Kamil Durczok nie trafi do tymczasowego aresztu. Wraca do domu. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Kamil Durczok nie trafi do tymczasowego aresztu. Wraca do domu. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Durczok nie zostanie tymczasowo aresztowany. "Przepraszam za karygodne zachowanie"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 361

- Chciałbym wszystkich przeprosić, którzy mi ufali. To są dla mnie bardzo trudne dni - oświadczył Kamil Durczok po decyzji sądu, który nie przychylił się do wniosku o tymczasowe aresztowanie celebryty. Dziennikarzowi grozi więzienie za spowodowanie groźnej kolizji pod wpływem alkoholu.

Sąd w Piotrkowie Trybunalskim postanowił nakazać wypłatę poręczenia majątkowego w wysokości 15 tysięcy złotych, ustanowił dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju dla Kamila Durczoka. Tym samym prezenter nie zostanie tymczasowo aresztowany po groźnym incydencie na trasie A1. Durczok prowadził samochód, będąc pod wpływem alkoholu - miał 2,6 promila w wydychanym powietrzu. Najechał na przydrożny pachołek, który mógł - pod wpływem siły uderzenia - stworzyć bezpośrednie zagrożenie dla kierującego samochodem z naprzeciwka.

- Oskarżony Kamil Durczok przyznał się do kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości - potwierdził w rozmowach z "Pudelkiem" i TVP INFO prokurator Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. Sprawca groźnej kolizji nie potwierdził jednak zarzutu doprowadzenia do bezpośredniego niebezpieczeństwa w postaci katastrofy w ruchu lądowym.


Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich tych, którzy we mnie wierzyli i mi ufali.


Po wyjściu z sali sądowej Durczok wygłosił krótkie oświadczenie dla mediów. Zgodził się na publikację pełnego wizerunku. - Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich tych, którzy we mnie wierzyli i mi ufali. Ani przez moment nie zaprzeczałem podawanym w mediach faktom - zaznaczył skruszony dziennikarz.

Sąd w Piotrkowie Trybunalskim zdecydował o tym, że Kamil Durczok zapłaci karę i nie będzie mógł opuszczać kraju.
Załamany Kamil Durczok jest świadomy konsekwencji za pijacki rajd na autostradzie. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski.


- Mam pełną świadomość tego, że to, co się wydarzyło, jest karygodne. Pozostaje mi przeprosić moich widzów, czytelników, internautów, ale przede wszystkim: chciałbym przeprosić moich najbliższych. Oni zupełnie nie zasłużyli na to, co się stało, zostali narażeni na infamię i cierpienia - przyznał Durczok.


- Kwalifikacja prawna nie znajduje podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym i obawiamy się, że może to zostać wykorzystane do ataku na człowieka, który dotąd krytykował władzę - tłumaczył mecenas Łukasz Isenko, który reprezentuje Durczoka. Prawnik kwestionował zasadność tymczasowego aresztowania, które jest bardzo często stosowane w przypadkach kolizji i wypadków drogowych z udziałem pijanych kierowców.

- Satysfakcję obrony budzi to, że sąd w stu procentach potwierdził to stanowisko, uznając w ustnych motywach swojego rozstrzygnięcia, że nie ma najmniejszych dowodów na zasadność stawiania tego poważniejszego zarzutu. A co do prowadzenia samochodu po wpływem alkoholu: od początku nie było między nami a prokuraturą sporu, bo to jest fakt bezdyskusyjny - oświadczył po rozprawie sądu Isenko.

Kamil Durczok usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości. Grozi za to kara od 9 miesięcy do 12 lat więzienia. Drugi zarzut odnosi się do kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Kodeks karny przewiduje za wspomniane przestępstwo do dwóch lat pozbawienia wolności.

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura