż Heleny, drugiej babci żony ambasadora, został skierowany do robót przymusowych w Rzeszy.

O tych historiach wspomniał na łamach "Jerusalem Post" Marek Magierowski. Artykuł o historii najbliższej rodziny dyplomaty ukazał się w poniedziałek wieczorem.


- Historie moich babć są tragiczne, ale bynajmniej nie są wyjątkowe, a tym bardziej spektakularne. (...) I jeśli ktoś sugeruje, że te odważne kobiety były częściowo "odpowiedzialne" czy "współwinne", "winne" tego, co wydarzyło się podczas Holokaustu w okupowanej Polsce, że Polacy powinni wreszcie odpokutować za swoje grzechy, "tak jak dawno uczynili to Niemcy czy Austriacy", że powinniśmy odczuwać wieczną skruchę za "wrodzoną nienawiść, którą w sobie nosimy", to takiej osobie mogę powiedzieć tylko: "Mówisz do zmarłych. A zmarli zasługują na szacunek" - pisze Magierowski w kontekście wypowiedzi ważnych izraelskich polityków i dziennikarzy.

Ambasador RP podkreśla, że nie czuł gniewu, gdy Israel Katz oskarżył Polaków o "antysemityzm, wyssany z mlekiem matki". - Gdy usłyszałem niesławną wypowiedź o "polskim mleku", nie wpadłem w gniew, nie byłem nawet zdenerwowany. Byłem smutny. Miałem gorzkie poczucie, że wszystkie moje wysiłki na rzecz pojednania i lepszego zrozumienia między naszymi narodami w trzy sekundy zostały zmarnowane. Odkąd siedem miesięcy temu przybyłem do Izraela, wielokrotnie mówiłem i pisałem o naszej wspólnej historii, nie ukrywając niejasnych rozdziałów czy jakichkolwiek zbrodni popełnionych przez moich rodaków na Żydach. I nigdy nie oczekiwałem wybaczenia. Oczekiwałem szczerej, ale sprawiedliwej debaty. Ta debata jeszcze się nie rozpoczęła - zauważył Magierowski.

Autor tekstu w "Jerusalem Post" przypomniał o wypowiedzi kanclerza Konrada Adenauera z 1951 roku, w której mówił wprost o Niemcach, wspierających Żydów w czasie II wojny światowej. Większość rodaków - twierdził Adenauer - z odrazą oceniała Zagładę. - Co by się stało, gdybym w tych zdaniach zastąpił słowo "niemiecki" słowem 'polski' ? (...) Akapit ten staje się wówczas uderzająco podobny do fragmentu wspólnej deklaracji premierów Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu, podpisanej w czerwcu 2018 roku. Zastanawiam się, dlaczego rozgrzeszenie "niemieckiego narodu" jest akceptowalne, podczas gdy po jakiejkolwiek wzmiance o "Polakach ratujących Żydów" podnosi się larum - zaznaczył Magierowski.


- Moje babcie nigdy nie były mściwe. Nigdy nie domagały się przeprosin czy odszkodowania za to, co Niemcy zrobili im i ich rodzinom. Umarły w pokoju - zakończył swoją polemikę ambasador RP w Izraelu.

Źródło: "Jerusalem Post", PAP

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka