...., gdyż boję się zimna..." te słowa wypowiedziane były 50 lat temu przez dziecko do swych kompanów udręki, bólu i strachu. Dla 4000-5000 niepełnoletnich małych więźniów z obozu pracy w Da Bao, słowa te były codziennością. Mali "skazańcy" każdego dnia obcowali z czyhającą ich śmiercią.
Wybudowany pod koniec lat 1950, obóz w odległym południowo - zachodnim regionie górskim prowincji Si Chuan, był wierną kopią zakładów poprawczych dla ulicznych dzieci bez dachu nad głową, wzorowanych na dawnym ZSRR.
Najczęściej obóz integrowały dzieci od 10 do 17 lat na skutek drobnych kradzieży, również z powodu swego pochodzenia, będąc dziećmi "opozycjonistów rewolucji", a więc intelektualistów zaszufladkowanych jako prawicowców lub też bezdomne dzieci, żyjące na ulicy.
"Wychowanie" jakie ci młodzi "przestępcy" otrzymywali stanowiło codzienną 10 godzinną ciężką pracę, a wieczorem zmęczeni okrutną pracą musieli oni jeszcze uczestniczyć w sesji jałowych, politycznych wykładów. Dzieci były zmuszane do wykonywania trudnych prac w polu, nawet tych, których dorośli unikali. Te pracujące zbyt wolno byli biczowani.
Ale najgorsze to - głód! Nielicznym udawało się wymknąć do pobliskiego miasteczka i skraść coś do zjedzenia... płacąc niekiedy za ten czyn srogą ceną. Przyłapani na kradzieży przez również wygłodzonych mieszkańców, obcinano im palce lub okutnie posypywano pieprzem narządy intymne. Młode ofiary konsumowały wszystko co przypominało jedzenie. Zdarzały się przypadki śmiertelne lub kalectwa po zjedzeniu trujących grzybów, surowych krabów czy też dżdżownic. Dni były koszmarem, a noce - piekłem...
Całą tę okrutną stronę na kartach historii Chin streszcza film dokumentalny nakręcony przez Xie Yi Hui, którą wstrząsnęły losy tysięcy dzieci wtrąconych do obozu pracy w Da Bao. Twórczyni tego filmu spotkała pozostałych przy życiu i spisała ich okrutne przeżycia na taśmie filmowej nadając jej wymowny tytuł "Uwięzieni mali robotnicy z Da Bao".
Dowiedziała się od jednego z żyjących dawnych małych robotników, że byli oni duchami człowieka, nie należącymi do rasy ludzkiej, zniszczeni w wielkiej mierze. Smutne spojrzenie, krzyw uśmiech na twarzy mogły stać się pretekstem do brutalnych kar. Obelgi i stosowane tortury były na pograniczu nieludzkości stosowanej przez strażników. Tragiczne losy tych dzieci nikomu nie były znane, a ich historia zapomniana.
W 1961 roku, kiedy dzieci zaczęły być stopniowo w małych grupach uwalniane, co najmniej 2600 pierwszych zwolnionych już nie żyło. Jeden z nich opowiedział, że w ciągu jednego dnia, 12-tu jego kompanów niedoli zmarło, a on sam był uznany za nieżyjącego, nieprzytomny, pozostawiony na stosie małych martwych ciał, przeleżał całą noc. Yan Jia Sen wspomina, że dopiero nad ranem deszcz go ocucił i z trudem zapełzał do obozu.
Obóz zamknięto w 1962 roku, większość żyjących dzieci została uznana za osoby "wychowane", zmarłym dzieciom nie ofiarowano nawet godnego pochówku, zostały pogrzebane zbiorowo koło obozu bez rytuału i bezimiennie, nawet bez oficjalnego rejestu śmierci.
Latami, jedyną osobą usiłującąukazać prawdę o istniejącym obozie był Zeng Bo Yan, dawny naczelny redaktor dziennika lokalnego, który został uwięziony w 1958 roku w pobliżu obozu dla dzieci. Jego nadaremny trud pozostał bezowocny aż do momentu kiedy to Xie Yi Hui bojowniczka praw człowieka i realizatorka filmu, o którym wspominam, przeczytała cenne informacje zawarte w jego książce dotyczącej obozu w Da Bao. Wspólnie przeprowadzili rozmowy z tymi, którzy przeżyli to piekło, ze strażnikami, z okolicznymi mieszkańcami.
1 maja niniejszy film został przedstawiony w Hong Kong'u i na Tajwanie, a jesienią ma być pokazany publiczności w Szwajcarii i W.Brytanii. Realizatorka Xie Yi Hui przewiduje również jego dystrybucję przez internet w zamian za symboliczną sumę opłaty, w ten sposób ma nadzieję, że ten film dokumentalny zobaczy wiele osób. Według niej zostanie ukazana prawda, będąca wspaniałą lekcją historii.
"Dokument ten nie powinien pozostać w piwnicznych archiwach, powinien być symbolem zmian społecznych i powinniśmy go wykorzystać aby położyć kres przymusowym pracom" - powiedziała realizatorka.
Profesor Ai Xia Ming - agitator praw człowieka, na swoim blogu skomentował, że obóz w Da Bao był obozem zagłady dla młodych Chińczyków porównując go do obozu w Oświęcimiu. Relacje tych, którzy przeżyli straszliwe chwile są świadectwem okrucieństwa jakie człowiek może zadać drugiemu człowiekowi, tym bardziej są one okrutne, gdyż wyrządzone niewinnym dzieciom. Film ten to słuszny "policzek w twarz" zadany ludzkości. Dla tych, którzy nie przeszli przez szpony Rewolucji Kulturalnej, seanse walki klas politycznych w epoce Mao Ze Dong'a są niepojętne. Zarówno dorośli jak i dzieci w całych Chinach byli masowo pobudzani do donoszenia władzom "wrogów narodu" wśród przjaciół i członków rodziny.
Okrutne to czasy!
Inne tematy w dziale Kultura