alamira alamira
2565
BLOG

Kawa i banany czyli z dziejów polskiej głupoty

alamira alamira Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

Przez całe lata dziewięćdziesiąte piliśmy prawie wyłącznie niemiecką kawę, gdzieniegdzie pojawiała się włoska. Podobnie było z bananami, choć zaznaczano kraj producenta - głównie kraje z Ameryki Południowej - to jednak dystrybuowane były u nas przez firmy z Beneluksu i Niemiec.

Dlaczego towary te docierały do nas głównie z krajów Europy Zachodniej a nie kupowaliśmy ich u źródeł? Dlaczego dziś się to powoli zmienia ale nadal nie jest tak jak powinno być? A jak powinno być, zapytacie? Ano tak że Polska powinna zaopatrywać w te produkty kraje ościenne (mniej więcej liczba tych krajów pokrywa się z tymi zaliczanymi do krajów Trójmorza plus Ukraina i Białoruś). Krótka analiza pokaże także słabości państwa polskiego nieprzezwyciężone do dnia dzisiejszego.

Weźmy się za banany, z kawą jest podobnie, ale trochę mniej wyraziście. Nawiązanie kontaktów z producentami nie następuje z dnia na dzień, ale po 89 roku było sporo czasu. Potem transport morski. Potem dojrzewalnia i transport lądowy do końcowego odbiorcy. Jak widzicie bez kapitału obrotowego - na zakup towarów i fracht - oraz inwestycyjnego - na wybudowanie dojrzewalni i ewentualnie zakup własnych środków transportu lądowego daleko się nie posuniemy, dobry kontakt z producentem nie wystarczy. Banan jest takim produktem, który występuje już w każdym markecie. O jego dostępności dla konsumenta decyduje wyłącznie cena (pomijam w mojej analizie na tym etapie wpływ narodowego kapitału na sieci handlowe, który to wpływ zaburza to oczywiste stwierdzenie, że to wyłącznie cena przy tej samej jakości produktu decyduje o dostępności dla końcowych konsumentów)

Transport drogą morską jest znacznie tańszy niż drogą lądową. Szczególnie w porównaniu do transportu samochodowego. Mając do czynienia z produktem niezbyt wrażliwym na czas transportu (banany zrywane są jako niedojrzałe i takie mogą śmiało przez dwa miesiące płynąć w odpowiednich warunkach, podobnie zresztą jak zielona kawa). Jeśli weźmiemy mapę Europy i wykreślimy cyrklem punkty od portów morskich to będziemy mieli obraz idealnego rynku dla banana. W cenie jednego kilograma banana im wyższy udział frachtu morskiego kosztem samochodowego tym niższe koszty produkcji i większa konkurencyjność. Na takiej mapie Europy zobaczymy, że z dużych portów bałtyckich  powinny być zaopatrywane kraje na południu od tych portów.

W rzeczywistości jest odwrotnie, z portów belgijskich, holenderskich i niemieckich - po pobycie w dojrzewalni, albo w palarni kawy - banany i kawa wędrują sobie znakomitymi autostradami do krajów Europy Środkowo - Wschodniej. A z wyliczeń wynika że na idealnym rynku w Pradze powinny być dostępne wyłącznie banany ze Szczecina, a w Bratysławie czy Wiedniu z Gdańska. Idealny rynek oznacza także, że polskie podmioty mają taki sam dostęp do kapitału i sieci dystrybucyjnych jak konkurencja, co w handlu międzynarodowym oznacza przede wszystkim istnienie rodzimych banków i co najmniej "niewrogich" sieci dystrybucyjnych.


Zapach kawy kojarzy mi się z paryską "Kulturą". W stanie wojennym mój paryski kolega wysyłał mi miniaturowe wydania "Kultury" w paczce kawy. Na początku dziwiło mnie, że Giedroyc tyle miejsca poświęca temu co się dzieje w sowieckich republikach: na Litwie, Łotwie, Białorusi i Ukrainie. Potem zrozumiałem to co dzięki Giedroycowi przebiło się do całej naszej elity. Zrozumiałem, że nasza bliska więź z tymi obszarami jest podstawą naszego bezpieczeństwa w wolnej Polsce. Nawet komunista Kwaśniewsi i Miller w wolnej Polsce to zrozumieli. Tylko jak to u nas, wiele się gada a niewiele robi. Bo przecież, włączając w to kraje na południu od Polski, nie chodzi o dyplomatyczne uśmiechy tylko pracę u podstaw. Zacieśnienie współpracy w tym przede wszystkim gospodarczej. Na czym możemy nieźle zarabiać. Po prostu należy budować drogi w układzie południowym. Za drogami muszą pójść wszystkie sieci przesyłowe: gazowe, elektryczne, teleinformatyczne, ropociągi i wszystko to co umożliwia gospodarczą wymianę.

A co myśmy zrobili? Pobudowaliśmy sieci w układzie równoleżnikowym (też powinny być, ale wcześniej powinny były powstać  te w układzie południkowym) I niech mi nikt nie mówi, że to wymusiła na nas Unia. Zrobiliśmy to z własnej głupoty.

Wcinajcie niemieckie banany popijając niemiecką kawą. Pieniądze powinny wędrować do mądrzejszych.

alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka